Największa we Wszechświecie chwila aktorska #2

„To jeden mały krok dla człowieka, lecz wielki krok dla ludzkości”. Te słowa zna każde dziecko. Kilka dni temu minęło 46 lat, od kiedy Neil Armstrong wypowiedział je, stawiając jako pierwszy człowiek stopę na powierzchni Księżyca.

Neil Armstrong był wyznaczony jako pierwszy człowiek na Srebrnym Globie kilka miesięcy wcześniej. Schodząc po drabince cały czas kontaktował się z kontrolą w Houston, opowiadając między innymi, że stopy lądownika Orzeł zatopiły się w pyle księżycowym na około jeden cal (podobno na Ziemi nie było pewności co do głębokości tego pyłu). Kapitan schodził bardzo powoli i niezwykle spokojnie. Tłumaczy co robi: teraz zestawiam stopę. Zsuwając prawą nogę z ostatniego schodka, wypowiada swoją aktorską kwestię:

That’s one small step for a man… [pauza dla zbudowania napięcia…] one giant leap for mankind.

Tyle że tak naprawdę zrobił to wyjątkowo nieaktorsko. Do dziś nie ustają dyskusje, czy aby nie powiedział tak naprawdę for man – bez rodzajnika a, co byłoby bez sensu, bo wtedy man oznaczałby mniej więcej to samo co mankind. A drugiej części niemal w ogóle nie da się zrozumieć. W audycji radowej, która w tym czasie była nagrywana w Polsce, prowadzący natychmiast przetłumaczył pierwszy wers i… utknął przy drugim. Przez kilkadziesiąt sekund Polacy, nerwowo nasłuchując przekazu z kosmosu, próbowali odcyfrować to zdanie. Nagle ktoś, jakby otrzymując kartkę spoza studia, odczytał jego tłumaczenie. Wtedy w ducha audycji wstąpił jakiś spokój. Więc może jednak te słowa były przygotowane? Skoro martwiono się o to, by lądownik zakotwiczył w miejscu, w którym była pewność stałej łączności radiowej z Ameryką Północną, skoro postarano się o to, by do jednej z nóg Orła była przymocowana włączona kamera, skierowana na drabinę, to dlaczego miano by nie wymyślić kwestii, którą ma powiedzieć pierwszy Amerykanin na Księżycu?

Sam Neil Armstrong potwierdzał jednak, że to on wymyślił słowa, które towarzyszyły mu w pierwszej ludzkiej wizycie na pozaziemskim obiekcie naturalnym. Podobno wymyślił je dopiero wówczas, gdy bezpiecznie posadził lądownik i zameldował: Tu baza Spokoju, Orzeł wylądował. Po latach mówił w wywiadzie: Pomyślałem sobie, no cóż, dla mnie będzie to po prostu krok: stąd-tutaj. Ale wtedy pomyślałem o tych 400000 ludzi, którzy pracowali nad misją i umożliwili mi ten krok, i pomyślałem jak wielka to będzie sprawa dla nich. A także jak wielka dla wszystkich, którzy nie byli zaangażowani w ten projekt. Więc to był wynik takiej prostej korelacji.

Prawda jest taka, że bardziej niż o wypowiedziach myślano o przerwaniu misji w dowolnym momencie. To dlatego tuż po lądowaniu natychmiast zaczęto przygotowywać start. Dlatego pierwszy spacer zaplanowano na zaledwie 2,5 godziny. Później, po zaledwie kilkugodzinnej przerwie na sen, którego i tak nie byli w stanie złapać, Aldrin i Armstrong natychmiast wystartowali do statku Columbia, który latał na orbicie księżycowej z Michaelem Collinsem na pokładzie. I mimo skrupulatnych przygotowań nie uniknięto kompromitujących pomyłek. Okazało się na przykład, że w trakcie przebierania w kombinezony ciśnieniowe ułamali bakelitowy przełącznik, który uruchamiał zapalnik silnika startowego. Gdyby nie kawałek długopisu, którym zastąpiono ułamany fragment, pierwsi ludzie na Księżycu nigdy by go nie opuścili.

Czy wyjaśniłem zagadkę słów pierwszego człowieka na Księżycu? Chyba nie. I czy tak nie jest najpiękniej?

 

Podczas pisania tego tekstu czerpałem ze stron internetowych NASA i miłośników eksploracji kosmosu (głównie amerykańskich) oraz mnóstwa innych materiałów, które czytałem i których słuchałem w radiu na przestrzeni wielu lat. Dlatego nie biorę absolutnie żadnej odpowiedzialności za zgodność z prawdą historyczną.

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s