Dać tu odpowiedź nie tak łatwo,
Bo myślę patrząc po tej sali
Czyśmy się trochę nie zanadto
Ostatnio rozdokazywali?
Kiedyś dzieciaki bawiły się na dworze. Wy też jesteście z tego pokolenia? Pamiętacie rysowanie kredą asfaltu pod blokiem? Naparzanki „o honor” z kolegami z klasy? No i oczywiście przemierzanie rowerem miasta wzdłuż i wszerz, gdy nie było komórek i rodzice nie mogli zawezwać niesfornych dzieciaków na obiad? Ja pamiętam. Nie było komputerów. No dobrze – na moim osiedlu już się zdarzały. Jeden kolega miał Amigę, drugi Atari 65XE, gry wgrywało się z kasety i trwało to pół godziny, ale to była rozrywka ekskluzywna, najwyżej raz na kilka tygodni. Brakowało wszystkiego, ale nie brakowało zabaw. Wystarczyło parę kamieni, jedna kreda, dużo błota, no i oczywiście kapsle. I była zabawa.
Mieni się wkoło śmiech perlisty,
Grom i zabawom końca nie ma,
Szczerzymy się jak u dentysty,
Aż w końcu zrodzi się dylemat:
W co się bawić? W co się bawić?
Tych wątpliwości nie rozwieje żadna wróżka,
Kopciuszek dawno przestał grać w inteligencję,
Inteligencja już nie bawi się w Kopciuszka.
Dzisiaj dzieci relaksują się przed kompem i tyją. Bo jedzenia jest w bród, tankujemy colę, a starsi piwo, żremy chłam z maka i czipsy podczas oglądania rozśpiewanych czy roztańczonych gwiazd. Moje dzieci na szczęście są jeszcze za małe na przesiadywanie przed kompem, ale mają tendencję: Tato, mogę pograć na iPadzie? Dlaczego nie?? A Ida grała!! Przyznaję, czasem po prostu nie mają innego pomysłu na zabawę.
W co się bawić? W co się bawić?
Daleka pora na pytanie to czy bliska,
Lecz w końcu przecież trzeba będzie je postawić,
Chociaż na razie w oku tli się śmiechu iskra
Więc chociaż wszyscy są szczęśliwi
I nic nie sugeruje zmiany,
Niech proszę, jednak was nie zdziwi,
Że jestem trochę zadumany.
Uważam, że nuda to nasz potworny wróg. To z niej wynikają różne patologie, jak dewoctwo, pracoholizm czy chlanie. Ludzie nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Jeśli macie problem z dorastającymi dzieciakami, które przesiadują przed kompem, mam fajną propozycję teatralną. Opowiem o niej w następnym poście!
Bo płynie czas jak rzeką woda
I może kiedyś tak się stanie,
Że będę chciał pobaraszkować
I zadam sobie sam pytanie:
W co się bawić? W co się bawić?
Gdy każdy komis sprzeda ci niewidkę czapkę
I nawet ślepa babka grać przestanie w klasy,
A klasy dawno już nie grają w ślepą babkę.
Zapomnieliśmy o ruchu. Przypomina mi się cudna kreskówka Pixara „Wall-e”, w której ludzie przyszłości mieszkają na statku kosmicznym, bo Ziemię zasyfili tak, że nie da się na niej mieszkać. I na tym swoim statku, bez ziemskiego przyciągania, wożeni miniaturowymi auto-wózkami, osiągają rozmiary kolosalne. A potem gdy za sprawą pociesznego robota Wally’ego zaczynają wstawać, ich nogi nie są w stanie utrzymać grubych ciał. Za całą rozrywkę służyły tam ekrany, dzięki którym ludzie komunikowali się z innymi ludźmi. Patrząc na czworo ludzi siedzących w knajpie przy jednym stole i zatopionych w czterech smyrofonach, mam wrażenie, że do tego dochodzimy. Nie krytykuję tego – w końcu ludzie są z reguły nieciekawi i można robić mnóstwo fajniejszych rzeczy, niż rozmawiać z nimi. Chodzi mi tylko o to, że nuda, stagnacja, bezruch potrafią być niebezpieczne.
Niedobrze jest, gdy nuda czyha,
Gdy takie serso już cię mierzi i odpycha,
A kiedy nawet już nie będą miały wzięcia
Szare komórki do wynajęcia…
W co się bawić? W co się bawić?
Daleka pora na pytanie to czy bliska,
Lecz w końcu przecież trzeba będzie je postawić,
Bo chleba dosyć… lecz rośnie popyt na igrzyska.
Piosenkę „W co się bawić” Wojciech Młynarski napisał w połowie lat sześćdziesiątych. Na tyle, na ile jestem w stanie to rozkminić, chodzi tu częściowo o krytykę komuny. Słyszałem kilka wersji tej piosenki, z lekko zmodyfikowanym tekstem. Na przykład w jednej z wersji brakuje linijki I nic nie sugeruje zmiany, a w innej nie ma w ogóle tego refrenu, w którym zestawiono sekretarza z wałem. To z pewnością efekt działania cenzury. Ale mam wrażenie, że wniosek z tej piosenki jest szerszy. Zarówno w latach 60. ubiegłego wieku, jak i dzisiaj, nie mamy już problemu z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, takich jak jedzenie. Mamy jednak problem z zabawą, czyli z zajęciem się czymś. A może wręcz: mamy problem z kulturą?

Teksty pochodzą z piosenki Wojciecha Młynarskiego „W co się bawić”
Masz punkt. Mamy obróbkę z kulturą. A dokładnie z apetytem na kulturę i sztukę. Problem z zabawą to oddzielna historia…
Ciekawe, Anglicy ostatnio rozwarstwili klasy społeczne, zwiększając ich ilość, dokładając do opisu klasy ich zainteresowanie kultura czy sztuką i to, niejako pokazali ciągnie klasę w górę czyli czyni ją lepszą społecznie…
Ciekawe podejście…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hmmm, nie słyszałem. Dzięki 😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podoba mi się, szczególnie „smyrofon”. Stagnacja, owszem, jest niebezpieczna, ale dla nas. W końcu zabawa I-padem to szczyt igrzysk.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. „Smyrofon” nie mój, zasłyszałem go gdzieś dawno temu, ale tak mi się spodobał, że używam bez ograniczeń 😉 Tak, zabawa iPadem bywa szczytem igrzysk, dla mnie też. Ale czy nie szkoda igrzysk analogowych? 😉
PolubieniePolubienie
Pewnie, nam jeszcze szkoda. Kolejnym już nie będzie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba