Już się zastanawiałem, czy Amaktor nie zdechnie śmiercią naturalną. Ale dzięki pozytywnemu zbiegowi przypadków – który oczywiście nie mógł być przypadkiem – po długich dywagacjach podjąłem decyzję, że nie. A żeby nie było nudnego miauczenia, na końcu tego tekstu przytaczam anegdotkę zwiazaną z Gwiezdnymi Wojnami.
Ten rok był dla mnie wyczerpujący. Przez większość czasu wykańczałem dom, który wciąż nie jest wykończony. Pozostały czas spędziłem na przygotowywaniu ogródka, przyzwyczajaniu się do mieszkania na wsi, godzinach spędzonych w aucie i jeszcze raz sprzątaniu. Garstkę czasu, która mi pozostała, strawiłem (dosłownie!) na imprezach, których w tym roku zrobiliśmy więcej niż kiedykolwiek.
No i zmieniłem pracę. Jestem nie do opisania zadowolony z tego ruchu, i to dotyczy zarówno pieniędzy, jak i satysfakcji z roboty. Każda zmiana pracy wymaga zaangażowania i czasu, i rodzi stres. Ale praca na samodzielnym stanowisku kierowniczym w marketingu – dziale, który odpowiada za rzeczy niepodlegające wymiernej ocenie, bo bazują na estetyce czy też wyczuciu – jest stresująca dziesięć razy bardziej. No nieważne. Mam to już za sobą i jest mi coraz lepiej.
Problem jest taki, że na tym wszystkim cierpi Amaktor. I generalnie mój tak zwany rozwój intelektualny. Przeczytałem w tym roku tylko 20 książek. Hmm, w sumie to i tak całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy tego okresu. W ostatnich miesiącach zastanawiałem się nawet, czy Amaktor nie padnie. Może mi się już znudziło pisanie? Ponad rok nie byłem w teatrze. Chętnie pisałbym o filmach, ale zawsze się okazuje, że zamiast jakiś obejrzeć, ląduję pijany u sąsiada. Bo co człowiek może robić na wsi?
Ale nie. Dość tego. Postanowiłem ogłosić nową nadzieję dla Amaktora. Dom stoi, jest w miarę samowystarczalny, podobnie jak dzieci. Mo jako tako przyzwyczaiła się już do kursowania codziennie do centrum Warszawy i jakoś z tym żyje. Wreszcie otworzyli nam cholerną obwodnicę, co oznacza, że wracając do domu nie stoimy już w korkach. W nowej pracy mniej więcej osiadłem. Mam trochę czasu, a to oznacza ryzyko mniejszej motywacji. I kiedy tak kombinowałem, analizowałem i biłem się z myślami, odezwała się do mnie pewna słynna marka teatralna. To nie mógł być przypadek, że proponują mi współpracę właśnie teraz. Kilka miesięcy temu po prostu bym odmówił, teraz zaś wyczekiwałem nowej współpracy teatralnej jak kania dżdżu. W styczniu, lutym i marcu mam już zaplanowane wizyty w dobrych teatrach na dobrych (mam nadzieję) spektaklach. I będę generalnie pisać więcej. Obiecuję to Wam, drodzy czytelnicy, ale głównie sobie. Powiedzialem. I co ważniejsze, napisałem, bo co nie jest napisane, to nie istnieje.
Przy okazji: kto widział już nowe „Gwiezdne Wojny”? Ja jeszcze nie, za to przeleciałem kolejny raz przez wszystkie poprzednie części. Przypomniałem sobie, że kocham Natalie Portman (za aktorstwo, za kobiecość i za bycie Natalie Portman). Oraz że w ogóle „Gwiezdne Wojny” to jest to. I to nie tylko dlatego, że jestem z pokolenia, które zostało na nich wychowane.
Wszyscy twierdzą, że George Lucas od początku miał rozpisaną sagę „Gwiezdnych Wojen” na trzy trylogie. Czy to czysta prawda czy czysty PR, nie wiem. Wiem jednak, że nie od razu wpadł na pomysł, by szczegóły fabuły zachować w doskonałym sekrecie. Przed nakręceniem pierwszej części „Wojen” aktorzy pożyczali swoje egzemplarze scenariusza wszystkim wokół i nikt się tym nie przejmował. Jednak już podczas kręcenia „Imperium kontratakuje” Lucas był tak ostrożny, żeby nie wyciekł najważniejszy wątek – to, że Luke jest synem Dartha Vadera – że aktorzy w ogóle nie mieli kluczowej kwestii I am your father w swoich scenariuszach.
Dopiero tuż przed kręceniem tej sceny, siedząc w garderobie, Mark Hamill dowiedział się od reżysera, co tak naprawdę za chwilę ma zagrać. Był zszokowany, i o to właśnie chodziło. Reżyser powiedział: Wykorzystaj to, co teraz czujesz, do zagrania tej sceny. I dodał: Wiesz tylko ty, ja i George. Jeśli to wypłynie przed premierą filmu, będziemy wiedzieli, że to przez ciebie. Hamill musiał utrzymać tę tajemnicę przez ponad półtora roku. Wreszcie doszło do uroczystego pierwszego seansu. Wszyscy aktorzy, ubrani na galowo, oglądali scenę walki Luke’a z Vaderem w Mieście w Chmurach. Kiedy poleciała ręka z mieczem Skywalkera, a Vader wypowiedział swoją słynną kwestię, przez kino przeleciał szmer szoku i ekscytacji. Wtedy Harrison Ford odwrócił się do Marka Hamilla i powiedział swoim niskim, jakby znudzonym głosem: No dzieciaku, tego mi kurwa nie powiedziałeś!
Ogłaszam nową nadzieję dla Amaktora. Wskrzeszam go z całą mocą i zaangażowaniem. Dom jest fajny, wykańczanie go mniej, ale można to wytrzymać. Na dłuższą metę nie da się jednak wytrzymać zacofania. Bo kiedy się nie bywa, nie czyta, nie ogląda i nie pisze, to się robi tylko jedno: głupieje.
Przy okazji życzę Wam, drodzy czytelnicy, na nowy rok tego samego: nowej nadziei.
gratulacje, powodzenia…
niestety jako zagorzały fan SW po raz pierwszy wyszłam z kina w trakcie filmu… to chyba brak Hana Solo zdecydował…
PolubieniePolubienie
U, no to moc chyba nie była z Tobą 😉
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie nie… 😉 może drugie podejście będzie lepsze póki co jestem na nie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiesz, pewnie liczy się też nastawienie. Dla mnie SW to jest po prostu dobro i tyle 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z Gwiezdnych Wojen oglądać mogę tylko serię pierwszą (najstarszą). Im nowsze tym przerost formy nad treścią mnie jakoś zniechęca.
Nadzieje nowa niech zachowa w sobie trochę nadziei starszej i będzie dobrze
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hehe, dobre.
PolubieniePolubienie
Pisz, Amaktorze! Życzę Ci udanego roku 2018!
Ja też kocham Natalie Portman, a Amidala to moja ulubiona postać GW 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję i wzajemnie! Padme rządzi. Gdy umiera, płaczę jak bóbr. I zdaje się że właśnie ona wypowiada te słynne słowa: Dzień, w którym przestaniemy wierzyć w demokrację będzie dniem, w którym ona przestanie istnieć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo możliwe, że to jej słowa. A scena jej śmierci wycisnęła z moich oczu wiadro łez…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Fizycznie wszystko z nią w porządku, a jednak gaśnie. Straciła wolę życia.” Genialne. Ale chyba niezbyt wiarygodne – kobieta nie chciałaby żyć urodziwszy dzieci? Nieważne, Moc jest.
PolubieniePolubione przez 1 osoba