Siła jest kobietą #2

Zawsze byłem otoczony kobietami. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, od kiedy mamy trzecią córkę. Nie wydaje mi się, że to przypadek – zawsze ubóstwiałem i podziwiałem kobiety. Ale problem jest dużo głębszy. Ja je po prostu lubię!

Tak, uwielbiam kobiety i żyję z nimi tak blisko, jak to tylko możliwe. Czasem śmieję się nawet, że mógłbym wystąpić do członkiń mojej rodziny z wnioskiem o naturalizację. A mimo to wciąż kompletnie ich nie rozumiem. Popełniam w kontakcie z nimi dokładnie te same emocjonalne błędy, które popełniałem mając 15 lat, a to już pewnie niewybaczalna głupota. Nie wiem, dlaczego moje córki mają czasem chęć pokrzyczeć i popłakać, choć to nie ma żadnego celu ani widocznego efektu. Zrzuciłbym to na karb wieku, gdyby nie to, że Mo zachowuje się czasem dokładnie tak samo. Po prostu to przyjmuję i kocham, a czasem – zdecydowanie zbyt często – się na to wkurwiam.

Jestem feministą, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, jak trudno mężczyznom zrozumieć potrzeby kobiet.

Ale to nic nie zmienia – zawsze dochodzę do wniosku, że kobiecość to zbiór nadnaturalnych zdolności. Widzę to każdego dnia w tym, jak cudownie Mo karmi się miłością do Glorii, i jak ta miłość ją nakręca i motywuje. Chciałbym mieć tę umiejętność chociaż w jednym procencie. Glu też mnie zachwyca i kocham ją tak samo jak wszystkie moje córki, ale jednak potrafię bez mrugnięcia okiem wyjść rano do pracy i siedzieć w niej do wieczora. Albo ślęczeć pół nocy przed komputerem, tak jak teraz. Oczywiście że wstaję, żeby ją nakarmić. Ale z reguły nie budzę się bez kopa pochodzącego z żoninej strony łóżka. Tak jakbym był zbudowany z trochę innego materiału. I pewnie jestem.

Jestem feministą, ponieważ wiem, że nierówność płci czyni mnie samego gorszym i odziera także mnie z godności.

W „Trzech billbordach za Ebbing, Misouri” Frances McDormand gra prostą i silną kobietę, która budzi się z szoku po głębokiej stracie (wstrząsające morderstwo córki) i zaczyna walczyć z systemem, który zawiódł. Wymyśla frapujący sposób, który nie opiera się na przemocy czy krzyku, a jednak skutkuje. Czy rozwiązuje sprawę – to niech oceni każdy z widzów, ale na pewno skutkuje. Chociażby tym, że kobieta zaczyna sobie radzić z żałobą i znów zaczyna żyć.

Jestem feministą, ponieważ wiem, iż nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne.

Muszę wspomnieć o czymś, co mnie ostatnio głęboko poruszyło. Moja dobra znajoma, nazwijmy ją X, z którą ostatnio kontaktowaliśmy się dość rzadko, okazała się być wieloletnią ofiarą przemocy ze strony męża. Przez pewien czas się nie odzywała. Nie wiedziałem co się dzieje, ale cóż, byłem skłonny się z tym pogodzić, znajomości się czasem kończą. Zadzwoniła do mnie w dniu, w którym zdecydowała się uciec z dziećmi z domu, według od wielu miesięcy przygotowywanego planu. Dźwignęła się dzięki pomocy dobrych ludzi, jest pod opieką organizacji kobiecych, psychologów i rodziny. Gdy była już gotowa, po prostu opowiedziała mi wszystko. Radzi sobie. Dawno nie czułem w niej takiej siły jak teraz.

Jestem feministą, ponieważ wiem, że w małżeństwie kobieta wobec wybranego mężczyzny wyrzeka się tych środków ochrony przed przemocą i gwałtem, jakie przysługują jej wobec obcych ludzi.

Reżyser i scenarzysta „Trzech billboardów…”, Martin McDonagh, napisał główną rolę specjalnie dla Frances McDormand. To niezwykła kobieta. Jest żoną jednego z najsłynniejszych reżyserów z (powiedzmy że alternatywnego) Hollywood, Joela Coena. Gra w wielu jego filmach – pierwszego Oscara zgarnęła za „Fargo” i zagrała genialną rolę w „Tajne przez poufne”, ale drugą statuetkę i pozostałe nominacje do nagrody Akademii (chyba pięć) zdobyła za filmy innych reżyserów. Jednocześnie mówi, że gdyby nie uprawiała aktorstwa, byłaby kurą domową, bo jest w tym niezła. Tymczasem jest niesamowitą, charakterystyczną aktorką, której zależy na podkreśleniu roli kobiet w Hollywood. I robi to na każdej gali, w której bierze udział. Odbierając Oscara za „Trzy billbordy”, namówiła wszystkie kobiety w sali, by wstały i pokazały, że ich siła jest co najmniej równa sile mężczyzn w tej branży, choć płace ani zainteresowanie producentów – już nie. I nie chodziło tym razem o wykorzystywanie, seksizm czy inne sprawy głęboko nie do przyjęcia. Chodziło o prosty przekaz: my równamy się wy.

Jestem feministą, ponieważ wierzę, że jeśli będziemy się traktować z równym szacunkiem, to będzie lepiej nie tylko kobietom, ale także mężczyznom.

Co do mojej znajomej X, oboje z Mo byliśmy w szoku, dowiedziawszy się, co się działo przez całe lata. Ale wiecie, pozory potrafią pięknie mylić, a ludzie trzymają takie rzeczy głęboko w ukryciu. Wiem jedno: X poradzi sobie, bo już w większości sobie poradziła. Kto miałby sobie poradzić, jak nie ona. W końcu jest kobietą, a kobiecość to twarda książka w miękkiej okładce. Prawdziwa ludzka siła jest kobietą.

Cytaty: Prof. Wiktor Osiatyński

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s