„Skaza” w Teatrze Syrena

W ułożone życie rodziny inteligentów wdziera się skaza. Niebezpieczna miłość, która niszczy wszystko, co spotka na drodze. Wizualnie to jest uczta dla zmysłów, aktorsko wszystko się tu zgadza, a do tego jest niezłe widowisko. Także erotyczne!

Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena
Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena
Jest sobie rodzina. Angielski dyplomata Stephen Fleming (Jacek Poniedziałek), jego żona Ingrid (Aleksandra Justa), ich dorosły syn i dorastająca córka. Spotykamy ich w momencie, kiedy na scenę wkracza jeszcze jedna osoba – narzeczona syna Anna Barton (Anna Terpiłowska). Ojciec uważa ją za kolejny z wielu podbojów przystojnego Martyna (Maciej Musiał), ale matka od razu czuje, że to coś poważnego. Następnego dnia ojciec poznaje narzeczoną – i coś między nimi iskrzy. Rozpoczyna się chory trójkąt kochanka/narzeczona – kochanek/ojciec – narzeczony/syn. Brzmi zabawnie, ale tu akurat uwypuklony jest tragiczny aspekt tej sytuacji. Stephen tak zadurza się w Annie (albo jest przez nią zmanipulowany), że wręcz uznaje syna za wroga. Niektóre kobiety są dla nas mężczyzn niebezpieczne. Wystarczy, że zamigają nam nóżką, raz pokażą więcej, raz więcej ukryją, a będziemy chodzić jak w zegareczku. Wstyd przyznać, ale to prawda: dajemy się jak dzieci.

Stephen wpada w nową miłość doszczętnie. Czy należy mu współczuć, czy jest sam sobie winien? A Anna – czy jest po prostu suką, która omotuje kolejnych mężczyzn, by wysysać z nich życie? Czy może jest skrzywdzoną dziewczyną, domagającą się uwagi, której szczędzono jej w dzieciństwie? Sądzę, że każdy widz będzie to oceniał według własnych doświadczeń i sympatii. Podoba mi się, że Anna Terpiłowska zagrała tę postać niejednoznacznie – równie dobrze można jej nie znosić, jak ją uwielbiać. Prawdziwa femme fatale. Dodam, że Anna to piękna kobieta, sztuka jak się patrzy. A patrzy się dużo, bo Terpiłowska pokazuje wszystko… dosłownie. W ogóle jest tu mnóstwo seksu. Trochę wyuzdanego, trochę nudno-małżeńskiego i dużo tego najlepszego, seksownego, smakowitego. Piękna nagość to oczywiście zaleta, ale ta sztuka byłaby niezła i bez tego. Jeśli jednak ktoś wybierze się na nią tylko ze względu na ciała, nie będzie zawiedziony. Również jeśli preferuje męskie wdzięki – Jacek Poniedziałek także występuje nago w kilku scenach.

A propos scen. Pomysł na ten spektakl polega na tym, że poszczególne sceny przechodzą płynnie jedna w drugą, mimo że dzieli je wiele dni lub tygodni, a nawet setki kilometrów. To wszystko jest precyzyjnie opracowane i przemyślane, tak że nie sprawia wrażenia sztuczności i pozostaje czytelne dla widzów.

Gdy już chory romans rozkwita w pełni, pojawia się matka Anny, która od lat mieszka na innym kontynencie i od dawna nie angażowała się w życie córki. Ich kontakt nie jest głębiej wyjaśniony, to kolejna rzecz, którą każdy widz oceni według swojego mniemania. Postać Elizabeth zagrana jest fenomenalnie przez Dorotę Gorjainow. Pojawia się tylko na dwie sceny, a porywa całą przestrzeń tak, jakby nie istnieli inni aktorzy. Bo taka jest ta postać: matka-wariatka, szalona, głośna i niepohamowana, udająca durną. Ale wcale durna nie jest – to ona wbija szpilę Stephenowi podczas krótkiej rozmowy w cztery oczy: „No cóż, widzę że się spóźniłam, już zdążyłeś zwariować dla Anny.” Podczas sceny wspólnego „rodzinnego” obiadu Elizabeth tak zaraża swoim perlistym śmiechem, że nie tylko publiczność tarza się po podłodze, ale i aktorzy gotują się na całego. Znakomita postać. To oczywiście zasługa aktorki, ale także tekstu i reżyserii, bo po prostu jest tak skonstruowana. W momencie, gdy widzowie mogą się już nużyć, ta postać wybudza ich i rozwala cały ułożony porządek. Rewelacja.

Dobrego aktorstwa jest tu więcej. Anna Terpiłowska jako kobieta-diabeł utrzymuje widza w ciągłym niepokoju; także erotycznym. Jacek Poniedziałek jako ojciec rodziny w kryzysie wieku średniego i Aleksandra Justa jako jego żona są przekonujący w każdym calu. Maciej Musiał jako wchodzący w dorosłość syn potwierdza swoje całkiem dobre aktorstwo, które pokazuje w serialu „Rodzinka.pl”. Niezbyt mi się podobał tylko Andrzej Makowiecki jako kochający dziadek, ojciec Ingrid; może dlatego, że grał jakby za wiele. Interesującą postacią jest też córka państwa Flemingów, Sally, grana bezbłędnie przez Deflinę Wierzchucką. Prawie nic nie mówi, tylko jest, ale pozostaje ważnym elementem tej zranionej rodziny. Bo doświadczenia, o których opowiada „Skaza”, tę rodzinę po prostu zmasakrują.

To, co konkretnie ją masakruje, to żądza. Tak się złożyło, że podczas gdy odwiedziłem teatr Syrena, byłem w trakcie czytania „Świata według Garpa” Johna Irvinga. I tam, i tutaj żądza doprowadza do rodzinnego dramatu. Ci, którzy dają się ponieść swojej chuci, mogą gorzko żałować. Ale czy to jest powód, żeby zamknąć się na potrzeby własnego ciała? Czy to właśnie miała wyrazić ta sztuka? Biorąc pod uwagę, że tekst napisała kobieta, mogło tak być. Trochę to śmierdzi moralizatorstwem, ale nie da się ukryć, że żądza często kieruje działaniami ludzi. Spektakl w Syrenie mówi o tym w sposób frapujący i teatralnie wyrafinowany.

„Skaza”, Josephine Hart – teatr Syrena
Tytuł oryginału: „Damage”
Przekład: Paweł Kruk
Adaptacja i reżyseria: Adam Sajnuk
Występują: Anna Terpiłowska, Jacek Poniedziałek, Aleksandra Justa, Maciej Musiał/Maciej Radel, Delfina Wierzchucka, Andrzej Makowiecki, Dorota Gojainow
UWAGA: Spektakl dla widzów dorosłych.

Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena
Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena

Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena
Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena

Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena
Foto: K. Bieliński / Teatr Syrena

4 uwagi do wpisu “„Skaza” w Teatrze Syrena

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s