Ostatnio kompletnie nie mam czasu, siły, ochoty lub wrażliwości na tak zwaną kulturę wysoką. Teatry nie pracują, ambitne filmy mam chwilowo w dupie, a książki odłożyłem z powodów praktycznych: prowizorycznej przeprowadzki, a wkrótce kolejnej. I co tu dużo mówić – nie chce mi się. Dobrze, że chociaż parę razy byłem z żoną i dziećmi w kinie. Wolę seriale. I w ogóle kulturę masową.
Nasza – w sensie polska – kultura popularna jest tyleż fascynująca, co drażniąca. Oszałamia mnie jej nadętość, szafowanie wielkimi symbolami, ciągłymi odwołaniami do krwi i walki o ojczyznę. Mesjanizm onanizm. No cóż, trudno się dziwić, historię mamy nielekką, ale czy naprawdę nie można bez wielkiej symboliki i sarmackiego zadęcia? Z drugiej strony – w innych kulturach jest podobnie. Czym się różni symbolika Narodu Polskiego Wybranego od amerykańskiego patriotyzmu, oddawania czci żołnierzom, kultu broni i siły? Czy „Katyń” jest lepszy, czy gorszy od „Szeregowca Ryana” z Tomem Hanksem czy „Szyfrów wojny” z Nicholasem Cage’em? Nawiasem mówiąc, uważam te dwa filmy za wyjątkowo słabe. Za to „Katyń” jest genialny.
Skąd takie rozważania? Dawno nie byłem tak zestresowany jak teraz. Nic dziwnego – nigdy jeszcze nie wykańczałem domu, nie obsuwały się terminy, nie zwalały się na mnie kolejne przeprowadzki, ciasne budżety i trudne rozmowy. Problem w tym, że to zajmuje kawał mojego umysłu, za to niewiele czasu. Z braku umysłu jednak nie mam ochoty wykorzystywać czas, który mam, na kulturę. Krótko mówiąc nudzę się, a nie mam siły przestać. Z nudów zaczynam więc widzieć więcej wartości w popkulturze, niż pewnie jej jest. Czuję, że muszę coś zmienić. Wkrótce przeprowadzę się do nowego domu i to z pewnością będzie zmiana. Ale potrzebuję też czegoś innego. Jeszcze nie wiem co to będzie, ale mam już kilka projektów:
- Przez ostatnie miesiące znów zacząłem piwkować na zmianę z pociąganiem whisky. To jest wyraźnie związane ze stresem, a nie przyjemnością, a skoro tak, to nie mam wcale na to ochoty. Postanawiam zdrowo się spić i koniec z alkoholem. Spełniam to postanowienie pod koniec lipca z S. Dzięki, stary.
- I już zaczynam coś nowego: postanowiłem nauczyć się esperanta. Ten cudny język wymyślił Ludwik Zamenhof – polski lekarz, Żyd i idealista, który chciał widzieć ludzkie masy, porozumiewające się ponad podziałami prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem, niezależnym od języków narodowych i w niczym im nie przeszkadzającym. Coś genialnego. I jaki jest piękny! Mi tre sxatas lerni esperanton, gxi estas tre bela langvo!*
- Wreszcie mamy wakacje. Jedziemy w góry, a dokładnie jesteśmy tam od dwóch dni. Mieliśmy w tym roku nie mieć wypoczynku, ale w ostatniej chwili się zdecydowaliśmy. Bardzo tego potrzebuję. Wreszcie zajmę się moją rodziną. Ostatnio miałem wrażenie, że zaniedbuję moje trzy cudowne dziewczyny.
No właśnie, pewnie głównym hasłem kultury polo byłoby: rodzina jest najważniejsza. Mógłbym napisać jakiś elaborat na ten temat, ale w sumie… czy można się z tego nabijać?
* Niech mnie ktoś poprawi, jeśli napisałem bzdury!