Emma poszła jako sześciolatka do szkoły. Martwiliśmy się, bo jest mała, urodziła się w listopadzie i to miesiąc przed terminem, więc jest jakby dzieckiem grudniowym. W pierwszej klasie różnica między nią a siedmiolatkami jest kolosalna, ale nawet sześciolatki są od niej „starsze”. Ida – która jest starsza o 1,5 roku – też poszła wcześniej do pierwszej klasy, ale miała już skończone sześć lat i była wyraźnie dojrzalsza, spokojniejsza, rozważniejsza. Jednak podstawówka w naszej dzielnicy jest jedną z najlepszych w Warszawie, a ponadto prowadzi klasy integracyjne, w których jest dwoje nauczycieli i dzieci uczą się żyć w zgodzie z problemowymi jednostkami. Problemowe jednostki mogą się dzięki temu lepiej rozwijać, ale zawsze uważaliśmy z Mo, że klasa integracyjna to zaleta także dla „normalnego” dziecka. Dlatego z jakąś taką niepewnością, ale jednak wysłaliśmy Emmę do pierwszej klasy. A przecież we wrześniu miała jeszcze pięć lat!
Współczuję dzieciom, których rodzice są tak niemądrzy, że nie puszczają ich do szkoły w wieku 6 lat. Argumenty, że dzieci nie są przygotowane do szkoły, albo że szkoły nie są przygotowane do dzieci, są wyssane z palca. To wymysły ludzi, którzy nie mają czasu na zajmowanie się swoimi rodzinami i oszukują siebie samych, że ułatwianie dzieciom wychodzi im na dobre. Nic bardziej mylnego. To brednie ludzi, którzy wychowują niezdolnych do życia w społeczeństwie egoistów i przygłupów, od których roi się w tym kraju coraz gęściej. I oby mi się tylko zdawało.
Wracając do Emmy. Ponieważ puściliśmy ją do pierwszej klasy z duszą na ramieniu, regularnie spotykamy się z nauczycielką i wypytujemy o jej postępy. Na jednym z takich spotkań wychowawczyni chwaliła ją jako społecznie rozwinięte dziecko, grzeczne i realizujące zadania, ale też myślące i potrafiące postawić na swoim. To prawda – to drobne stworzonko nie da sobie w kaszę dmuchać. Nauczycielka w pewnym momencie patrzy na nas przeciągle, jakby tłumiąc uśmiech.
– Może nie powinnam państwu mówić…
Oboje poruszyliśmy się na naszych krzesłach i wbiliśmy w nią wzrok wyczekująco.
– Opowiadamy to w pokoju nauczycielskim jako anegdotę. To było kilka miesięcy temu, niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego… – rozpoczęła swoją opowieść pani wychowawczyni. Głównymi bohaterami tej opowieści są: nasza Emma oraz jeden z „integracyjnych” chłopców z ADHD i aspergerem. Ten chłopiec – nazwijmy go Tomek – wyróżnia się tym, że w porównaniu do innych dzieci jest ogromny i często chodzi niedbale ubrany. Wracam do opowieści:
– Widzimy z drugą nauczycielką, że jest jakieś poruszenie, Tomek się wścieka, chce przywalić Emmie. Powstrzymujemy go, a ten ryczy, że Emma go kopnęła. „Jak to, ta malutka Emma ciebie?” – mówię zdziwiona i zwracam się do niej: „Emmusia, dlaczego kopnęłaś Tomka?” Na to Emma staje z założonymi rękami i patrzy bardzo wrogo, po czym wybucha: „Bo on mi cały czas dupsko pokazuje!”
Leżę ze śmiechu! Poszłam do szkoły o rok wcześniej, cały ten szum jest dla mnie nieporozumieniem. Emma rozwaliła system! Biedny Tomek niech schowa dupsko!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wszelka zbieżność jest przypadkowa! 😃
PolubieniePolubienie
Pewnie chodzi o to, że funkcja edukacyjna przedszkola została usunięta z programu i teraz wyłącznie od rodziców/dziadków zależy czy sześciolatek idzie do pierwszej klasy z podstawową umiejętnością pisania i czytania (w zamierzchłych czasach tych „zaniedbanych” edukowało przedszkole/zerówka). I z (często) bezpłatnej przechowalnio-bawialni czynnej w godzinach 7-18 dziecko trafia do szkoły 8-11, 10-14 etc., gdzie co prawda jest świetlica, ale to nie to samo, co kompleksowa opieka w przedszkolu.
Wróżę Emmie same sukcesy 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki 😀
PolubieniePolubienie