Oddech miasta

W ostatnim tygodniu wakacji wyjechaliśmy całą rodziną w góry. Spędziliśmy cudowne kilka dni w spokoju Beskidu, tak że wcale nie chciało nam się wracać. 

IMG_1173

Polskie góry są przepiękne. Beskid Niski zachwycił nas, wprost powalił widokami i wodą zdrojową, tak obrzydliwą, że aż pyszną. Dość paskudny bungalow w ogóle nam nie przeszkadzał, bo spędzaliśmy w nim dosłownie ułamek czasu. Tydzień w Beskidzie to zdecydowanie za mało, żeby natchnąć się tamtejszym powietrzem i tamtejszymi widokami. By dotrzeć na miejsce, podróżowaliśmy długie godziny polnymi i górskimi drogami przez Polskę. Dodam, że nie wziąłem komputera. Nie. Wziąłem. Komputera!!! Bo cały oddech miasta postanowiliśmy zostawić za sobą.

Dzieci bawiły się całymi dniami w wodzie górskiego potoku, który przechodził przez nasz zabawny ośrodek. Zabawny, bo głównie nastawiony na dzieci, a jednak będąc tam, mieliśmy wrażenie, że jesteśmy emerytami. I w ogóle nam to nie przeszkadzało. Czytaliśmy książki, opalaliśmy się i oddychaliśmy. Po raz pierwszy od dawna byliśmy w miejscu zupełnie nieskażonym przez miasto. Mo mówi nawet, że odnalazła swoje miejsce na Ziemi. „Witać dzień takim widokiem, misieeeeek!” – jęczy przytulając się do mnie, po czym natychmiast krzyczy, że tu powinienem był zbudować dom, zamiast pod Warszawą. Dość spartańskie warunki mieszkaniowe z nawiązką rekompensowało nam fenomenalne jedzenie. Tak, głównie zajmowaliśmy się pochłanianiem. Pysznego, wiejskiego, nieprzetworzonego żarcia w ilościach hurtowych. Mniam.

Było nam strasznie przykro wracać. Po drodze zajrzeliśmy do wspaniałej fabryki artystycznej porcelany w Ćmielowie. To jedyne miejsce w Polsce, gdzie porcelanę robi się od początku do końca ręcznie. Te skorupki są prawdziwymi dziełami sztuki, wymagającymi precyzji, mnóstwa pracy, pieczołowitości i cierpliwości. Poza tym w budynku fabryki można posiedzieć w dwustuletnim piecu do wypalania skorup. Od dawna nieaktywnym, dla ścisłości. Przyjemnie było nasycić się czymś naturalnie pięknym pod koniec naszej przygody z górami. Dzieciom podobało się jeszcze bardziej niż nam.

Z przykrością wróciliśmy do hałasu i ciśnienia Warszawy. Od razu poczułem napięcie w ciele, zwłaszcza w kręgosłupie, którego nie czułem przez tydzień. Znów nie mogę spać do późna (co akurat dobrze dla prowadzenia bloga). Oboje z Mo złapaliśmy wkurwa, którego nie było przez ostatnie dni. I jak jasna cholera nie chciało nam się iść do pracy. Jednak człowiek potrzebuje bliskości z naturą. Istnieje w nas wszystkich przemożna potrzeba powrotu do korzeni. Coś jest faktycznie na rzeczy, bo wydaje się mnóstwo gazet, w których jest mowa o slow food, slow life, życiu w zgodzie ze sobą i z przyrodą. Fajnie, że właśnie teraz poczuliśmy to, moja żona i ja. Teraz, kiedy kupiliśmy dom i niebawem będziemy się do niego wprowadzać. Szkoda tylko, że nie postawiliśmy go w Beskidach. Bo choć blisko nas są drzewa, las i spokój, to jednak wciąż czuć oddech miasta.

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s