Zastanawiałem się nad zatytułowaniem tego tekstu „Miłość”, żeby było dwuznacznie. Ale jak jest dwuznacznie, to bywa zbyt jednoznacznie.
Otóż postanowiłem być miły. Wróć: postanowiłem zacząć być miły. Bo generalnie nie jestem – narzekam, krytykuję, jękolę. Na przykład kiedy słyszę w radiu Cher, zaczynam wyć jak krowa, to znaczy jak ona. Wtedy Mo wtrąca się: „Zarób jedną czwartą tego co Cher, to będziesz mógł ją krytykować”. Skubana materialistka, myślałby kto.
Albo gdy w telewizji idzie kolejna debilna reklama, w której aktorzy sprzeniewierzają się wszystkiemu, co wynieśli ze szkoły aktorskiej. „Pójdź i zagraj w takiej reklamie, zamiast udawać, że się znasz na aktorstwie” – mówi wtedy moja złośliwsza, choć piękniejsza, połowa.
Albo kiedy stoję w korku, tym bardziej, że mam świadomość, że gdy wyprowadzę się pod Warszawę, będę stał w korku dużo cześciej. Wtedy wnerwiam się, warczę i jestem burakiem. Jednoznacznie.
Postanowiłem to zmienić. Zawsze specjalizowałem się w złośliwych odzywkach i wrednych komentarzach. Najlepiej dwuznacznych. To znaczy takich, które wydają mi się inteligentne, ale problem w tym, że mogę się mylić. Dla mnie dwuznaczne, dla innych mogą być jednoznacznie głupie. Więc staram się być miły, co dziwi nawet moje koleżanki w pracy. Ale bycie miłym jest przyjemne. Od razu mnie bardziej lubią, albo przynajmniej mam takie wrażenie, bo oznaki sympatii też mogą być niejednoznaczne. Poza tym to całe wyzłośliwianie się i tak wynika tylko z kompleksów.
Zatem próbuję. Jestem miły. Idzie mi dość niesamowicie, jak powiedział król Julian.
- Cher? Czym jest mierność Cher wobec marności świata? Czym są jej krowie ryki w obliczu czarnych dziur, z których żaden dźwięk nie ucieknie? Czym jest zło złej muzyki wobec kruchości kruchego życia? Niech sobie wyje, a hurt jej w detal, to znaczy: na zdrowie!
- Reklamy? Są tylko dopasowane do grupy docelowej – debilne są dla debili. Możliwe też, że po prostu nie da się fajnie reklamować produktu w rodzaju mleczka do czyszczenia wanny. A aktorzy występując w nich wykonują tylko swoją robotę. Niech sobie reklamy lecą, a hak im w smak.
- Korki? Bogu dzięki za korki! W życiu bym się nie zmotywował, czy też raczej nie zmusił, żeby nauczyć się jakiegokolwiek wiersza czy tekstu, gdyby nie jazda samochodem. To znaczy stanie samochodem. A tak mogę sobie poćwiczyć głos i pamięć. A rozwój mi w mózg.
Wieloznaczność świata mnie olśniewa. Setki życiowych szans, wobec których stajemy co chwila, są cudowne. Miliony obrazków wokół nas składają się na piękno życia. A miliardy ton gówna, z którym borykamy się bez przerwy, jakoś dają się przeżyć. Ponarzekać sobie zawsze można na blogu. Co zamierzam niezmiennie czynić.