Życie idzie dalej. Jest wrzesień, moje dzieci wróciły do szkoły, a ja dawno nie pisałem tu o szkole aktorskiej. Swoje dwa kursy wspominam jako jedne z najcudowniejszych rzeczy w życiu. Co dopiero ci, którzy spędzili w szkole aktorskiej cztery lata!
Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że wszystkiego, co wiem, nauczyłem się w liceum Cervantesa. To moje dziedzictwo, moja baza, z której wychodzę. Może gdybym skończył studia teatralne, powiedziałbym, że moją bazą jest Miodowa, ale tak nie jest. Wszystkie późniejsze doświadczenia, jak studia i kursy, szkółki aktorskie, a także cała wiedza, którą zdobyłem przez lata pracy, wynika wprost z pięciu lat w Cervantesie. Nigdy ich nie zapomnę.
Kiedy pierwszego dnia szedłem do szkoły, znałem tylko powiedzenie „Hasta la vista”, ale nie wiedziałem, co ono oznacza, nie wiedziałem nawet, że jest po hiszpańsku, no i zawsze odruchowo chciałem dodać: „…baby”. Tego dnia pojawiłem się w klasie o ósmej dość przerażony, jak wszyscy wokół. Rozwaliłem się w ostatniej ławce. Podeszła jakaś panna, której sympatycznie z oczu patrzyło, przedstawiła mi się jako C, więc dość olewczym gestem zaprosiłem ją obok. C jest do dziś moją dobrą przyjaciółką. Zadzwonił dzwonek, ale nauczycielki języka hiszpańskiego, pani profesor DB, wciąż nie było. Na korytarzu już ucichło, w klasie zaczęły się nieśmiałe rozmowy. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i wpada pani profesor. Wysoka, energiczna kobieta, dzierżąca naręcze woluminów, a jej twarz zasłania burza włosów. Nie spogląda na swoich nowych uczniów, tylko rzuca książki na biurko i zaczyna je układać, nie wypowiadając ani słowa. Klasa pełna piętnastolatków zamiera w przerażeniu. Tymczasem profesorka nagle zatrzymuje się w pół ruchu, opiera dłonie na biurku, i powoli unosi twarz. Kiedy spogląda na klasę, biedne dzieciaki, dwadzieścia dziewczyn plus kilku chłopaków, wgapia się w nią, zapominając o oddechu. Wtedy pani profesor DB wypowiada słowa, które zapamiętałem na całe życie:
– Proszę państwa.
Co kurwa? Proszę państwa do grupy ludzików, którzy dwa miesiące wcześniej skończyli ósmą klasę? Zimny pot zaczął spływać po plecach świeżo upieczonych licealistów. W ciszy, którą pani profesor zostawiła, by zrobić jeszcze większe wrażenie, niemal słychać było wstające włoski na naszych karkach. Wtedy dokończyła:
– Państwa zadaniem na ten rok szkolny jest nauczyć się języka hiszpańskiego.
Ostatnie słowo wycedziła ze złośliwą rozkoszą. To brzmiało jak wyrok. Wiedzieliśmy, po co tu jesteśmy, ale w tej chwili każdy chciał uciekać. Później zrozumiałem, że pani profesor z nas zakpiła. To był test. Oto, co was tu czeka: bezlitosna nabijka – jeśli nie dacie rady, spierdalajcie już dziś. Gdybym to wtedy wiedział, wiedziałbym, że lata liceum będą cudowne.
Ciekawe, czy profesorowie akademii aktorskich nabijają się ze swoich uczniów – założę się, że tak jest. Nie ulega wątpliwości, że do szkoły aktorskiej idą wyjątkowe jednostki, jeszcze bardziej wyjątkowe się dostają, zupełnie wyjątkowe ją kończą. Myślę, że aby zostać aktorem, trzeba mieć komplet określonych cech osobowości. Nie chodzi tylko o wrażliwość i umiejętność obserwowania ludzi. Chodzi także o swoisty rodzaj egocentryzmu. Aktorzy ubóstwiają opowiadać o sobie. Jest też w samym działaniu aktorskim jakiś element wsobnego zboczenia. Praca aktora polega na pokazaniu specyficznego człowieka w specyficznej sytuacji, która z reguły wymaga okazywania uczuć. Aktor musi być takim rodzajem człowieka, który potrafi wywalić swoje psychiczne wnętrzności na wierzch. Nie robi tego prywatnie, bo to nie są jego własne uczucia, ale staje się medium, które te uczucia przenosi. Jest jak gdyby instrumentem. O instrumentach mówi się, że ma swoje brzmienie. To przecież nieprawda! Instrument zaczyna brzmieć dopiero, gdy gra na nim muzyk. To samo aktor: dostaje zadanie i zaczyna grać, swoim brzmieniem, swoimi uczuciami, swoim humanizmem. Gra człowieka, bo wie, jak człowiek powinien brzmieć. Zaś jego struny porusza reżyser przy pomocy scenariusza, w którym jest jakaś tego człowieka historia.
Moja historia to liceum Cervantesa. A już za dwa oraz trzy lata Ida i Emma pójdą do szkoły średniej. Wtedy Gloria będzie się mniej więcej wybierać do przedszkola. Oba te fakty będą dla Mo i dla mnie kolejnym ważnym rozdziałem w życiu. Ale jeszcze ważniejszym – dla nich. Staram się tłumaczyć Idzie i Emmie, jak bardzo liceum na nie wpłynie. Dużo bardziej niż cokolwiek innego. Ukształtuje całą ich dorosłą egzystencję, nawet jeśli nie samym kierunkiem edukacji, to na pewno atmosferą. To będzie atmosfera, którą będą oddychać przez całe życie.
Bardzo ważne jest jednak, żeby nie doświadczyły tam takiej najzwyklejszej ludzkiej krzywdy. Reszta – to rzeczywiście cudowny okres w życiu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oczywiście!
PolubieniePolubione przez 1 osoba