Wyprowadziliśmy się. Opuściliśmy ciepły zakątek na Mokotowie, ale wciąż nie jesteśmy w naszym domu. Chwilowo mieszkamy u dobrych ludzi. Trwamy w zawieszeniu jak w czyśćcu.
Nowe życie zaczęło się wyprowadzką. Na czas, gdy wykańczają nam dom, wynieśliśmy się do pustego mieszkania przyjaciół. Tylko we dwoje, bo dzieci pojechały na wakacje natychmiast po zakończeniu roku szkolnego. Wymagało to wszystko sporej operacji logistycznej, stresującej jak cholera i już wprowadzającej niemałą zmianę w nasze życie. Cały majątek mojej rodziny zmieścił się do jednej ciężarówki poniżej 3,5 tony. Nic dziwnego, bo zostawiamy w starym życiu dosłownie wszystko i budujemy na nowo – od kibla po pralkę – ale to jednak trochę smutne. W każdym razie kiedy przewieźliśmy z S. cały ten marny dobytek i zwaliliśmy go w nowym lokum, sądziłem, że teraz spędzę kilka tygodni na pudłach. Nic bardziej mylnego, bo następnie weszła tam moja żona.
Pamiętacie Monikę Geller z „Przyjaciół”? Grana przez Courteney Cox przeurocza maniaczka kontroli, która wszystko musi robić najlepiej i która nałogowo sprząta. Przypomina mi się scena w jednym ze środkowych sezonów, kiedy to Monica i Chandler postanowili ukrywać swój związek. W pewnym momencie Monica schowała się w łazience w mieszkaniu chłopaków, a Chandler przyszedł do niej niby przypadkiem, by coś omówić w sekrecie. Dyskutują gorączkowo, lecz po cichutku, i nagle on zamiera:
- Posprzątałaś tu??
- Emm… oczywiście. Jestem Monica.
Moja Mo jest taka sama: nie byłaby w stanie zasnąć mając wokół siebie bałagan, niezależnie od tego, jak bardzo byłaby zmęczona. Gdy weszła do naszego chwilowego mieszkanka, było po 21. Wówczas wpadła w szał. Wolałem nie plątać jej się pod nogami, a nie daj Boże sprawić wrażenie, że nie mam co robić. Rozważniej było zaszyć się gdzieś w łazience udając przez godzinę, że układam kosmetyki. Potem pokręciłem się tu i ówdzie, robiąc tzw. męskie rzeczy w rodzaju przenoszenia ciężarów. Byle nie wchodzić żonie w drogę. Około północy spojrzała na mnie zadowolona.
- No. Jako tako.
Rozejrzałem się po pomieszczeniach. Nasze rzeczy, które jeszcze kilka godzin temu były w zupełnie innym miejscu Warszawy, teraz spoczywały grzecznie w swoich szufladach, szafach i półeczkach tak, jakby to było ich lokum od wielu miesięcy. Nigdzie nie było ani śladu pudełka, torby czy jakiejkolwiek tymczasowości. Wokół unosił się chłodny zapach nieskazitelnego porządku. Kopara opadła mi z głuchym łoskotem na podłogę. „Naprawdę jesteś niewiarygodna” – wymamrotałem tylko, na co moja żona odpowiedziała nie bez pewnej dumy:
- No cóż. Jestem Monika.
W ten sposób nazwa Czyściec nabrała drugiego dna.
Dobrze, że nie ma imienia na literę E..
🙂
PolubieniePolubienie
Dlaczego?
PolubieniePolubienie
Bo tamte krytykują wszystko, co jest wokół nich i suma sumarum,to ty będziesz sprzątał nie ona….. Taka refleksja.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hmm, dobrze wiedzieć. Moja jedna córka jest na E i w kwestii sprzątania… hmm… to się zgadza! 😐😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja jestem na J..- ale utrzymuję, że bałagan robi mój mąż i dziecko. Zazdroszczę Moniki, czasem fajnie jak ktoś ci poukłada wszystko do szufladek, choćby tymczasowych, nie zdając pytań pomocniczych.
PolubieniePolubienie
😀 Hehe, jasne, tylko mężczyźni syfią, co?! 😛
Ale to prawda: umiejętność sprzątania się albo ma, albo ma mniej 😉
PolubieniePolubienie