Czego tak naprawdę nauczyła mnie szkoła aktorska #2

Trzy lata temu rozpocząłem szkołę aktorską i założyłem tego bloga. Czas na podsumowanie – co właściwie otrzymałem? Trudno oczekiwać od rocznej szkółki weekendowej, że nauczy aktorstwa. A jednak ta przygoda dała mi więcej, niż mógłbym przypuszczać.

fma1

Chyba wczoraj minęła trzecia rocznica założenia tego bloga. Jeszcze kilka tygodni temu myślałem, że wyczerpałem temat. Dziś mam wrażenie, że po prostu sam byłem wyczerpany. Z nową energią i nową inspiracją postanawiam więc podsumować przygodę z aktorstwem.

No bo nie oszukujmy się, to nie było więcej niż tylko przygoda. Ludzie uczą się aktorstwa latami, i w trakcie tych lat nie schodzą ze sceny. Ja zaś stałem na deskach teatralnych kilka razy, za kamerą zaś prawie nigdy. Nie potrafiłbym statystować, a tym bardziej przechodzić wyczerpujących castingów. Robię co innego w życiu i wiedziałem, że nie zmienię zawodu. Po co więc było to wszystko? Kiedy analizuję, co dała mi tak naprawdę szkoła aktorska, uświadamiam sobie, że przed nią byłem trochę innym człowiekiem. Byłbym w nieco innym miejscu teraz, gdybym jej nie skończył. Dzięki aktorstwu, temu pozornemu udawaniu kogoś innego, stałem się bardziej sobą – bardziej ludzki.

PATRZENIE W OCZY

Co to znaczy właściwie „być bardziej ludzkim”? Kiedy dobrze zastanowisz się nad istotą człowieczeństwa, wychodzi, że jest nią komunikowanie się z drugim człowiekiem. Oczywiście jest na to mnóstwo sposobów, choćby mowa, ale najważniejszym jest spojrzenie. Od oczu nie ma ucieczki. Człowiek coś mówi, ale co tak naprawdę myśli, wyrażają jego oczy. Dlatego właśnie aktorstwo opiera się na przeżywaniu – bo wtedy oczy mówią to, co siedzi w postaci (czyli w aktorze jako nośniku). Nie wiedziałem tego kiedyś! Oczy znaczą bardzo wiele. Sam fakt, że nie patrzysz rozmówcy w oczy już coś oznacza – na przykład to, że się go boisz. Taka wiedza przydaje się w biznesie, w podrywie i w ogóle zawsze. Obojętnie jaka jest treść rozmowy, zawsze możesz sobie „podłożyć” coś zupełnie innego i pozwolić to przekazać swoim oczom. Jeśli tylko twój rozmówca jest odrobinę wrażliwy, odbierze ten komunikat. A tylko pewny siebie człowiek nie boi się wpatrywać innym w twarz.

RUCH

Wiadomo, że ruch jest ważny w wielu sytuacjach aktorskich. Ale w życiu nie chodzi o skakanie po walących się budynkach czy udział w konkursach tanecznych. W ogóle nie chodzi o ruch, lecz o świadomość ciała. Mówiąc „ruch” mam na myśli także „bezruch”, czyli dokładnie świadomość tego, co się robi z rękami, nogami i w ogóle ciałem. Kiedy coś mówisz i jednocześnie międlisz nogami na wszystkie strony, nie przekażesz właściwie treści. Co najwyżej przekażesz komunikat: sam nie wiem, co chcę powiedzieć. Albo: dlaczego ludzie palą? Głównie dlatego, że nie wiedzą co robić z rękami. Otóż z rękami nie trzeba nic robić, mogą sobie swobodnie zwisać wzdłuż ciała. To nie wygląda dziwnie ani źle, ale (prawie) nikt tego (prawie) nigdy nie robi. Dlaczego? Ze strachu. Boimy się być sobą, lubimy się chować za czymkolwiek – okularami, papierosem albo niepotrzebnymi ruchami. Tymczasem kiedy staniesz wygodnie, rozluźnisz się i nie robisz nic, możesz swobodnie rozmawiać, skupić się na myśli i na obserwowaniu reakcji rozmówców. Jesteś bardziej wyciszony, skupiony i wrażliwy na to co się dzieje wokół. I nie chodzi o bycie sztywnym, tylko właśnie naturalnym. Po prostu bardziej ludzkim.

SZTUKA

Dzięki szkole aktorskiej zrozumiałem, że w życiu liczy się coś więcej niż praca, zarabianie kasy, wydawanie kasy, czy nawet założenie rodziny. Żeby naprawdę czerpać z życia, trzeba przyswajać piękno. Trzeba? Może to złe słowo, bo trudno czerpać przyjemność z życia, jeśli się jest do tego zmuszonym. Więc: warto. Warto posiąść umiejętność cieszenia się z piękna, doceniania dobrych rzeczy. Obojętnie jakich! Kobiet (albo jednej, ukochanej kobiety), pejzaży (albo jednego, ukochanego widoku z okna o zachodzie słońca), inżynierii (albo własnego porsche). Przypomina mi się fragment jednej z „Bajek robotów” Stanisława Lema: Wszechświat jest pusty, bo maszyna Trurla zaczęła robić Nic. Nie umiała przywrócić pciem i murkwi. Te dwa śliczne słowa są kompletnie do niczego niepotrzebne w życiu. Oprócz jednego: żeby cieszyć. A cieszyć mogą tylko człowieka wrażliwego, który docenia piękno słów. Ktoś powie: nie mam czasu na pierdoły. A może marnujesz go na rzeczy jeszcze bardziej niepotrzebne? Na przykład palenie albo oglądanie bezsensownych programów telewizyjnych, siedzenie na fejsie, czytanie bredni na pudelku, ciągłe zaglądanie na gazetę czy onet i wiele, wiele innych aktywności, z których nie czerpiesz nic? To strata czasu. Te rzeczy służą tylko do zapewniania się, że jeszcze nie umarliśmy. Sztuka ten cel spełnia o wiele lepiej.

CDN

4 uwagi do wpisu “Czego tak naprawdę nauczyła mnie szkoła aktorska #2

  1. O, tak, podoba mi się to, co napisałeś! Pokusiłeś się o podsumowanie 3 lat nauki aktorstwa i widać, że znakomicie ci ta szkoła posłużyła. Jesteś świadomym człowiekiem, znasz swoje priorytety, wiesz, jakie cele wyznaczać.. Szkoła była w tym pomocna, pewnie każdemu z nas przydałaby się taka nauka. Ale najczęściej szkołą aktorską staje się samo życie.. I uczy, uczy, uczy…

    Polubione przez 1 osoba

      1. Znaleźć i umieć właściwie na to spojrzeć, że to nie fanaberia, nie zachcianki, ale narzędzie, które ma służyć konkretnemu celowi. Czasem tak się dzieje, ze los, okoliczności stawiają nam na drodze różne zadania, różnych ludzi, a nawet przedmioty (np. książki), które są ważnymi wskazówkami. Tylko najtrudniej je odczytać, ale nic nie jest niemożliwe.

        Polubione przez 1 osoba

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s