Ostatnio przypomniałem sobie ten cudny wierszyk z dzieciństwa, gdy usłyszałem w radiu (oczywiście Dwójka Polskiego Radia!) piosenkę Doroty Miśkiewicz z muzyką Witolda Lutosławskiego. Wzruszyłem się. Poczułem kolejny raz, że wracam do źródeł.
Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A tu już po jedenastej – i słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!
Nagle zjawia się pan słowik, poświstuje, skacze…
„Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!”
A pan słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!”
„Spóźniony słowik”, Julian Tuwim
Jest piekny uwarzają tak moi najbliśsi i ja
PolubieniePolubienie
bardzo lubię ten wierszyk ,a szczegółnie zakończenie,często cytuję jak ktoś się spóźnia
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O ja też go uwielbiam!
PolubieniePolubienie