Holly fag #1

Jeśli spytalibyście mnie, co jest najbardziej aktorską czynnością świata, długo bym się nie zastanawiał. Może myślałbym o podrywaniu albo umieraniu, ale tak naprawdę wybór jest jasny: najbardziej aktorska czynność świata to palenie.

Nie wiedziałem wtedy, jak się naprawdę nazywał, ale doskonale wiedziałem, kim jest. Od Kercelaka po Tłomackie, od placu Broni po Halę Mirowską, na Nalewkach, na Gęsiej, na Miłej, na Lesznie wszyscy wiedzieli, kim jest ten niski, wesoły i straszny goj. Kołysząc się na pałąkowatych nogach, Kum Kapica niespiesznie promenował po chodniku, marynarka rozpięta, kciuki zatknięte w kieszonkach marynarki, w zębach papieros w rogowej lufce.

Chyba w każdym filmie jest taka scena: zwolnienie, cisza, kamera skierowana na aktora, a najlepiej aktorkę, która sięga po papierosa, wkłada go do ust, patrząc gdzieś w dal, i zapala go, wciąż myśląc o czymś ważniejszym. Po czym zaciąga się i odsuwa od siebie papierosa, tak jakby odsuwała problem. Ale to właśnie ten jej problem jest bohaterem sceny. Bohaterka nic nie mówi, ale widz widzi, że z czymś się zmaga. I albo już wie, co to za kłopot, albo jeszcze nie, ale chce się dowiedzieć, a wtedy ta scena jest jeszcze ciekawsza! Papieros w filmie może spełniać najróżniejsze funkcje. Może być powodem do rozpoczęcia rozmowy, jak w scenie z „Kawy i papierosów” Jarmuscha, w której Iggy Pop i Tom Waits spotykają się, za bardzo nie wiedząc po co. Ustalają, że obaj rzucili papierosy, a skoro rzucili, to mogą spokojnie zapalić. Palą, popijają kawę i tyle. Papierosy są katalizatorem w tej nieudanej próbie porozumienia. W „Brokeback Mountain” pety są czymś więcej: odskocznią, jakimś sposobem zapomnienia albo radzenia sobie z tęsknotą i samotnością. Pełnią rolę zastępczą, tak jak w życiu, bo dokładnie do tego zostały wymyślone. W „Śniadaniu u Tiffany’ego” mają jeszcze inną funkcję – po prostu wypełniają cały film.

Audrey Hepburn jako Holly Golightly pali w tym filmie non stop. Pali różnie, ale głównie seksownie. Jej bohaterka jest damą do towarzystwa, a taka musi palić. Kiedy Holly podsuwa głowę, by pozwolić otaczającym gentlemanom zapalić sobie fajkę, mężczyźni wokół po prostu kipią. I trudno się dziwić – każdy jej ruch jest zmysłowy. Wiele osób (w tym podobno reżyser „Śniadania”) twierdziło, że Audrey odarła rolę z seksu. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Może i nie miała wielkich cycków, ale do cholery, wielkie cycki nie są seksowne, tylko przegięte! Przez tę nieoczywistość, przez traktowanie swojego delikatnego ciała pozornie aseksualnie, Holly jest tak niepokojąca, jak to tylko możliwe. Dam sobie łeb uciąć, że większość z nas facetów oddałaby wiele za taką sąsiadkę. Ta niepokojąca, może nawet androgyniczna seksualność, idealnie mi pasuje do czasu „Śniadania u Tiffany’ego”. Rzecz dzieje się na początku lat sześćdziesiątych, dekady pełnej imprez i intensywności. Seks jest tu w domyśle, ale jest jak jasna cholera. No i są też papierosy. Palenie jest tu na miejscu, palenie jest tu normalne, palenie jest tu dobre. I palenie nie ma tu końca. Praktycznie w każdej scenie jest fajek. Nawet na plakacie reklamującym film jest Holly z długą fifką, którą dzierży jako coś w rodzaju totemu.

Ta fifka jest bohaterem pewnej słynnej sceny. Wielka biba w kamienicy na Upper East Side – najbardziej prestiżowej części Manhattanu – jest wypełniona dymem. Oraz rozpustą godną nowojorskiej śmietanki. Reżyser Blake Edwards wymyślił, że aby pokazać beztroski charakter Holly i jej przyjaciół, zastosuje wobec aktorów prosty trick. Zamówił skrzynkę szampana, jakby nigdy nic spił ich i pozwolił bawić się na całego. Kicają, szczypią roztańczone tyłki, robią głupie miny i i śmieją się do swoich odbić w lustrze, a bezimienny kot skacze po nich i obserwuje z góry. Ale jeśli myślicie, że to był czysty wygłup, to jesteście w błędzie. Była to podobno najtrudniejsza i najdłuższa scena do nakręcenia. Mimo pozorów improwizacji, większość ruchów i gestów była w scenariuszu. I choć nie było ich w oryginalnej powieści Trumana Capote, to jest ten moment, który pamięta każdy widz na świecie. Obok pewnie innych słynnych momentów: sceny z gitarą, no i sceny ze śniadaniem zjedzonym naprędce przed witryną sklepu jubilerskiego Tiffany’s. Do tych scen jeszcze przejdziemy, ale muszę przypomnieć o dymie. Bez dymu nie byłoby imprezy u Holly. Jest wszechobecny, wdycha go nawet kot zwany po prostu Kotem. Tu palą wszyscy i robią to bez przerwy. Holly korzysta ze swojej słynnej fifki, jakby było to insygnium władzy nad męskimi duszami zwabionymi do jej gniazdka modliszki. Fifka wkurwia Kota, podpala fryzurę jednej z uczestniczek i generalnie drażni, będąc w centrum uwagi. Bo paleniem Holly zwracała na siebie uwagę.

No właśnie. Dlaczego taka głupia czynność jak palenie miałaby być aktorska? Nie więcej niż połowa ludzi pali, czy można mówić o ludzkim zachowaniu? I czy to jeszcze jest humanizm? Jasne że tak. Bo ludzie sięgają po papierosy z jednego powodu: żeby się za nimi chować. Żeby wyrazić siebie, gdy inaczej się nie potrafi. Albo by nie powiedzieć czegoś, co ciśnie się na usta. A w aktorstwie najciekawsze jest to, co nie wyrażone. Właśnie to, co chowa się między wierszami.

CDN

PS. „Fag” w londyńskim slangu oznacza papierosa. Połączenie Holly Fag wydało mi się zgrabnym tytułem dla tego tekstu i nie ma to nic wspólnego z amerykańskim „pedzio”.

Cytat: Szczepan Twardoch, „Król”

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s