Z okazji wakacji postanowiłem przypomnieć sobie najważniejsze rzeczy, których nauczyłem się w szkole aktorskiej. Składniki, które razem tworzą aktora i przy okazji bardzo pozytywnie wpływają na codzienne życie.
Ze szkoły aktorskiej wyciągnąłem mnóstwo rożnych nauk życiowych. Ale główną nauką dotyczącą właściwego aktorstwa było: nie graj postaci – stań się nią. Wyobraź sobie, że przydarzyło ci się w życiu to samo, co przydarzyło się twojej postaci. Co teraz zrobisz? Jakie byłyby twoje prawdziwe, ludzkie, naturalne reakcje? Tak działaj, a zagrasz dobrze.
Działaj – to bardzo ważne słowo, bo aktorstwo polega na akcji. Pamiętacie w słynnej scenie z „Taksówkarza”, gdy Robert DeNiro przebiera się w kilera i rzuca do swojego odbicia w lustrze: „You’re taking to me?”? Przecież on tu nic szczególnego nie grał. Po prostu przebierał się i gadał pierdoły pochodzące z chorego mózgu samotnego faceta. Działał, a to działanie było zgodne z przeżyciami wewnętrznymi postaci. Czasem wydaje się, że aktor nie robi nic, a więc nie gra, bo nie działa. Nic bardziej mylnego – on w tej chwili prowadzi akcję wewnętrzną. Przeżywa to, co przeżywa jego postać. Dokładnie tak jak taksówkarz, który jeździł po ulicach Nowego Jorku i oburzał się na szemranych ludzi nocy, przygotowując się wewnętrznie na mord, który miał wkrótce popełnić (na alfonsie granym przez Harveya Keitela) w imię krzywo pojętego dobra. On wtedy nic nie robił, tylko gadał do siebie samego, a w konsekwencji do widza. A jednak robił – grał w środku, w duszy swojej postaci. To akcja wewnętrzna, która prowadzi do nakreślenia wiarygodnej, prawdziwej postaci z krwi i kości.
Istnieje prosta i wyjątkowo skuteczna technika na to, by wytwarzać akcję zgodną z przeżyciami postaci. Aktorzy nazywają ją podkładaniem. Chodzi po prostu o gadanie do samego siebie: jestem w taksówce, patrzę na dziwki i alfonsów, całe zło tego świata, jestem zdegustowany, jestem wściekły, jestem oburzony, muszę coś zrobić, muszę kogoś zabić. Ważne, by mówić do siebie czasownikami, bo one opisują akcję: idę, planuję, mam zamiar. Pytacie, po co to robić wewnętrznie, skoro tego nie widzi widz? Oczywiście że widzi! A raczej wyczuwa, jeśli tylko jest w miarę wrażliwym przedstawicielem rodzaju ludzkiego. Pytacie dalej, czy nie lepiej byłoby zagrać to głośno i wyraźnie? Odpowiadam: to byłoby zbyt wyraźne, zbyt oczywiste, tautologiczne. Ludzie tak nie działają. Sam DeNiro powiedział kiedyś: „Ludzie nie okazują swoich uczuć, oni raczej wolą je ukrywać.”
Krótko mówiąc, jeśli jako aktor poczujesz w środku uczucia postaci, ale na zewnątrz ich nie pokażesz, zachowasz się jak normalny człowiek. I normalny człowiek, który cię ogląda, zrozumie to.
CDN
2 uwagi do wpisu “Techniki aktorskie #2. Akcja”