Kryzys #2

WOWS

Jestem wykończony. Głowa mi ciąży. Potrzebuję relaksu. Potrzebuję kilku dobrych, lekkich ale mądrych filmów…

Generalnie uwielbiam swoją pracę, ale w tej chwili mam jej dość. Czuję się, jak po długotrwałym seksie, podczas którego byłbym stroną wyruchaną. Z romantycznej, refleksyjnej Francji przeskoczyłem więc do światowego epicentrum, królestwa napięcia i ciśnienia i przypomniałem sobie „Wilka z Wall Street”. Świetny film, choć niewart Oscara. Na poziomie dramatycznym jest przeraźliwie nudny, a pod koniec wręcz męczący. Nie widzę potrzeby wyciągania z niego nauki, że giełdą sterują sami skurwiele, ani daleko idących wniosków życiowych, w rodzaju „pieniądze szczęścia nie dają”. To jest po prostu znakomicie wyreżyserowane i dobrze zagrane widowisko. I mówiąc „dobrze” nie mam na myśli Leonarda DiCaprio. Wartością tego filmu są role poboczne. To one nadają mu komediowy sztych, dzięki którym nadaje się na odstresowanie w kryzysie. Absolutnie powalił mnie Jonah Hill jako Donny Azoff – typ wioskowego głupka, który na piękne oczy namówił Jordana Belforta (DiCaprio), by go uczynił swoją prawą ręką. Ten facet ma w sobie tyle poczucia humoru, tyle człowieczeństwa, a jednocześnie na tyle dużo skurwysyna, że momentalnie przekonuje do siebie kogoś takiego jak Belfort. I mniej więcej od tego właśnie momentu „Wilk” staje się rozbrajająco śmiesznym show. Właśnie Azoff (co za nazwisko!!) skupia wokół siebie pozytywną energię wielkiej, niemoralnej imprezy, jaką miała stać się firma Jordana. Podobno Hill marzył o tej roli, bo czuł, że jest stworzona dla niego. Nie da się ukryć! Sam DiCaprio przyznaje, że nie tyle postać Azoffa, co grający go aktor był dobrym duchem tego filmu. „Jonah był elektryzującą siłą, iskrą zapalną wszystkich scen, każdego dnia” – mówił Leo z uśmiechem.

Równie dobry jest Matthew McConaughey jako Mark Hanna – idol Jordana i jego przewodnik po wzburzonych wodach Wall Street. Scena w przyzakładowej restauracji, w której Hanna najpierw daje powalający koncert motywacyjny, a następnie instruuje Belforta w zakresie walenia gruchy w pracy, jest mistrzowska i podobno w dużej części improwizowana. Zupełnie nie wiem jak DiCaprio to zrobił, że nie umarł ze śmiechu podczas kręcenia tego fragmentu. Świszczący akcent Marka Hanny jest niesamowitym zabiegiem, który pokazuje całą głębię talentu McConaughey. Jeszcze lepszy jest Rob Reiner jako Max Belfort, ojciec Jordana i szef ochrony jego firmy. Pięć razy z rzędu obejrzałem scenę, w której zasiada wraz z żoną do ukochanego serialu i w tym momencie dzwoni telefon. Za każdym razem spadałem z krzesła – Max strzela fuckami w tempie karabinu maszynowego, po czym gładko przechodzi do sztucznego brytyjskiego akcentu: „Słucham?”. Ale aktorsko jeszcze bardziej wymowna była inna scena – ta, w której Max każe synowi wytłumaczyć się z niebotycznych pieniędzy, jakie wydaje na płatne panienki. Belfort odpowiada bełkocząc, że to wyższa potrzeba, w końcu wypala skrywając się za powłoką niby wstydu: „One są wszystkie wygolone na dole, tato. Nic. Zero. Jak niemowlaki”. Po tym zdaniu jakby wypadły Maksowi z ręki wszystkie argumenty. Dopytuje: „Wszystkie? Naprawdę?”, chwila ciszy, a potem znów: „Całkowicie?!”. Turlałem się po podłodze, rechocząc jak kretyn. Ale gdy się głębiej zastanowić nad tą sceną, to jest ona doskonałym przykładem amerykańskiego grania. Oni pieprzą te głupoty zupełnie na serio! Wiem z filmików dostępnych na youtubie, że podczas kręcenia tego filmu wszyscy po prostu padali ze śmiechu, improwizując na całego. Nóż mi się czasem w kieszeni otwiera, gdy w polskich serialach aktorzy stają na koturnach, biorą oddech i wypalają jakiś tekst ze scenariusza niemal tak, jakby recytowali monolog z Szekspira. Jak gdyby nie nie umieli zachowywać się jak normalni ludzie.

Ważną postacią jest druga żona Jordana, Naomi zwana Princessą, grana przez australijską aktorkę Margot Robbie, ale szczerze mówiąc niezbyt mnie powaliła. No może poza faktem, jaka to jest smakowita sztuka. I poza jedną mistrzowską sceną, gdy pierwszy raz ląduje w łóżku z Belfortem. Jordan: „Ach, jak ja ją pukałem… przez jedenaście sekund.” Mina Naomi, która wyraża zaskoczenie, zawód, współczucie i pewien delikatny posmak odrazy dla gatunku męskiego, jest doprawdy godna księżniczki. Tarzałem się po prostu ze śmiechu. Natomiast zupełnie nie przekonują mnie „poważne” sceny ich kłótni z czasów zaawansowanego małżeństwa. Warto by raczej skupić się na zupełnie nie docenianej roli pierwszej żony Belforta, Teresie Petrillo (granej przez Cristin Milioti). Pomijam to, że moim zdaniem jest doskonale piękna, dużo piękniejsza od klasycznej obciągary Naomi. Jest w tym filmie bardzo ważna – to ona daje Wilkowi energię do zdobywania świata w jego pierwszej fazie, nazwijmy ją fazą wstępującą. Dałbym tej postaci większy udział, bo to właśnie w niej siedzi cały dramat, wielka miłość i równie wielki zawód. Może po prostu nie pomieściło się więcej scen z nią, a szkoda. Tym bardziej, że film jest i tak zbyt długi. Oczywiście nie śmiałbym kwestionować geniuszu Martina Scorsese: położenie akcentu na dowcipie uratowało „Wilka z Wall Street”, mimo jego wad. Historia Jordana Belforta nie byłaby dobrym tematem, gdyby potraktować ją zupełnie serio. Najlepsze podsumowanie i jednocześnie streszczenie tego filmu podał sam Scorsese: „Oni naprawdę dobrze się bawili. A potem bawili się coraz lepiej i lepiej, aż w końcu to przestało być dobrą zabawą”.

Mnie też kiedyś znakomicie bawiła moja praca. Teraz mnie nuży i wnerwia. Najciekawsze jest to, że jest tak dobra i wygodna, że nawet nie przechodzi mi przez myśl ją zmieniać. Mam kryzys, nie pierwszy i nie ostatni, rzecz do zażegnania i tyle. Skończę moje projekty i zacznę nowe. I na pewno nie skończę jak Jordan Belfort, ani nawet jak Marceau i Cluzet w „Pożądaniu”. Lubię moją pracę i kocham moją kobietę. Mam tylko kryzys.

3 uwagi do wpisu “Kryzys #2

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s