Jestem na urlopie. Lub nie, w każdym razie chwilowo nie publikuję. W mojej głowie i mojej chmurze powstają nowe teksty, tymczasem wznawiam tu kilka postów, o których dawno już zdążyłem zapomnieć, a wydają się ciekawe. Częstuj się czytaczu!
Ten tekst opublikowałem w 2017 roku.
Słowo aktora #1
Pójdź do pobliskiej kawiarni, parku albo innego miejsca publicznego i zdaj relację z tego, co widzisz. Bądź precyzyjny: nie pozostawiaj cienia niejasności.

Taki nagłówek przeczytałem kiedyś w pewnym anglojęzycznym artykule dla adeptów pisarstwa. Bycie precyzyjnym to kluczowa sprawa w pisaniu, muzyce, wszelkiego rodzaju sztuce, a zwłaszcza w aktorstwie. W polityce jest dokładnie odwrotnie: trzeba rozmywać ile tylko się da. Bardzo rozmywać. Bardzo to kluczowe słowo, a konkretnie przysłówek.
Talenty tego człowieka sprowadzają się do punktualnego ściągania cudzych należytości i płacenia możliwie najpóźniej własnych.
O ile pamiętam ze szkoły, przysłówek to część mowy opisująca czasownik (stąd nazwa, bo „słowo” w mowie staropolskiej oznaczało wyraz określający czynność, czyli właśnie czasownik) lub inny przysłówek (dlatego wyrażenie „bardzo bardzo” ma w sumie sens). Pisarze jednak określają ją jako wroga pisania. Zły pisarz opowiada o tym, co się dzieje. Dobry pisarz pokazuje to. Zły pisarz prowadzi kronikę zdarzeń, nawet jeśli sam je wymyśla. Dobry natomiast kreuje zdarzenia i pozwala czytelnikowi być w ich środku, pozwala widzieć i czuć co się dzieje, zamiast o tym informować.
Mimo że zamierzam przez dwieście stronic mówić o prowincji, nie posunę się do tego okrucieństwa, aby wam kazać słuchać mdłych i rozwlekłych prowincjonalnych rozmów.
Przysłówki są tymi niepotrzebnymi słowami, które rozmiękczają wypowiedź pisarską. Zamiast użyć lżejszego czasownika z konkretyzującym go przysłówkiem, lepiej użyć innego, precyzyjnego czasownika. Na przykład „krzyczał głośno” brzmi mniej konkretnie od „wrzeszczał”. W języku politycznym natomiast – odwrotnie. Im więcej przysłówków, im więcej rozmycia i im mniej konkretów, tym lepiej. Każda wypowiedź każdego polityka (błyskotliwe wyjątki w rodzaju Baracka Obamy* tylko potwierdzają tę regułę), i to dotycząca absolutnie każdego tematu, zaczyna się od słów Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że…. Potem polityk nic konkretnego już nie mówi. Nie musi! Przecież dał już sygnał: działam, i to działam wyraźnie. Tymczasem sens tych słów jest taki: Za chwilę coś powiem, ale jeszcze nie wiem co, ponieważ nie mam nic do powiedzenia. Kluczem jest „bardzo”: nic nie znaczące słowo, które może znaczyć wszystko. Brzydsze, ale za to dużo bardziej uniwersalne niż kurwa. Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że rząd pracuje bardzo intensywnie nad tą sprawą. Specjalnie do tego zadania powołani ludzie, bardzo precyzyjnie dobrani, już spotykają się, aby omówić bardzo szczegółowo plan działania. – Czyli po ludzku: blablablabla, może coś kiedyś zdziałamy. Jedyne wrażenie, jakie pozostaje po tej wypowiedzi, jest takie: bardzo, bardzo, bardzo. I o to politykom chodzi. Dopiero gdy się dwa razy zastanowisz, dochodzisz do prostego wniosku: że to nic nie znaczy.
Mowę dano człowiekowi dla ukrywania myśli.
W aktorstwie takich rozmywających znaczenie rzeczy, tych metaforycznych przysłówków, jest dużo więcej. I wcale nie chodzi o słowa, bo one w arsenale aktora są drugorzędne. Przecież to nie słowem przekazuje się główne znaczenie roli, ważniejsze są spojrzenia, gesty, a najważniejsze – uczucia przeżywane w środku aktora, czyli w środku postaci. Słowo jest dodatkiem, wisienką na torcie. Czasem w ogóle zaprzecza temu, co dzieje się w postaci, przez co rola zyskuje dodatkową głębię. Postaram się to zgłębić w następnym tekście.
*Polecam filmy z wypowiedziami Baracka Obamy na youtubie – nie ma drugiego tak ściśle myślącego, tak precyzyjnie mówiącego i tak konkretnie formułującego wypowiedzi człowieka, a co dopiero polityka!
Cytaty pochodzą z: „Czerwone i czarne”, Stendhal