Bardzo dużo czasu zajmuje by stać się młodym, powiedział podobno kiedyś Picasso. Mi zajęło 40 lat. I kiedy zaczynałem się już wyluzowywać, wybuchła pandemia. Nosz kurwa. Dochodzę do wniosku, że kombinowanie i planowanie obnaża tylko naszą bezbrzeżną głupotę.
Intryga gładko się mota
Nie ma powodów do skarg
Kiedy jest w cenie głupota
Z mądrością nie chodź na targ
Głupota stwarza alibi
Narody spaja jak klej
Głupcy są zawsze szczęśliwi
Bezpieczniej żyją i lżej
Kminię plany na kryzys i na po kryzysie. I uświadamiam sobie jedno: jesteśmy głupi. Tak ogólnie, jako ludzkość, chuja wiemy. Gdy zdaje nam się, że coś jest pod kontrolą, ułożone, ma sens i kierunek, zjawia się koronawirus albo jakaś inna sucz, która wsadza swój brudny palec w sam środek naszej delikatnej tkanki społecznej. Zaczynamy się bać odezwać do drugiego człowieka, choć przecież każdy wie, że od wypadków samochodowych ginie rocznie więcej ludzi, niż z powodu nowej zarazy. To samo jest z samolotami – boimy się nimi latać, choć statystycznie są najbezpieczniejsze. Ale to mnie wcale nie dziwi – strach jest naszym pierwotnym przewodnikiem. Moim także. Byłbym przerażony, gdybym mieszkał teraz tam, gdzie kilka lat temu, w bloku wśród tysięcy ludzi. Przez dwa tygodnie pojechałem do miasta tylko jeden raz. Kiedy wróciłem, wlazłem natychmiast do wanny, a ciuchy zutylizowałem. No dobra, wyprałem.
Na początku roku pierwszy raz w życiu zaangażowałem się politycznie. To żadne wielkie zaangażowanie, ale nigdy tego wcześniej nie robiłem. Po prostu czułem, że muszę. Nie toleruję narodowego socjalizmu, który wyrósł u nas jak nie przymierzając grzyb. Nie cierpię głupoty wyborców, którzy lubują się w pseudotatusiach prowadzących ich za rączkę i płacących jałmużnę za trzymanie ryja na kłódkę. Nie życzę sobie robienia z mojego kraju kloaki, dlatego przypominam uprzejmie, że miejsce pisuaru jest w kiblu, a nie parlamencie. Gdzie niech już sobie będzie, jeśli musi, ale w swoim kącie, szczekając jak piesek, któremu pozostali nie wyjeżdżają z buta tylko z żalu i ogólnoludzkiej kultury.
Tymczasem w moim domu kwitnie miłość w czasach zarazy. Bawimy się, siedzimy w ogródku, oglądamy filmy, gotujemy i jemy wspólnie, trochę też kłócimy. Żyjemy jakby w zawieszeniu. To całkiem miłe, ale ja nie potrafię zbyt długo wytrzymać w sytuacji niepewności, braku kontroli nad życiem. Cieszę się tylko z tego, że jestem ubezpieczony i gdybym pierdolnął na koronkę, Mo i dzieci przytulą parę złotych. To daje mi namiastkę spokoju ducha. Poza tym staram się złapać czegokolwiek, co da się w tej sytuacji kontrolować. Sporo pracuję, szykując się mniej lub bardziej na kryzys. Ustawiam dzieci, pomagając im w zdalnych lekcjach i pilnując jak gorliwy klawisz. Ale oprócz tego nie bardzo mi się cokolwiek chce. Nawet czytać. Mo ma to samo. Zawsze walają nam się jakieś książki, albo moje elektroczytadło, a teraz nic. Cóż, habent sua fata libelli, książki mają swoje losy, i obecnie los książek jest zawieszony.
Ta przedziwna sytuacja prowadzi mnie do wniosku, który wypowiada jeden z bohaterów obsypanego Oscarami arcydzieła „Parasite”. Otóż nie wolno robić planów. Plany dają nam pozór kontroli nad światem, ale tylko pozór, bo są rzeczy, których nie da się przewidzieć ani uwzględnić. Dlatego nie warto snuć planów. Każdy obarczony jest ryzykiem niewyjścia. Tylko wtedy, gdy nie masz planów, nic nie może pójść źle. Może trzeba się do tego stosować. Może nawet wtedy nie zauważymy, że staliśmy się skończonymi przygłupami.
Spoglądam na to bez złości
I myślą wybiegam w przód
Oto najwyższa z mądrości:
Być głupim, głupim jak but
Cytat: „Najwyższa mądrość” – Barbara Krafftówna i Jerzy Wasowski