Tonic espresso #2

Życie nie toczy się tak, jak powinno się toczyć, ale jest takie, jakie jest. Sposób, w jaki sobie z tym radzisz, stanowi całą różnicę. Proszę mi wybaczyć ten nadęty wstęp rodem z podręczników motywacyjnych dla niespełnionych korpoludków i wannabe-warszawiaków, ale cóż, kiedy to zwyczajnie prawda.

Przez okno kwadratowe
Widzę wąsate drzewa,
Odkąd wdały się ze mną w rozmowę –
Śpiewam…

Przez kwadratowe okno
Widzę, że jesteś młoda,
A ja noc miałem taką samotną –
Szkoda!

Ach, jak ja za tym tęskniłem. Za inspiracją takich cudownych tekstów, jak ten „Erotyk” Jana Brzechwy. Samo dobro. A do tego ta genialna konstrukcja. Szkoda! Umarłem ze śmiechu, gdy pierwszy raz usłyszałem ten wiersz. Ale jest w tym coś więcej. Nie tylko tęsknota za drugą osobą. Może za przeszłością w ogóle? Tak, starzeję się. Kilka miesięcy dzieli mnie do czterdziestki. Postanowiłem wykupić ubezpieczenie na życie. To niewątpliwy znak starości, ale ludzie odpowiadają, że to dojrzałość. Jaka dojrzałość? Wyrzucać pieniądze w błoto, na wypadek gdyby coś miało się stać? A jednak będę to robił. Zbyt dużo mam dzieci, żeby olewać przyszłość.

Ten rok minął mi jak z bicza trzasł. Wydaje mi się, jakby dopiero co były wakacje poprzedniego roku. Podczas których mieliśmy równie dużo pracy co teraz, a do tego kłopoty z ciążą. Mo wykazała się niebywałą siłą i wolą działania. Jakimś szóstym zmysłem wiedziała, że mogą być kłopoty, i nikomu nie powiedzieliśmy o trzeciej ciąży, nawet rodzicom, nawet gdy było już jako tako widać. Zaczęliśmy od dzieci.

Usadowiliśmy Idę i Emmę któregoś wieczoru na kanapie, a sami usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko nich. „Musimy z wami porozmawiać.” Był koniec maja, szkoła trwała w najlepsze, więc początkowo myślały, że mają zwyczajnie coś przejebane. Widzieliśmy w oczach, że zaczynają się rachunki sumienia. Ale my złapaliśmy się za ręce i od razu przeszliśmy do konkretów: „Chcieliśmy wam powiedzieć, że mama jest w ciąży i będziecie miały siostrzyczkę albo braciszka. Co wy na to?”. Ida zaczęła śmiać się i płakać jednocześnie, a między spazmami krzyczała coś w rodzaju „Jezu, ja to wyśniłam! Ja wiedziałam! To był mój sen!”. Emma zaś, wówczas dziewięcioletnia, była w kryzysie. Powiedziała nam wprost, że jesteśmy starzy i martwi się o zdrowie tego nowego członka rodziny. Dopiero po kilku dniach przyswoiła tę informację i zaczęła się nią cieszyć.

Niestety miała rację. Jesteśmy starzy, a to oznacza ryzyko dla ciąży. Jeden z lekarzy nie przebierał w słowach: „Wiecie państwo, ciąża geriatryczna zawsze w pewnym stopniu oznacza problemy”. Geriaco, kurwa? Nie będę tu wchodził w szczegóły, bo Mo mnie za to zarąbie tępą siekierą, ale na początku lata dostaliśmy nagły telefon od naszego ginekologa (prowadził wszystkie nasze trzy ciąże). Prosił, byśmy pojawili się w gabinecie tego samego dnia, choć kolejną wizytę mieliśmy zaplanowaną na za trzy tygodnie. To nie było normalne. Wyniki jednego z badań pokazywały ryzyko choroby genetycznej i trzeba było przeprowadzić rozszerzone testy.
Przez kolejne kilka tygodni żyliśmy w okrutnej niepewności. Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania, niemal nie pojawialiśmy się w pracy, olewając wszelkie zasady brania urlopów i tym podobnych. Dzieci tymczasem wywieźliśmy do rodziców, którzy wciąż nic nie wiedzieli, a czego się domyślali, to pozostawało niedopowiedziane. Wreszcie któregoś ranka otrzymaliśmy telefon, że możemy odebrać wynik badania genetycznego. Tego dnia, wiele tygodni zanim można było ustalić płeć w USG, przeczytaliśmy: „Stwierdzono brak anomalii chromosomów u płodu płci żeńskiej”. Ja pierwszy zauważyłem to zdanie na urzędowej kartce A4, pokazałem je Mo i rzuciliśmy się sobie w objęcia, płacząc ze szczęścia, że będziemy mieli trzecią córeczkę. Zdrową. Wtedy Mo wyszeptała: „Obiecałam jej, że będzie miała na imię Gloria. Co ty na to?”. Natychmiast zakochałem się w Glorii. Trudno opisać, ile tego dnia wylaliśmy łez szczęścia. Wtedy zaczęliśmy oczekiwać jej przyjścia w chwale.

Wiedzieliśmy już, że będzie dobrze. Mo przestała chodzić do pracy. Po prostu powiedziała koleżankom (pracuje z samymi babami), że potrzebuje spokoju, a lekarz w pełni się z tym zgodził. Zaczęliśmy oczekiwanie, które skończyło się drugiego dnia nowego roku.

Ten czas minął szybciej, niż można się było spodziewać. Kiedy piszę ten tekst, Gloria ma już skończone 10 miesięcy. Nigdy nie chorowała, rozwija się znakomicie i daje nam mnóstwo radości, a nasze dwie duże córki angażują się w jej wychowanie i sprawiają, że jesteśmy tym bardziej dumni z naszej cudownej rodzinki. Buntuję się przeciwko określeniu z geriatrią w nazwie, ale tak, to naprawdę jest dojrzałe macierzyństwo i ojcostwo. Tak jakbyśmy dojrzeli do tego, by cieszyć się rodziną, którą mamy. Cudowną, różnorodną, słodko-gorzką jak dobra kawa. Może być z tonikiem.

Cytat: „Erotyk”, Jan Brzechwa. Na zdjęciu: Davina Reeves na fotosie z planu „Żmijowiska”, nowego serialu Canal+ na podstawie powieści Wojciecha Chmielarza pod tym samym tytułem. Książka znudziła mnie potwornie, ale serialowi kibicuję.

3 uwagi do wpisu “Tonic espresso #2

  1. A to jest wcale nie geriatryczny, bardzo słodki (mimo lekkiego posmaku goryczki) wpis. Wspaniale czytać o historiach, które dobrze się kończą. Gratuluję Ci/Wam córek i autentycznie cieszę się Waszym szczęściem. W blogosferze to też możliwe:)))
    Pozdrawiam dzielną Mo.

    Polubione przez 1 osoba

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s