Number Nine #9

John Lennon fascynuje mnie od najmłodszych lat. Niby jestem z pokolenia, które wychowywało się na zupełnie innej muzyce, raczej dojrzewałem na końcówce Queen i początkach grunge’u. Mimo to do wielkiej czwórki z Liverpoolu mam niesłabnący sentyment. A wśród nich najbardziej do Johna. Urodziłem się w roku, w którym on został zastrzelony.

Ósmego grudnia 1980 roku, kiedy ja po drugiej stronie globu spałem jako 9-miesięczny maluch, John Lennon i Yoko Ono wrócili z kolacji do swojego apartamentu w budynku Dakota w najbogatszej okolicy Manhattanu. Yoko pierwsza weszła w bramę. John zatrzymał się, bo ktoś go zawołał. Ten człowiek przyklęknął, wyciągnął zza pazuchy pistolet, wycelował w muzyka i wystrzelił sześć razy. Pięć strzałów było celnych. John upadł. Dozorca, który tego wieczora miał dyżur, podbiegł do leżącego artysty. Zimno mi – usłyszał. Czy ty wiesz coś zrobił? – krzyknął do człowieka, który odpowiedział jakby nigdy nic: Wiem, zabiłem Johna Lennona. Dwaj policjanci, którzy usłyszeli strzały, przenieśli mocno krwawiącego muzyka do auta i natychmiast pojechali. W szpitalu już usłyszano o zdarzeniu, dyżurujący lekarz przejął pacjenta, włożył mu rękę w przerażającą ranę na klatce piersiowej i zaczął uciskać serce. Lennon został natychmiast przewieziony na salę operacyjną, ale było wiadomo, że nie ma dla niego ratunku. Godzinę później podczas szybko zwołanej konferencji ten sam lekarz ogłosił: Dzisiejszej nocy przywieziono do nas pacjenta Johna Lennona po postrzale. Był martwy w momencie przyjazdu.

9. Revolution 9

Kocham wszystkie piosenki na „Białym Albumie”, znam i śpiewam wszystkie od dzieciaka. Ale jest tu jeden utwór, którego się śpiewać nie da. To zbiór przypadkowych dźwięków, które Lennon stworzył w swoim domowym studiu z kawałków nagrania numeru „Revolution”, ostatecznie zatytułowanego „Revolution 1”. Jedyny zapamiętywalny fragment – przy tym dość wkurwiający – to w kółko powtarzane napuszonym brytyjskim akcentem: Number Nine? Number Nine? Number Nine? Ten utwór to przerażająca kakofonia, która niemal nie przystoi Beatlesom. Jednak to nieprawda, że Paul McCartney nienawidził tego utworu. Wbrew legendzie, Paul był i jest bardziej awangardowy niż mogłoby się wydawać po pięknych melodiach, które komponuje. „Revolution 9” to raczej parodia, dekonstrukcja mitu, niż piosenka. Kuriozum wśród utworów Beatlesów, które toleruje się tylko dlatego, że to Beatlesi. Urocza pomyłka. Celowe potknięcie wielkiego Johna Lennona. 

Kiedy John umarł, w miejscu jego urodzin był już dziewiąty grudnia. Rozdzwoniły się telefony. Cynthia otrzymała wiadomość od asystenta Lennonów i powiedziała 17-letniemu Julianowi o śmierci ojca. Postanowiono, że Julian następnego dnia poleci do Nowego Jorku. Paul dostał wiadomość w domu w Londynie – zszokowany wcześnie rano zamknął się w studiu i przez cały dzień słuchał muzyki. Telefon do domu Harrisonów, odjechanej willi należącej niegdyś do Lewisa Carrolla, odebrała Olivia. Natychmiast obudziła męża: John został postrzelonyJak się czuje? – Nie żyje. Reakcja Harrisona była tak dziwna, jak tylko może być reakcja na coś tak druzgoczącego: wrócił do łóżka i spał cały dzień. Natomiast Ringo był z żoną na Bahamach. Gdy otrzymał wiadomość, natychmiast skontaktował się z Yoko Ono, zaoferował swoją pomoc i kilkanaście godzin później był już w Nowym Jorku.

Tymczasem człowiek nie stawiał oporu. Przyznał się, został aresztowany i osądzony. Dziś odsiaduje wyrok dożywocia i regularnie wnioskuje o wcześniejsze zwolnienie. Czy to za wstawiennictwem prawników Ono, czy innych czynników, te wnioski są niezmiennie odrzucane. Trzy tygodnie przed śmiercią Lennon wydał płytę po pięcioletniej przerwie. „Double fantasy” w momencie wydania została chłodno przyjęta, a dobre recenzje zaczęła zbierać magicznie po jego śmierci. W końcu została doceniona jako dzieło szczęśliwego mężczyzny tuż po czterdziestce. To właśnie na egzemplarzu tej płyty John Lennon podpisał się człowiekowi kilka godzin przed śmiercią z jego rąk.

Dziś Paul McCartney wspomina Lennona z wielkim ciepłem. Choć pod koniec Beatlesów poróżnili się zarówno w sprawie biznesu, jak i muzyki, to kilka miesięcy przed śmiercią Lennona znów zaczęli się spotykać. Wątpliwe, czy planowali jakieś wspólne przedsięwzięcia, ale na pewno wrócili do przyjaźni. Ostatni raz widzieli się w Nowym Jorku miesiąc przed morderstwem. W książce, która ma się ukazać jeszcze w tym roku, McCartney pisze o dniu śmierci Johna: Siedziałem, słuchałem muzyki i nagle dotarło do mnie, że go straciłem. Grając dziś koncerty, Paul za każdym razem wspomina swojego dawnego kumpla. I jak cały świat, nie może uwierzyć w to, co stało się w grudniu 1980 roku. Szkoda, że Lennon, jak kot, nie miał dziewięciu żyć. 

KONIEC

2 uwagi do wpisu “Number Nine #9

  1. Dzięki za ten cykl. Choć jestem zadeklarowaną fanką stonsów to przyznaje ( i niełatwo mi to przychodzi), że to właśnie The Beatles jest prawdziwą historią rocka.

    Polubione przez 1 osoba

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s