Nowy obraz Spielberga to bajka na podstawie opowiadania Roalda Dahla. Rewelacyjna! Wzruszająca, zabawna, magiczna i tak niewiarygodna, że aż chce się w nią całkowicie uwierzyć.
„BFG” to adaptacja opowiadania Roalda Dahla z 1982 roku. Rozwinięcie tego skrótu to „Big Friendly Giant”, czyi po naszemu „Bardzo Fajny Gigant” i właśnie taki jest polski podtytuł filmu Spielberga. Pod tym samym tytułem na początku lat dwutysięcznych wydano powieść Dahla w Polsce. Autorem tego tłumaczenia był Jerzy Łoziński, ale książka została wydana kilka lat wcześniej pod tytułem „Wilkomilud”, w znakomitym przekładzie Michała Kłobukowskiego. Mam wrażenie, że polska adaptacja filmu więcej sięga po pierwotny przekład, niż późniejszy. A to ma ogromne znaczenie, ponieważ główny bohater używa uroczego języka złożonego z poprzekręcanych słów. Według Olbrzyma na świecie żyją Japączki, Jankęsy i Łezkimorsy, czyli po prostu Ziemiaki, a korzystają oni z telewizjera i radiosupła, jedzą jarzywa i warzyny, czasem wałęszą się i szwędzą, a także miewiają wielgromne mułskuły i sporo aniszumu. Zaś pobratymcy Wielkomiluda noszą takie imiona: Kęsochłap, Bachordept, Kościochrup, Ludodław, Mięsospust, Dziewogniot, Gardziełgryz, Juchożłop i Rzezikozik. Prawda że cudowne? Mark Rylance, który u Spielberga gra tytułowego giganta, mówi o tym języku, że jest to czysta poezja rodem z Szekspira. No nie da się tego Olbrzyma nie lubić!
Ale nie zawsze tak jest. Na początku poznajemy małą Sophie, która mieszka z sierocińcu i cierpi na bezsenność. Pewnej nocy, gdy cały ludzki świat śpi, a tylko ona jedna czuwa, przypadkiem trafia na olbrzyma. Jest sparaliżowana strachem, nie wie jednak, że ma on superwrażliwy słuch. Z daleka wyczuwa więc przyspieszone bicie serca dziewczynki, a skoro ona go już zauważyła, to nie ma wyjścia: musi ją zabrać ze sobą. W ten sposób Sophie trafia do Krainy Olbrzymów i zaprzyjaźnia z Bardzo Fajnym Gigantem, czyli BFG. Ja jednak wolę o nazywać go Wielkomiludem, wzorem boskiego tłumaczenia Kłobukowskiego.
Pierwsze sceny to obrazki rodem z horroru. Szybko jednak okazuje się, że BFG jest przyjaznym wegetarianinem, całkiem innym od pozostałych mieszkańców Krainy Olbrzymów. W przeciwieństwie do tej bandy gigantycznych przygłupów, odżywiających się ludźmi, on jeden ma pracę, i to bardzo odpowiedzialną, na styku wyobraźni z rzeczywistością. Wciąga Sophie w swój piękny i niepowtarzalny świat snów. A ona pokazuje mu ludzką rzeczywistość. I to od razu z grubej rury: BFG rozpoczyna przygodę z ludźmi od spotkania z angielską królową. Mówiłem, że to kompletnie niewiarygodne? Cóż z tego, jeśli jest urocze!
Jest tu mnóstwo znakomitego aktorstwa, mimo że technologia gra w tym filmie ogromną rolę. Choć Wielkomilud jest w większości wykreowany w komputerze, to jednak zagrał go aktor, i to nie byle jaki. Mark Rylance często współpracuje ze Stevenem Spielbergiem. Ten brytyjski aktor jest laureatem Oscara i BAFTY za drugoplanowe role filmowe, najlepiej znany jest jednak z ról teatralnych. Był także dyrektorem artystycznym szekspirowskiego teatru Globe w Londynie, od jego uruchomienia w 1995 roku aż do roku 2005. Jego BFG jest wielką kreacją. To prawdziwy człowiek, choć jest olbrzymem. Pełen uczuć, sprzeczności, naiwności, dobroci i prostej mądrości. Takiego człowieka może zagrać tylko wybitny artysta. Zaś Sophie grana jest pierwszorzędnie przez 12-letnią Ruby Barnhill, która z aktorstwem związana jest od najmłodszych lat za sprawą ojca-aktora. Steven Spielberg twierdzi, że szukał odtwórczyni roli Sophie przez 7 miesięcy. Zależało mu na aktorce brytyjskiej i w końcu znalazł ją w Manchesterze. Spielberg nie może się nachwalić, mówiąc o Ruby Barnhill, a Mark Rylance dodaje: Ruby potrafi przyjąć od Stevena profesjonalne uwagi i przełożyć je na grę w całkowicie naturalny sposób. To niewiarygodne!
Ani dorosły, ani dziecko w dowolnym wieku (może pomijając kilkulatki) nie będzie żałowało obejrzenia tej bajki. To wspaniała przygoda, a przy tym wzbogacająca i dająca sporo do myślenia o nas samych. Bo jak to w dobrym widowisku – teatralnym czy kinowym – bywa, nierealna bajka jest odbiciem otaczającej nas rzeczywistości. Teksty Roalda Dahla chyba znakomicie się filmuje. Ten autor napisał też „Charlie’ego i fabrykę czekolady”, genialnie zekranizowaną przez Tima Burtona z Johnnym Deppem w roli głównej. Czy to nie miłe, że „dorośli” reżyserzy biorą się za bajki, i to ze wspaniałym skutkiem? Cóż, ten film można opisać bardzo krótko: Bardzo Fajny Film! Szerzej, to cudna bajka dla dzieci i dorosłych, wzruszająca i zapadająca w pamięci. A jeśli chcecie jeszcze szerzej, przeczytajcie książkę i idźcie do kina. W dowolnej kolejności.
BFG – Bardzo Fajny Gigant
Na podstawie powieści Roalda Dahla
Reżyseria: Steven Spielberg
Muzyka: John Williams
Występują: Mark Rylance, Ruby Barnhill, Penelope Wilton, Rebecca Hall i in.
Uwielbiam tego typu słowotwórstwo. Zachęciłeś mnie bardzo do obejrzenia tego filmu. Ale ja też ci coś dam, związanego ze słowotwórstwem. „Wyprawa na żmirłacza” Lewisa Carolla w tłumaczeniu Roberta Stillera. http://adante.nazwa.pl/zbroiowisko/viewtopic.php?f=78&t=7269 Nie ma za co! 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Film oczywiście, ale bardzo polecam też książkę. Fenomenalna zabawa! I dzięki za link 😃
PolubieniePolubienie
No właśnie, książka, coś mi mózg przy poniedziałku nie działa do końca. Daj znać jak ci się podoba „Wyprawa na Żmirłacza” i strzeż się Bubołaków. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No i patrz, prawie zapomniałem! Przeczytałem żmirłacza, rewelacja! Świetnie płynąca poezja. Tak dobra, że nie mam żadnego pomysłu, żeby o niej napisać. Może kiedyś wpadnę na jakiś komentarz na poziomie. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba