Starym komunistycznym sposobem biorę produkt importowany, opakowuję go w szary papier i rzucam tutaj. To nie brak szacunku dla Was, drodzy czytelnicy. To brak mózgu. Wykańczam dom, a on mnie.
„Ucz się Jasiu”
Na scenę wchodzi majster. Rozgląda się umęczonym wzrokiem, przysuwa sobie krzesło, siada. Następnie energicznym ruchem zarzuca nogę na nogę. Teraz jest w porządku. Wygląda inteligentnie, czuje się jak król i może spokojnie oddać się nicnierobieniu. Może nawet przyśnie.
A jednak nie, bo wpada klient i z miejsca zasypuje majstra swoimi sprawami:
Klient: Proszę pana, kran mi się zepsuł przy zlewie. Trzeba wstawić nową rurkę, kranik przelotowy i wyjście do baterii.
Majster patrzy na niego przeciągle, acz chłodno. Znów gestem pełnym inteligencji przekłada nogę na nogę i mówi:
Majster: Masz pan chwilkie czasu?
Klient chcąc nie chcąc odpowiada:
K: No mam.
M: No i patrz pan, ze łba mnie wyszło. Jasiu! Jasiu!
Wchodzi Jaś – młody adept sztuki hydraulicznej. Ma na sobie nieśmiertelną koszulkę na ramiączkach. Piłuje rurkę. Dźwięk piłowanej blachy najwyraźniej strasznie kłuje w uszy majstra.
Jaś: Tak jest panie majster?
Tymczasem majster zwraca się do klienta:
M: Panie, obejdź pan drzwi z tamtej strony. Znaczy się opuść pan pomieszczenie pracownicze. Jak ja zawołam „ej!” to pan wejdziesz. Jasiu! Jako mój uczeń kształcisz się u mnie na nauce. Co to jest mój chłopcze?!
J: To? To jest rura panie majster.
M: Tak jest. A do czego jest dana rura?
J: Dana rura jest do niczego.
M: Tak jest. Weź tera kajecik, ołówek i pisz. Będzie lekcja teoretyczna – rozmowa z klientem. Ej!
Klient posłusznie wbiega i…
Reszta w następnym Opakowaniu Zastępczym. Zapraszam!