Trwają Warszawskie Spotkania Teatralne, niedawno obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Teatru. Za pomocą festiwali, wykładów, odczytów i dyskusji próbuje się dojść do tego, po co nam teatr w dzisiejszych czasach. Moim zdaniem to oczywiste – teatr jest super.
Zawsze zastanawiałem się, jak aktorzy potrafią na zawołanie wzbudzić płacz. Myślałem nawet, że między ujęciami wkraplają sobie coś do oczu. Co za bzdura. Oni naprawdę potrafią wytworzyć w sobie uczucie, które prowadzi do zawilgotnienia oczu. Ale to małostkowe myślenie. Choć inne emocje łatwiej udać, każde uczucie, aby było wiarygodne, musi być prawdziwe. Jeśli postać jest wściekła na inną postać, nie wystarczy, że ją uderzy. Musi być wewnętrznie wściekła, po prostu psychicznie rozjuszona. Wtedy prawdziwe uczucie wychodzi na zewnątrz, a widz naprawdę je odbiera. Jeśli będzie udawane – nic z tego.
Ja wzruszam się najczęściej przy muzyce. Słuchając, wyświetlam sobie filmy tak piękne i wzruszające, jakie mogłyby się nie pojawić w głowach nawet największych reżyserów.
Kinga Preis
Przestrzeń
Teatr od początku była magią – od czasów starożytnej Grecji i teatrów elżbietańskich z ich Shakespeare’em. Dzisiaj, w dobie animacji komputerowej, Avatara, Grawitacji czy Avengersów, cóż w teatrze jest ekscytujące? Scenografia, światła, kostiumy, rekwizyty… To nie jest nic wyjątkowego dla człowieka, który ma w domu telewizor, a w kieszeni smyrofon. A jednak. Łącznie składa się to na wyjątkową atmosferę – i to za każdym razem inną. Może dlatego, że teatr opiera się na człowieku, na sytuacji, na niedoskonałości, na interakcji z widownią, na jakimś tam poziomie spontaniczności.
Lubię puszczać oko do widza: proszę państwa, my się tu bawimy, dekoracje są sztuczne, w buteleczce jest sok, a nie trucizna. I uwielbiam, kiedy się zgotujemy na scenie.
Cezary Żak
Oklaski
Bez dwóch zdań to jeden z najważniejszych elementów każdego przedstawienia. Uwielbiam obserwować aktorów podczas oklasków – każdy ma jakiś swój sposób przyjmowania ich. Niektórzy dziarsko wychodzą po owacje, stają konkretnie i konkretnie się kłaniają. Inni stają jakby nieśmiało i skłaniają tylko głowę. Niektórzy się uśmiechają, inni zachowują kamienną twarz, może nawet nudzi ich ten moment. Nigdy nie potrafię rozgryźć, kto podczas oklasków jest na scenie prywatnie (mieliby prawo – w końcu oklaskuje się aktora, a nie rolę), a kto wciąż gra. Na przykład Wojciech Malajkat jako Wujaszek Wania podczas oklasków zachowuje się jak swój bohater: miałko, bez wyrazu, bez zdecydowania. Moment oklasków jest ważny także dla widowni – to chwila rozluźnienia, w której ludzie też chcą jakoś wyrazić swoje emocje. Właśnie dlatego wstają, długo klaszczą czy nawet głośno wyrażają swój zachwyt. Widywałem też sytuacje, w których ludzie klaskali kompletnie skonfundowani, ciesząc się, że to już koniec. Niemal zawsze zostaję do samego końca i obserwuję reakcje publiczności. Czasem one są zastanawiające na równi ze spektaklem.
Powrót
Najbardziej lubię wracać do domu po dobrym spektaklu. Samotnie czy z Mo – nieważne. Nawet po takim spektaklu, który mnie psychicznie skotłował. Zwłaszcza po takim, który wyjątkowo mnie wzruszył. Bo teatr jest odskocznią, zwierciadłem, w którym jeszcze lepiej widzisz własne życie. A ja lubię moje życie.
Nie musimy chodzić do teatru. Ty jesteś moim teatrem, a ja twoją sztuką.
Mo
Tak jakbym słyszała siebie. Prawdziwie i pięknie piszesz o teatrze, o aktorstwie, o „byciu ludzkim”.. Przede mną wybór drogi życiowej. Obym wybrała dobrze, oby teatr okazal się być miejscem, do którego zawsze będę wracać jak do domu – stęskniona i szczęśliwa. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cudownie! Tego Ci życzę. Ja swoją drogę zawodową obrałem dawno temu i nie żałuję. Ale chciałoby się czasem pobyć kimś innym, być bliżej sztuki… ehhh 😉
PolubieniePolubienie