Ogarnia mnie bezsens życia. Pojutrze kończę drugą z kolei osiemnastkę. Spodziewam się, żę trzecia przyjdzie szybciej, niż się spodziewam. Czwartej pewnie nie dożyję.
W końcu cóż nas nie zabija, tak naprawdę wszystko nas zabija, a nic nie wzmacnia.
Zaczynam mieć dosyć tego durnego życia. Niby ciągle coś się dzieje, a jednak mam stałe wrażenie, że nic nie znaczymy. To, co dzieje się wokół mnie, zaczyna mnie seryjnie wkurwiać. Już nie drażnić, rozsierdzać czy wnerwiać. Wkurwiać! Mam dość. Hałasu, szumu medialnego, cwaniactwa, braku autorytetów i deptania nielicznych, które jeszcze są. Polityki. Populizmu. Tego, że ludzie dają się kupić obietnicami, które w końcu ktoś kiedyś będzie musiał pokryć. I wkurwiają mnie ogólnoświatowe tendencje, które uważam za strasznie niebezpieczne: w telewizji bezmyślny łysy typ hajluje zupełnie bezwstydnie. Za takie gesty jeszcze parę lat temu wsadzano do więzienia.
Od kiedy nie prowadzimy wojny narodowowyzwoleńczej, pozostaje nam hołubienie śmierci w katastrofach narodowych, śmierci męczeńskiej, niemęczeńska śmierć jest śmiercią niemęską, niepolską.
Polska zawsze kojarzyła mi się z krajem szans. Zupełnie jakbym próbował nie widzieć jej brzydoty, zatęchłego klimatu i ciasnoty – tak fizycznej, jak umysłowej. Ale tak naprawdę to, gdzie żyjemy, jest kompletnie nieważne. Ważne, że nic nie znaczymy. Ludzie udają, że się spieszą, sprawiają wrażenie bardzo profesjonalnych. Papierowy kubek z cafe latte awansuje ich z nikogo na nikogo plus. Mam jednak taki wbudowany system, nie wiem czy to szczęście czy głupota, że nie potrafię myśleć negatywnie. Kiedy zaczynam się zastanawiać nad nicością świata, gdzieś ze środka słyszę przebijający się głos: dobrze jest, jest pięknie. Żesz w mordę, czy nie można raz tak na maksa negatywnie? Tak sobie ponarzekać? Tak jak bohater genialnych „Trocin” Krzysztofa Vargi?
Zazwyczaj hotele nazywają się Polonia, może dlatego że są brzydkie, smutne i brudne, więc nieodmiennie polskie. Zapuszczony, z halą i peronami zasranymi przez gołębie, pełen meneli i złodziei oraz zszarzałych podróżnych, dworzec kolejowy i obok niego hotel Polonia, oto kwintesencja tego kraju.
Niby wciąż zdarzają mi się dobre rzeczy. Mam wspaniałą rodzinę, dobry układ w domu, no i kupiłem chatę. Ale stosunki w rodzinie popsują się, gdy trzeba będzie wstawać nocą, by zdążyć dokądkolwiek przed porannymi korkami. A w nowym domu nie będziemy spędzać czasu, bo po przebiciu się przez korki wieczorne staniemy w obliczu zabłoconej drogi, rozgrzebanego ogródka i niedokończonych instalacji. Siły już prawie nie mam, a przecież praca jeszcze się nawet nie zaczęła. Nocami ślęczę nad nikomu niepotrzebnymi tekstami, które dają mi poczucie, że coś robię. Prawda jest taka, że jutro stuknie mi 36 lat nicnierobienia. Aż dziw, że po dwóch i pół roku pismactwa na blogu jeszcze mi się to nie znudziło. Wróć: znudziło już dawno, ale gdybym to porzucił, straciłbym resztki szacunku do samego siebie.
Słuchając czasem reklam, dochodzę do wniosku, że największymi problemami ludzi są problemy z prostatą, z pęcherzem, z żołądkiem i jelitami, nie zaś problemy z historią, tożsamością, obłudą i głupotą; reklam środków na te dolegliwości nie znajduję w telewizji ani prasie.
Jest nie tylko źle, ale także obrzydliwie. A przecież może i powinno być inaczej. Kto, jeśli nie my sami, jest za to odpowiedzialny? Dlatego tak wkurwiają mnie ludzie, którzy nie chodzą na wybory. Wolę być uważany za leminga, niż nie wykorzystywać swojej jedynej możliwości wpływania na świat. No dobrze, niejedynej. Gdy myślę, że nic nie znaczę, zapala mi się światełko „dzieci”. W pełni zgadzam się ze Szczepanem Twardochem, który mówi: Sens w życiu mają dzieci i książki. Koniec. I dodaje filozoficznie: To są rzeczy zupełnie niehedonistyczne. Podobnie cieszą i podobnie męczą.
Tylko że co z tego?
CDN
Cytaty pochodzą z książki Krzysztofa Vargi „Trociny” (z moimi skrótami)
A będzie tylko lepiej… kogo ja oszukuję, ale przynajmniej kończę z lukrowaniem rzeczywistości i marketingiem. Polecam, to bardzo odświeżające doświadczenie.
PolubieniePolubienie
Pszaszam, amaktor nie zrozumiał. Poproszę powoli albo wielkimi literami 😉
PolubieniePolubienie
Znam ten syndrom wypalenia. Pomogło rzucenie marketingu i PR-u. Przestałem kolorować rzeczywistość i tworzyć nadmuchane sztuczne twory, których nikt nie potrzebuje. To pomogło 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozumiem, dzięki. Coś o tym wiem… 🙂
PolubieniePolubienie
Na pocieszenie powiem Ci, że podobno to wszystko to matrix… 😉
PS.
Tv nie oglądam, więc nie jestem na bieżąco z reklamami, ale pamiętam, jak mnie wkurzały 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ładne mi pocieszenie 😕😉
PolubieniePolubienie
ojtam, ojtam.. To tylko powoduje, ze nabiera się dystansu do spraw, problemów i zgiełku 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Co cię nie zabije, to cię wkurwi” zwykł mawiać mój znajomy. Chyba powiedzenie bliższe prawdzie niż oryginał.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha!
PolubieniePolubienie
Kiedy czytam ten tekst, widzę piękną abstrakcję, namalowaną ręką mistrza. Po lewo na dole niebieska plama, po środku brąz rozchlapanego błota i zgniła zieleń niedokończonego ogródka, gdzieś w głębi rysy pomarańczowej nadziei, a cała reszta na czarno! To ta część ze wstawaniem i kładzeniem się.
Jest pięknie. Aż dech zapiera.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ojej jak miło! No cóż, z poczuciem piękna się nie dyskutuje. 😉 Pozdrawiam ciepło i zapraszam na kolejne, piękne i brzydkie! 😄😄
PolubieniePolubienie