Młoda dziewczyna ze starą duszą – „Amy”

Foto: aktivist.pl
Foto: aktivist.pl

Gdy jakieś 8 lat temu za sprawą mojego brata pierwszy raz usłyszałem „Rehab”, spadłem z krzesła. Wychowałem się na muzyce lat 60. i nie mogłem uwierzyć, że to, co słyszę, to aktualna gwiazda. Byłem odurzony jej ochrypłym głosem i gdy się dowiedziałem, że jest parę lat młodsza ode mnie, spadłem z krzesła ponownie. Przecież to był archaiczny blues. Słuchałem płyty „Back to Black” w kółko, bez przerwy przez parę miesięcy. Dobre granie, a zwłaszcza dobre śpiewanie, zawsze mnie wzruszało. Niesamowicie prawdziwy głos Amy łechce mnie bezpośrednio w nerwy łzowe – wtedy i dziś tak samo. Zdziwiło mnie, gdy dowiedziałem się, że ta dziewczyna jest bialutka jak mąka… brzmiała jak czarniejsza i bardziej bluesowa Macy Gray. Nie zdziwiło mnie natomiast, gdy okazało się, że jest Brytyjką. Na Wyspach zawsze było mnóstwo białych „czarnuchów”. Sam John Lee Hooker powiedział kiedyś o niejakim Keithie Richardsie, że to kawał porządnego bluesmana. Facet z delty Missisipi, pamiętający czasy niewolniczej pracy na plantacjach bawełny, mówi tak o chłopaku z przedmieść Londynu!

Nie zdziwiło mnie też jak Amy skończyła – ot kolejna wrażliwa dusza, zeżarta przez sławę i pieniądze, przekręca się z nadmiaru luksusowych gróźb czyhających wokoło. Oczywiście szkoda mi jej było jako artystki, ale znam za dobrze historie Jimiego Hendriksa, Janis Joplin czy Briana Jonesa, by było to dla mnie zaskoczeniem (celowo nie dodaję do tej listy Jima Morrisona, uważam go za ordynarnego ściemniacza). Poza tym w ogóle jej nie znałem. Dopiero parę lat po „Back to Black” poznałem jej pierwszą płytę, „Frank”. To czysty jazz! Jeśli taką płytę nagrywa osoba 19-letnia, to musi w niej płynąć naprawdę dojrzała krew. Mogła to śpiewać Bessie Smith, a śpiewa nastoletnia Żydówka z Londynu. Ta płyta i fakt, że później potrafiła nagrać jeszcze dojrzalszy materiał, dowodzi, że Amy Winehouse to nie byle jaka gwiazdka, ale artysta pełną gębą. Wiedząc aż tyle, i w zasadzie tylko tyle, wybrałem się na przedpremierowy pokaz filmu „Amy”. Było to 23 lipca, dokładnie w czwartą rocznicę jej śmierci.

Zdarza mi się płakać na filmach. Rzadko, ale się zdarza. Nigdy natomiast nie zdarza mi się przepłakać całego seansu od pierwszej do ostatniej minuty. To nie historia wrażliwej dziewczyny, która stoczyła się na własne życzenie i z braku pomocy najbliższych, mnie tak wzruszyła. To jej muzyka. Tyle tylko, że te dwie rzeczy są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dopiero w kinie zrozumiałem, co trapiło tę wrażliwą osobę. Dotarły do mnie słowa „Rehab”: Próbują mnie zaciągnąć na odwyk, ja się nie zgadzam. Nie mam czasu, a mój tata twierdzi, że nic mi nie jest – podobno ostateczną wyrocznią dla wszystkich jej działań był ojciec, który oddalił się od rodziny wiele lat wcześniej, a ona nie potrafiła się z tym pogodzić. Zrozumiałem też tekst „Back to Black”: Mówimy do widzenia przy pomocy jednego słowa, umieram po stokroć, odchodzisz do niej, a ja spadam w czerń – najważniejszą osobą w życiu Amy był mąż Blake, pseudoartysta, nierób i emocjonalny wampir, który wciągał ją w kolejne dragi i odtrącał jej miłość, gdy miał taką ochotę. I pojąłem też, że właśnie mąż był tematem numer jeden całej płyty „Back to Black”. Tytuły mówią za siebie: „My tears dry on their own”, „Love is a loosing game”. Inwestowanie uczuć w zły związek jest chyba typowe dla ludzi okołodwudziestoletnich, sam coś o tym wiem. Ale wyobrażam sobie, że dla kobiety musi to być dużo bardziej wyczerpujące niż dla faceta. Tym bardziej dla kobiety tak wrażliwej jak Amy Jade Winehouse.

Drugim ważnym wątkiem filmu jest sława. Wszystkie wielkie gwiazdy muzyki, które wymieniłem, a które umarły w tym samym, magicznym wieku 27 lat, nie potrafiły sobie poradzić ze sławą. Z Amy było podobnie, tyle że sława w 2007 czy 2008 roku nie była taka sama jak sława lat 60. poprzedniego wieku. Paparazzi ścigali ją zawsze i wszędzie. Znikąd nie było pomocy – zwykłej, ludzkiej dłoni, bliskości. I choć film „Amy” sugeruje, że artystka odrzucała ludzi gotowych być dla niej wsparciem, to jednak główne oskarżenie pada na jej najbliższe otoczenie: męża, ojca i przyjaciół.

Nie wiem, czy „Amy” to jest film dokumentalny czy fabularny. Wydaje się, że użyto tu wielu autentycznych materiałów, ale dużą część na pewno grają aktorzy. Miałem wrażenie, że Amy-aktorkę da się poznać po szczelinie między jedynkami, której prawdziwa Amy nie miała, ale nie jestem tego pewien. Wiem jednak, że to trzymająca się kupy i trzymająca w napięciu historia. Być może nie do końca prawdziwa, ale na pewno wiarygodna. Krytycy wieszają na niej psy za posługiwanie się materiałami wykonanymi przez paparazzich. Moim zdaniem to ma na celu zszokowanie. Szybkie, urywane sceny zdają się uświadamiać nam, że dzisiejsze nastawienie społeczeństwa do gwiazd w ogóle nie bierze pod uwagę ich indywidualnej wrażliwości. Jeśli jesteś gwiazdą – musisz sobie z tym poradzić. Nie umiesz sobie poradzić? No cóż, jeśli otaczają cię wartościowi ludzie, to masz skąd otrzymać pomoc. Jeśli nie otaczają… ups, sorry, taki mamy klimat. Amy Winehouse nie miała. I właśnie o tym jest ten film.

Na tle osobistego dramatu dużo mocniej odbiera się tę cudowną muzykę. Dopiero wtedy czuć, jak głęboko przeżyte są te dźwięki i te słowa. Mimo całego smutku, odkrycie tych genialnych piosenek na nowo było naprawdę poruszającym przeżyciem. Nie potrafię powiedzieć, czy to jest dobry film, czy nie. Dobra muzyka czyni z niego arcydzieło, nawet jeśli artystycznie byłby niewart funta kłaków. Bo i nie o to chodzi, lecz o muzykę. Umarła królowa, niech żyje królowa!

6 uwag do wpisu “Młoda dziewczyna ze starą duszą – „Amy”

  1. Sama wybieram się na ten film, a piosenka ,,Just friends” jest chyba moją ulubioną. Na wszelki wypadek zabieram zapas chusteczek do kina, bo jest pewne, że będę ryczeć jak bóbr. Amy to niepodważalnie ikona, szkoda tylko że tak strasznie zakończyła swoje życie.

    Polubienie

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s