Siła jest kobietą #1

Zawsze byłem otoczony kobietami. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, od kiedy mamy trzecią córkę. Nie wydaje mi się, że to przypadek – zawsze ubóstwiałem i podziwiałem kobiety. Ale problem jest dużo głębszy. Ja je po prostu lubię!

Jedno długie spojrzenie, ach! ileż potrafi
Rzucone w moją stronę prawie nieostrożnie.
Ach! jakąż jest rozkoszą oglądać bezbożnie
To wszystko, czego nie ma na fotografii.

Wszystkie dnia mego sprawy są tylko marzenia,
Które noc rozprasza, sen z myśli wypłoszy;
Bo cóż da rozkosz wargom, gdy pragną rozkoszy.
Cóż może olśnić oczy, gdy pragną olśnienia.

Noc z tobą — to jest jedno, co jak haszysz działa,
Tylko jedno, w co można wierzyć bezprzytomnie.
I nie wiem, czy jest miłość oprócz twego ciała,
I wiem, że mnie nie kochasz, że zapomnisz o mnie.

W marcu wybrałem się na spektakl grupy aktorskiej Woda na Młyn, do której w zeszłym roku należałem i z którą zagrałem trzy spektakle. Tak się złożyło, że w ostatniej edycji były same dziewczyny, co musiało mieć wpływ na spektakl finałowy. Tak się również złożyło, że grały go dzień po Dniu Kobiet. Otóż składa się też tak, że dzień po Dniu Kobiet mam urodziny. No i kurwa powiedzcie mi, że to są przypadki.

Ten spektakl, zatytułowany „Indukcja”, był niezwykle kobiecy*. Nie tylko dlatego, że grały same laski, ale także przez tematy, jakich dotykał. W różnorodnych, magicznych, wyrafinowanych, bogatych wizualnie, muzycznie oraz emocjonalnie scenach dziewczyny rozpracowywały rodzaj męski. Ścielił się nawet męski trup, co prawda według mnie tylko symboliczny, ale zawsze. Zresztą to też można było interpretować. Szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego spektakl miał taki tytuł, bo dla mnie indukcja, czyli wprowadzenie, to takie nic nie znaczące słowo. A treści było tu niemało. To spektakl o przyjaźni wśród kobiet, ich współzawodnictwie, walce o mężczyzn i z mężczyznami. Wniosek z przedstawienia wyniosłem mniej więcej taki: Fuck you, poradzimy sobie bez was. Chociaż wcale nie chcemy sobie radzić bez was. Ale możemy. Tylko że w sumie nie chcemy sobie bez was radzić, nie, nie poradzimy sobie bez was, ależ oczywiście że sobie poradzimy, fuck you. Taki cudowny splot myśli, wzajemnie się wykluczających i włażących na siebie jak nie przymierzając kopulujące futrzaki. Brzmi to złośliwie, a wcale nie miałem takiego zamiaru. Choć właściwie miałem. Ale nie, nie miałem. Ale trochę miałem.

To był kawał zupełnie dobrego teatru, mimo że po spektaklu koleżanki mówiły, że przygotowały go tak naprawdę dopiero w ostatnich dniach przed premierą. Chętnie zobaczyłbym to jeszcze raz. I nie dlatego, żeby porównywać i oceniać, ale faktycznie po to, żeby jeszcze raz zanurzyć się w ten cudowny, zwariowany kobiecy świat miliona warstw i pozornie chaotycznej złożoności.

*Muszę dodać, że „Indukcja” nie powstałaby, gdyby nie jeden facet – reżyser i współtwórca scenariusza Bartek Mazur. Oraz scenopisarka, współwłaścicielka teatru Młyn, dobra dusza grupy Woda na Młyn, a prywatnie także matka trojga dzieci, Natalia Fijewska-Zdanowska.

Cytat: Jan Lechoń, „Nieczystość”
Zdjęcia pochodzą ze spektaklu „Indukcja”, autor: F. Klimaszewski

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s