Jestem na urlopie. Lub nie, w każdym razie chwilowo nie publikuję. W mojej głowie i mojej chmurze powstają nowe teksty, tymczasem wznawiam tu kilka postów, o których dawno już zdążyłem zapomnieć, a wydają się ciekawe. Częstuj się czytaczu!
Poniższy tekst opublikowałem w 2017 roku.
Jak przeklinać
Uwielbiam bluzgi. W ogóle lubię słowa, układanie myśli w jakiś logiczny ciąg, by coś wyrazić. I uważam, że przekleństwa są wśród nich cholernie przydatnym narzędziem. Trzeba tylko wiedzieć, jak z nich korzystać.
Gdy gra na nerwach ktoś lub coś ci,
gniew budzi, drażni, wścieka, złości,
raczej nie ciskaj się w amoku,
nie gryź i nie niszcz sprzętów wokół,
Lecz zawrzyj złość swą w takich słowach,
co się nie mieszczą w zwykłych głowach,
i ciśnij nimi o podłoże…
To ci pomoże!
Gdy gorszyć będzie się rodzina,
mów: „Nie przeklinam, lecz zaklinam.
Jak fakir, co zaklina węże,
ja zaklnę świat (jak się wytężę).
Przestanie nękać mnie zawzięcie
gdy padnie nań moje zaklęcie!”
Nie wiesz, skąd brać je, Czytelniku?
Znajdziesz je tu, w tym poradniku.
Ten piękny wierszyk Michała Rusinka otwiera jego książkę „Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci”. Kumacie? Można się albo wkurwić, widząc taki tytuł, albo dokładnie odwrotnie – wzruszyć i zainspirować. Polecam to drugie.
Wiele razy bluzgałem tutaj i wcale się tego nie wstydzę. Co więcej, uważam, że każdy odpowiedzialny rodzic powinien nauczyć swoje dzieci przeklinać. Bo tylko rozumiejąc cel przeklinania, będą wiedziały, kiedy nie przeklinać. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy udaje mi się to z moimi dziećmi, bo przecież wychowanie to ciągły eksperyment, którego efekty widzi się dopiero po dobrych dwudziestu latach. Ale jestem przekonany, że dobrze robię. Nie zmienia to faktu, że solidna kurwa raz na jakiś czas jest mi potrzebna. Jak pewnie każdemu.
Mało rzeczy daje tyle uciechy, co dobrze użyty język. – mówi profesor Bralczyk. I dodaje: Przekleństwa są potrzebne w każdym języku, ale trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie. Jasne że tak! Bo do mówienia i pisania w ogóle trzeba podchodzić odpowiedzialnie. Nie tak dawno napisał do mnie mecenas, reprezentujący spadkobierców pewnego aktora, o którym napisałem nieprawdę. Nawet prowadząc bloga dla przyjemności trzeba wielokrotnie sprawdzać informacje, które się powiela. Chodziło o człowieka należącego do AK, który brał czynny udział w Powstaniu, za co później UB-ecja karała go ciągłymi przesłuchaniami (w wyniku ostatniego z nich zmarł) i rozpuszczaniem oczerniających go informacji. I właśnie te informacje stały się kanwą jednego z moich tekstów. Kiedy sobie to uświadomiłem, zabolało mnie, że powtarzałem informacje sfabrykowane przez aparat komunistyczny.
Kiedy wybuchł stan wojenny, grupa aktorów pod przewodnictwem dyrektora Teatru Powszechnego Zygmunta Huebnera zbojkotowali radio i telewizję. Nie chcieli występować w szerzącej kłamstwa reżimowej machinie medialnej. Zamiast tego zorganizowali Teatr Domowy – konspiracyjną inicjatywę teatralną. Wśród założycieli byli Ewa Dałkowska, Emilian Kamiński, Maciej Szary i Andrzej Piszczatowski, a występowali także Piotr Machalica, Jerzy Gudejko i wielu innych. Pierwszy spektakl miał miejsce w mieszkaniu Ewy Dałkowskiej na Ursynowie. Kolejne odbywały się w kościołach i mieszkaniach prywatnych, gdzie gromadziły po kilkadziesiąt osób. Na wypadek nalotu służb uczestnicy udawali prywatkę, a klaskać można było tylko bezgłośnie. Nigdy nie czułam się bardziej potrzebna niż podczas spektakli Teatru Domowego! – mówi dziś Dałkowska. Mimo półprywatnej działalności i ryzyka zatrzymań, przedstawienia Domowego zobaczyło łącznie kilkanaście tysięcy osób. Teksty często zawierały przekleństwa, które dostarczały czegoś w rodzaju katharsis w świecie ciągłego zagrożenia. To było oczyszczenie, ludzie dostawali spazmów śmiechu. – mówi Emilian Kamiński, którego słynny tekst „Bluzg, czyli Życzenia dla Generała”, skierowany do Wojciecha Jaruzelskiego, jest do dziś szeroko powtarzany. Ten piękny swoim dramatyzmem wiersz jest pełen najcięższych inwektyw. Jego autor jest nieznany, ale podejrzewa się, że napisał go sam Jacek Kaczmarski. Emilian Kamiński wciąż opowiada „Bluzg” w swoim Teatrze Kamienica, ale dziś odcina się od jego politycznego kontekstu. Dzisiejszy generał Jaruzelski to jest zupełnie ktoś inny; starzec, który mierzy się już z inną rzeczywistością. Ten „Bluzg” nie pasuje do dzisiejszego, starego pana Jaruzelskiego. Jest do zakapiora sprzed lat. – tłumaczył Kamiński niedługo przed śmiercią generała, kilka lat temu. I to jest właśnie odpowiedzialność za słowa.
Na tym blogu bluzgi fabrykuję sam i mogę je powtarzać ile razy chcę. Z tym że one brzmią smacznie tyko wtedy, gdy nie jest ich zbyt dużo. Jeśli często chodzicie do teatru, zauważyliście może, że dobrze umiejscowiona „kurwa” rozładowuje sytuację, jest genialnym przerywnikiem i powoduje, że nawet najsztywniejsi słuchacze umierają ze śmiechu. Pod warunkiem, że jest jedna. Jeśli jest ich więcej, co wrażliwsi po prostu wyjdą. I trudno im się dziwić.
Kiedy zaczynałem się uczyć aktorstwa, zaskoczyło mnie, jak często aktorzy używają przekleństw w pracy. Nawet bezgłośnie! Po prostu dlatego, że bluzg pomaga naprawdę przeżyć emocje postaci. A czasem stosują je także, by rozładować sytuację. Jarosław Boberek na przykład opowiadał, jak podczas pracy w studiu, kiedy wszyscy mają dość i chcą iść do domu, rzuca bluzgiem głosem Króla Juliana albo Kaczora Donalda. To wystarczy, by wszyscy parsknęli i tym samym odetchnęli. Bo gdy chodzi o wyładowanie emocji, nic nie zastąpi porządnej „kurwy”. Więc skoro już tytuł tego tekstu brzmi poradnikowo, to zakończę go odpowiedzią na zadane pytanie. Jak przeklinać? Gromko. Ale odpowiedzialnie.
Cytat: Michał Rusinek z książki „Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci”