Ten spektakl to studium polskiej klasy średniej, polskiego kapitalizmu, a może kapitalizmu w ogóle. Czyli historia sukcesu i porażki. Opowiedziana z inteligencją i swadą, dobrze napisana i fantastycznie zagrana przez Jowitę Budnik.
To przeniesienie na deski teatru słynnego pytania „Jak żyć panie premierze?”, z sugestią, że trudniej, kiedy jest się wykształconym człowiekiem z pozycją i pieniędzmi. Bo wtedy łatwiej te rzeczy stracić, a konsekwencje są dużo większe. Kiedy zaś mowa o kobiecie, sprawa się komplikuje tak bardzo, jak tylko można.
W pierwszej części spektaklu bohaterka jest silną businesswoman, tą w oczywistym znaczeniu supermenką, która na własnych barach niesie cały służbowy wszechświat. Rozstawia po kątach asystentki i jest przekonana, że nic bez niej nie może się odbyć. Mam wrażenie, że w tej części tekst nie jest gorzki, lecz zabawny, złośliwy, ale ciepły, w stylu „któż z nas nigdy nie gnoił stażysty?”. Możliwe, że autorka pisze tu wprost o sobie – Dorota Macieja przez wiele lat piastowała wysokie stanowiska w publicznej telewizji, a także pracowała w ogolnopolskich gazetach. Dodam, że jest tu bezpośrednie nawiązanie do Wprost z czasów Marka Króla. Jowita Budnik jest w tym fragmencie pełną energii babką, która silną ręką dzierży ster i w pracy, i w domu. Traktuje pracowników jak przygłupie maszynki, a swojego faceta jak przedłużenie własnego mózgu. Zaś on, jak to facet, z wygody to przyjmuje, tylko że prędzej czy później od niej odchodzi. Jest to tyleż śmieszne, co smutne, i to zarówno dla kobiety (silnej jak Supermenka, albo nie), jak i dla mężczyzny.
Oczywiście Supermenka traci swoją superpracę. Każdą pracę można stracić, ale gdy straci się taką, w której się było kierownicą i silnikiem w jednym, to upadek jest tym boleśniejszy. I nasza superwoman musi się zmierzyć z nowymi wyzwaniami. Kosmetyczka, buty Jimmy Choo i sojowe latte odchodzą do historii, gdy problemem jest utrzymanie znośnego stanu lodówki. Supermenka da sobie radę: po prostu redukuje zakupy do kaszy i bułki z Biedronki, a czas spędza na wydzwanianiu po znajomych redaktorach naczelnych i słuchaniu tłumaczeń, dlaczego nie wydrukują jej tekstów. W dodatku dzieci już dawno dorosły i nie mają ochoty słuchać o problemach matki, były mąż jest byłym mężem, a obecny facet nawiał z młodszą. Nic dziwnego, że wokół Supermenki zaczyna się kręcić nowy duch: alkohol.
Ale przedstawienie Teatru Gudejko, które widziałem w teatrze Kamienica, nie jest smutne. Trochę melancholijne, ale przecież właśnie o to chodzi. Bohaterka przechodzi transformację od „po trupach do celu” do „żyję i dlatego jestem super”. W tym roku zarobiłam może pięć tysięcy – konstatuje Supermenka i przypomina sobie, że do niedawna taka kwota nie starczała jej na przeżycie miesiąca. Okazuje, że da się żyć tak, jak niektórzy podobno żyją – za ułamek tego, co zarabia „warszawka”. Okazuje się, że autobusem też można się poruszać, a zakupy robić za kilka złotych. I najważniejsze: okazuje się, że wtedy widzi się więcej, albo tylko lepiej. To wszystko prowadzi do prościusieńkiej, ale poruszającej puenty. I z tą puentą, jak zawsze w przypadku dobrego teatru, wraca się do domu, czy się jest w podobnej do Supermenki sytuacji, czy nie.
W warstwie tekstowej spektakl składa się z licznych błyskotliwych myśli i obserwacji. Plus kilku subtelnych wycieczek pod adresem kolegów z branży medialnej, przedstawicieli inteligencji, czy płci (Równouprawnienie to wymysł leniwych mężczyzn). To świetny kawał analizy współczesności. Ale nie byłby taki, gdyby nie znakomite aktorstwo. Ja w ogóle uwielbiam monodramy. „Maria Callas. Master Class” z Krystyną Jandą czy „Porozmawiajmy po niemiecku” z Zofią Wichłacz były jednymi z najlepszych rzeczy, jakie widziałem w życiu. Jowita Budnik spełnia tutaj swoje zadanie znakomicie. W ciągu dwóch godzinnych aktów utrzymuje stałą uwagę widzów, jest różnorodna (strofuje, pije, płacze, śpiewa, krzyczy, pali, smędzi, tańczy na rurze bez rury), ale przede wszystkim jest. Wiarygodnie. Bo teatr to człowiek, w końcu nie przychodzilibyśmy do teatru, gdybyśmy nie mogli zobaczyć samych siebie w krzywym zwierciadle.
Każdy z nas jest życiowym supermenem, a zwłaszcza kobiety. Z drugiej strony, czy musimy zawsze być najlepsi? Pewnie nie trzeba iść do teatru Kamienica na „Supermenkę”, by odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ale można i warto.
„Supermenka” w teatrze Kamienica
Przedstawienie Teatru Gudejko
Reżyseria: Jerzy Gudejko
Autorka: Dorota Macieja
Występuje: Jowita Budnik
Napisałaś tą recenzje tak, że wrócę do domu i zacznę szukać biletów!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
*Napisałeś, sorry ale w ferworze czytania naprawdę „zobaczylam” fleksję sugerując kobietę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha, spoooko! Napisałam, a potem podrapałam się po jajkach. 😂😜
PolubieniePolubione przez 1 osoba