Potwornie łaknę kultury. Brak mi teatru, czytam przeraźliwie mało. Boję się, że głupieję.
Szło ich prawie czterdziestu.
Normalnie. Przy niedzieli.
I nagle jeden westchnął.
I wszyscy przystanęli.
Bo ogarnął ich zachwyt,
że księżyc świecił niebu.
Więc patrzeli nań, jakby
sroka patrzała w rebus.
Księżyc ma ten styl pracy,
no – że wschodzi i świeci.
Lecz poeci są tacy.
Ech, poeci, poeci.
Uwielbiam moją rodzinę, mój dom i moją pracę. Rodzinie i domowi poświęcam większość energii, zaś pracy – wiadomo, większość czasu. Od kiedy mamy Glorię, domyślacie się, że czasu mam jeszcze mniej. Jednak uważam, że czas jest z gumy, kiedy skutecznie się nim zarządza. Zawsze można wygospodarować chwilę dla siebie, najwyżej pozbawiając się części snu. Kiedyś, gdy miałem sekundę, od razu siadałem do kompa, by dokończyć jakiś amaktorski tekst lub chociaż spisać myśli. Ale od jakichś dwóch lat częściej niż przed kompem ląduję w garażu lub w ogrodzie. Od kiedy mieszkam w domu na wiosce, uwielbiam słuchać ptaków w zachodzącym słońcu, a gdy słońce już zajdzie – wdychać zapach wieczoru i rozkoszować się cichnięciem świata. I przy okazji obserwować samoloty podchodzące do lądowania w Modlinie. Tak czy inaczej kompa używam już niemal tylko w pracy.
Tak, natura dobrze mi robi. Ale coraz częściej czuję, że brakuje mi kultury. Nie chodzi o to, że na wsi jest ona niedostępna – w czasach netflixów dostęp do treści kultury nie jest żadnym problemem. Zresztą i z tego czasem korzystam – w styczniu w jedną noc łyknąłem cały sezon „Ślepnąc od świateł”, który uważam za absolutnie genialny (co za rola Jana Frycza!). Wciąż czytam książki, ale cholernie mało. Jakimś cudem wreszcie obejrzałem „Trzy billbordy za Ebbing, Misouri” (fantastyczne aktorstwo, Oscary dla McDormand i Rockwella mówią same za siebie). Brakuje mi teatru. Owszem, bywam, i to nawet na mojej wiosce, ale zbyt rzadko. W kinie zjawiam się głównie po to, żeby przywieźć Idę i Emmę, a samemu uzupełnić jakieś zakupy lub zrobić inną zaległą rzecz nie związaną z kulturą czy rozwojem osobistym. To samo w domu. Po prostu zamiast czytać, obejrzeć film czy nawet posłuchać muzyki, idę do garażu, by złożyć jakieś nowe sprytne udogodnienie dla ogrodu, albo przyglądam się nowemu pączkowi, który niespodzianie wyrósł przez noc. Wszystko fajnie, ale… Kurwa, czy ja czasem nie ja głupieję?!
Nie, proszę państwa. Wiem, że do tego wszystkiego wrócę, gdy Gloria trochę podrośnie. Będziemy znów chodzić do teatru wspólnie z Mo, a może także z dziećmi. Będziemy oglądać filmy i czytać książki. Wrócimy do kultury, a kultura wróci do nas. Zanim jednak to zrobimy, trzeba wykonać jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz. Absolutnie konieczną i bezdyskusyjną. Ale o tym za tydzień.
Wiersz na początku: „Dziwny wypadek na rogu Nowowiejskiej”, Konstanty Ildefons Gałczyński
Wszystko ma swój czas. Na kulturę także przyjdzie jeszcze pora:)
PolubieniePolubienie
Dziękuję za wsparcie 😁
PolubieniePolubione przez 1 osoba