Kopulodrom #2

Jeśli uważacie, że o seksie nie powinno się gadać, tylko go uprawiać, pewnie macie rację. Zanim jednak wskoczycie do sypialni, zapraszam na kilka słów o seksie w sztuce filmowej. Nie w pornografii, tylko w prawdziwym filmie, w którym mowa o bzykaniu jest jakby przy okazji.

Śpiewaj o Muzo, jakiemi przymioty
Można jebura zyskać wieniec złoty!
Śpiewaj rozkosznie pełna ognia Feba!
Niech pozna Naród, jak jebać potrzeba!

Kiedy kręcili „Big Lebowskiego”, Jeff Bridges ciężko pracował, ale też świetnie się bawił. Postanowił więc zabrać swoją żonę i córki na plan. Czuł, że powstaje coś wyjątkowego i nie mylił się. Na ich wizytę wybrał dzień, w którym miał kręcić scenę snu Kolesia. Pamiętacie? To ten moment, kiedy Dude jest naćpany i wizualizują mu się przedziwne rzeczy z seksualnymi kręglami na czele. Przelatuje wtedy pod zastępem cheerleaderek w spódniczkach jako puszczona przez kosmicznego gracza kula bowlingowa. Kiedy kręcili tę scenę, Bridges leżał na czymś w rodzaju deskorolki, no i miał pojechać między dziesiątką par seksownych nóżek. Nie zdziwił się może zbytnio, kiedy zobaczył między pierwszą z nich… kępę kruczoczarnych włochów, wystającą spod majtek. Pod następnymi majtkami było to samo. Gdy wjechał między łydki kolejnej cheerleaderki, patrzył już instynktownie: niesforne czarne wici wystawały spod bielizny. I dalej to samo. Aktorki grały jakby nigdy nic, a Jeff Bridges zaczął tarzać się po deskorolce ze śmiechu. To jego własna żona i własne córki spreparowały ten atak włochatego seksu – wymyśliły intrygę i wciągnęły w nią wszystkie aktorki grające w tej scenie. Teraz za każdym razem, gdy ją widzę, wyobrażam sobie słodkie kępy wyzierające spomiędzy ud i też tarzam się po podłodze.

Cóż tu mówić, rola Jeffa Bridgesa w tym filmie jest genialna. Ale ten film po prostu taki jest – kultowy, śmieszny, zaskakujący, dziwny, odjechany, chory, mądry i głupi. Jego główna wartość polega chyba na tym, jak dobrze dobrani są aktorzy. Podobno scenariusz był pisany pod kątem kilku osób, przede wszystkim jednak Jeffa Bridgesa i Johna Goodmana.

Goodman powtarza od lat, że „Big Lebowski” jest jego ulubionym filmem spośród wszystkich, w których zagrał. Na planie bawił się znakomicie. Jego Walter Sobchak to genialna rola – potomek polskich imigrantów, weteran wojny w Wietnamie, pasjonat broni i gość cierpiący na ataki niepohamowanej agresji. Absolutnie pewny siebie, kiedy wykłada Kolesiowi swoją interpretację wydarzeń, w które tamten się wplątał. Jednocześnie każe się zamknąć Donny’emu, którego traktuje jak swoje niedorozwinięte dziecko (bo i tamten się tak zachowuje). I za chwilę wybucha z powodu przekroczenia zasad, dla których gotów jest zabić. Za każdym razem umieram ze śmiechu w trakcie sceny z grożeniem pistoletem. Minutę później Walter i Dude wychodzą i dyskutują na parkingu. A za nimi odbywa się dramatyczna scena: policjanci szturmują kręgielnię, by aresztować wariata, który wymachiwał naładowaną bronią. Tymczasem on dziamgoli z kumplem tuż obok, nieświadomy niczego albo tak wyluzowany. Dla mnie to fenomenalna nabijka z amerykańskiego społeczeństwa. Wychowują agresywnych wariatów, chołubią ich poświęcenie w idiotycznych wojnach, które wymyśla garstka polityków, a potem, gdy ci sami wariaci stwarzają zagrożenie, nie potrafią ich ani powstrzymać, ani nawet zidentyfikować.

– W co wierzysz?
– W seks i śmierć. Dwie rzeczy, które przeżyję w życiu jeden raz.

No właśnie, miałem mówić o seksie. Jedną z najlepszych ról w filmie jest mistrz kręgli i pedofil recydywista o imieniu Jesus, grany przez Johna Turturro. Grany bosko, jak na imię postaci przystało. Turturro pozwolił sobie na sporo improwizacji. Fenomenalnej! Jesus liżący kulę do kręgli, wcześniej wytartą w równie seksualnym geście, jest tak śmieszny, ohydny i obrazoburczy, jak to tylko możliwe. Turturro wzbijał się na szczyty sztuki aktorskiej, ale potem strasznie się tego wstydził. Czy chodziło o zbyt bliskie religijne konotacje, czy po prostu o to, że takie gesty po angielsku są przesadnie dosłowne (lizanie kuli = lizanie jaj), w każdym razie aktor nie mógł siebie oglądać w tym filmie. Choć był tu przecież jedną z najbardziej zapamiętywalnych postaci. Może i Turtrro wstydził się roli Jesusa, ale stworzył ją perfekcyjnie. Najzabawniejsze jest to, że był jej twórcą od początku do końca. Bracia Coen widzieli go 10 lat wcześniej w nowojorskim Public Theater w sztuce „Mi Puta Vida” („Moje kurewskie życie”), gdzie grał właśnie takiego zboczylasa. Reżyserom spodobała się ta postać i wpisali ją w scenariusz „Lebowskiego”, kiedy był jeszcze w powijakach. A podczas kręcenia filmu pozwolili Johnowi Turturro pobawić się tą postacią. Czy wiecie, że sceny z Jesusem są jedynymi improwizowanymi fragmentami filmu? Cała reszta – dosłownie każdy „man” i każdy „fuck” – były w scenariuszu. Aktorzy zgodnie mówią: nie ma improwizacji w filmach braci Joela i Ethana Coenów. Z tym drobnym wyjątkiem: Jesusem. „Wyrucham was w wasze żałosne dupy. Nikt nie robi sobie jaj z Jesusa!” – mówi Jesus i kieruje swoje wyuzdane paluchy w stronę bandy Kolesia. Odpowiada mu cisza i kilka najgłupszych słów, jakie zostały kiedykolwiek wypowiedziane w filmie: „Ta? E… To ten, jakby… twoja opinia, stary”.

Zastanawiam się, dlaczego „Big Lebowski” skojarzył mi się z seksem. Przecież ten film jest o nieudacznikach, leniach i wariatach, co to ma wspólnego z najpiękniejszą czynnością na świecie? Chyba jednak sporo. Każdy z nas jest trochę wariatem i każdy częściej lub rzadziej zahacza o seks. The Dude abides – Koleś pozostaje – brzmi podsumowujące zdanie w tym filmie. Pozostajemy ludźmi. Bo jesteśmy świrnięci, pół życia nam się nie udaje, a powstajemy z seksu i dla seksu. Seks pozostaje, koleś.

– W każdym związku sprawę komplikuje seks. Nawet kiedy go nie ma.
– No to lepiej żeby był.

Cytaty: Aleksander Fredro, „The Big Lebowski”, Woody Allen

2 uwagi do wpisu “Kopulodrom #2

  1. Brawurowe zestawienie filmu i tematu, świetnie napisane (jak zwykle) choć o sam sex ledwo się otarłeś ale może to i lepiej 😉 Również bezgranicznie kocham Big Lebowskiego a moja ulubiona scena to rozsypywanie prochów na klifie. No i dzięki temu filmowi odkryłem wspaniałego drinka 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak, rozsypywane prochy są fenomenalne. Może nie powinienem, ale rechoczę co najmniej tak samo jak wtedy, kiedy Dude kombinuje z zablokowaniem drzwi przy pomocy krzesła, po czym okazuje się, że drzwi otwierają się na zewnątrz.
      Dzięki za miłą opinię. 😁

      Polubienie

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s