Post pandemium #1. Filmy kobiece

Koronawirus był, jest i będzie. Ale pandemia mam nadzieję już się skończyła. Skończył się też remont w moim domu i był to ostatni remont w życiu. Nie lubię remontowania i tego lata odbijałem je sobie, chodząc do kina. Codziennie. Zapraszam na kilka słów o filmach (post?)pandemicznych z obu stron magicznej bariery płciowej.

Nomadland

W lecie, trochę na własne życzenie, stałem się trochę nomadem. Trochę, bo kto ma w domu doglądać remontu, jeśli nie ja, podczas gdy cała moja rodzina wyjechała na wioskę. I trochę, bo nie można przecież powiedzieć, że mieszkam w samochodzie, tak jak bohaterowie obsypanego Oscarami filmu Chloé Zhao z Frances McDormand. Tak, trzeba doceniać, co się remontuje i że się ma co remontować. A ja lubię swój dom.

Swoją drogą, czy to obsypanie Oscarami nie było zagrywką polityczną? Owszem, to ciekawy film, wciągający, społecznie ważny, no i rola McDormand jest, co nie zaskakuje, znakomita. Ale czy to wystarczy? Czy film nie powinien być przede wszystkim opowieścią? Barwną, wielowymiarową, wciągającą, zaskakującą zwrotami akcji i pełną głupich przypadków jak w życiu? Czy przypadkiem nagrody od Akademii nie były za to, że to film Frances McDormand, film mówiący o wykluczeniu? Czy ludziom Hollywood nie jest aby tak komfortowo w swej bańce, że przyznawaniem największych nagród filmowych po prostu wynagradzają sobie niedostateczną wrażliwość społeczną w codziennym życiu? Ja tylko pytam.

I o co chodzi z tymi scenami defekacji? Już McDormand sikająca na poboczu drogi jest dziwna, ale scena srania do wiadra, i otwierania okienka, żeby trochę przewietrzyć, była naprawdę przegięciem. Sranie jak sranie, ale ja pytam: po co? Czy to naprawdę dodało temu filmowi dramatycznej treści? Chyba raczej żałosnej. Z całym szacunkiem dla geniuszu grającej Frances McDormand, srająca Frances McDormand jest tylko śmieszna. Sorry, nie polubiłem tego filmu. A na liście oscarowej takich obrazów, które co najmniej lubię, jest wiele.

Ludzki głos

W kinie, i pewnie w całej sztuce, chodzi o to, co się dzieje z człowiekiem; w środku człowieka. Kiedy bohater jest podobny do ciebie, jest ciekawie. Ale gdy jest zupełnie inny, ma inne dążenia, pragnienia, potrzeby, zawód, cele, czy po prostu płeć – wtedy jest ultraciekawie. Wśród filmów, które widziałem latem, wiele było takich, z którymi mogłem się wprost identyfikować. Ale chyba bardziej poruszają mnie takie, które mnie dziwią i zaskakują, bo mówią o kimś kompletnie innym.

W krótkometrażowym „Ludzkim głosie” Almodovara Tilda Swinton gra opuszczoną kobietę. To, co dzieje się w kobiecie kiedy jest zraniona, zawiedziona, opuszczona, na skraju załamania i prawdopodobnie u progu nowego życia, jest naprawdę niesamowite. To dar i przekleństwo chyba każdej kobiety: przeżywanie wszystkiego o wiele głębiej niż mężczyzna. To brzmi jak komunał, ale raczej jest prawdą: my faceci przeżywamy wszystko o wiele słabiej. Nie, to złe słowo, lepszym będzie: płyciej. Z drugiej strony, może to męskie przeżywanie też jest i przekleństwem, i darem?

Tilda Swinton jest tu kobieca do fizycznych granic. Silna i słaba, delikatna, mściwa, piękna i odrażająca, wrażliwa, jednocześnie gdzieś twarda, gotowa na wyzwanie. Kobieta z krwi i kości, a najbardziej z konstrukcji wewnętrznej. To chyba najlepsze pół godziny kultury, jakie w tym roku przeżyłem. Przeżyłem płytko i po męsku, ale też trochę po kobiecemu. Czyli tak, jak lubię.

Moja cudowna Wanda

Ta szwajcarska produkcja z polsko-szwajcarską obsadą opowiada o dziewczynie wyjeżdżającej do pracy jako opiekunka w bogatym szwajcarskim domu. Jej podopieczny to pan w sile wieku po wylewie, szef prężnie funkcjonującej rodzinnej firmy, który prawdopodobnie niebawem zostawi po sobie solidny spadek. W tej rodzinie każdy ma coś za uszami, łącznie z głową rodziny, a i nasza opiekunka (rewelacyjna Agnieszka Grochowska) nie jest najczystsza pod słońcem.

To znakomita opowieść, pełna ludzkich zalet i wad, dziwactw i normalności, w dodatku opowiedziana w stylu komediowym, ale niezwykle subtelnie. Jeśli nie wiecie co obejrzeć w najbliższych tygodniach, idźcie na to koniecznie. Świetna historia, z wzruszającymi (miłość do dziecka) i poruszającymi (pieniądz kontra honor) elementami. Sporo dramatu i dużo dobrej zabawy, okraszonej znakomitym aktorstwem przeniesionym wprost z desek teatru. Na osobne wspomnienie zasługuje rola Cezarego Pazury, niby poważna, a lekka, subtelnie zabawna, nie przegięta w żadną stronę i całkowicie pozbawiona gwiazdorki. Myślę, że takie drobne role pokazują skalę wielkiego aktorstwa. Mocnych postaci drugoplanowych jest tutaj wiele, na przykład agresywna córka państwa domu, grana przez jedną z najsłynniejszych szwajcarskich aktorek teatralnych, Birgit Minichmayr. Ogólnie, niezapomniane widowisko, czyli to, co lubię.

Obiecująca. Młoda. Kobieta

Jeśli użyję przy tym filmie określenia poruszający, będzie to dramatyczne niedomówienie. Ten film wali w pysk. Szanuję jak chyba każdy Frances McDormand, ale czy Carrey Mulligan nie bardziej zasługiwała na Oscara za najlepszą rolę kobiecą? Za tę genialną, popierdoloną, dobrą i złą, opętaną, seksowną, odpychającą, poszukującą, normalną do szaleństwa i szaloną w swoim pragnieniu normalności Cassie? I czy temat filmu nie bardziej zasługiwał na statuetkę? Czy nie ciekawsze i głębsze jest to, jak młoda kobieta przeżywa konsekwencje dominacji testosteronu nad człowieczeństwem, niż to, jak radzi sobie człowiek wykluczony? Czy nie bardziej dramatyczne są zmagania kobiety w patriarchalnym świecie, w którym nawet dyrektorka szkoły (tak, kobieta) chroni gwałcicieli, bo są „obiecującymi młodymi mężczyznami”, niż to, że ktoś stracił pracę i rusza w podróż? Może to też jest oznaką skostniałego patriarchatu? Gwałt, śmierć, zapomnienie i zemsta są mniej ważne niż bezdomność, bieda i droga? Nosz kurwa.

Żeby nie było tak jednostronnie, muszę dodać, że postać Cassie wymyka się jednoznacznej ocenie. Z pewnością jest pierdolnięta. Niebywale inteligentna, złożona, poszukująca, na prostej drodze do samozniszczenia. Opętana, tak, to chyba najlepsze słowo. Wcale mnie nie dziwi, że film dostał Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny, ale autorka Emerald Fennell mogłaby spokojnie przytulić też nagrodę za reżyserię. Tak, ta doświadczona scenarzystka jest jednocześnie reżyserką i, co zupełnie niesamowite, to jej debiut w pełnym metrażu! Ten film porusza, daje z liścia w twarz, bawi, za chwilę oburza, rozczula, podnieca i wkurwia. Trzyma w napięciu, nawiązuje do innych tekstów kultury, co i rusz puszcza oko. Przy tym obrazkowo jest świetny, kolorowy, kiczowaty. Coś niebywałego. Skłaniam się ku opinii, że „Obiecująca młoda kobieta” jest najlepszym filmem sezonu. A w każdym razie moim ulubionym.

Euforia istnienia

A na koniec słówko o węgierskim dokumencie, który jest tragicznym wspomnieniem kobiety doświadczonej koszmarem Auschwitz. I o wiele więcej. „Euforia istnienia” to autentyczny spektakl teatralny przeniesiony na ekran kinowy. Starsza pani mówi o utracie całej rodziny, ale też o normalnym życiu, które wiodła później przez wiele lat. To szczególne kobiece kino, bo cała historia opowiedziana jest językiem tańca. Bohaterka uprawiała za młodu taniec, a dziś w przedstawieniu pomaga jej profesjonalna tancerka.

W dodatku dramatyczne obrazy są przywoływane przez kobiecy filtr – dążenie do spełnienia, pragnienie piękna i niezgodę na brzydotę. To jest taniec o traumie. Sedno kobiecości w służbie najgłębszej ludzkiej treści. W odbiorze to jest coś naprawdę głęboko poruszającego dla mężczyzny. Oglądałem ten film miesiąc temu, a wciąż mam ciary i kocioł w głowie.

Kobiecość to cudowna sprawa. Przez większość życia przebywam z kobietami, a mój dom jest ich zawsze pełen. Lubię ich uważność, umiejętność komunikacji i wrażliwość. Jak bardzo, uświadamiam sobie dopiero, kiedy jestem sam. Oczywiście te same cechy piekielnie mnie denerwują. Bo uważność oznacza niezrozumiałe reakcje Mo i córek, komunikacja to przesyt niepotrzebnego gadania, a wrażliwość równa się zabójcze zmiany nastroju. I weź tu człowieku je zrozum. Mając na względzie, że kobiet się nie rozumie, tylko kocha, przejdźmy więc na spokojnie do świata męskiego kina. Które lubię dokładnie tak samo.

Ciąg dalszy nastąpi

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s