Jestem wykończony. Głowa mi ciąży. Potrzebuję relaksu. Potrzebuję kilku dobrych, lekkich ale mądrych filmów…
Dawno nie pracowałem tak intensywnie. Pół roku składałem pewien duży projekt internetowy, w międzyczasie było pięć delegacji, trzy wystawy i mnóstwo projektów pobocznych. Doszło nawet do tego, że wstawałem w nocy, by pracować na kompie, ryzykując w ten sposób zawał, kataraktę i rozpad małżeństwa. Kiedyś zdarzało mi się to nagminnie, ale potem zrozumiałem, że praca to nie wszystko, poszedłem do szkoły aktorskiej i założyłem bloga. A teraz… Teraz jest weekend i siedzę sobie na relaksie, a projekt wciąż nie jest uruchomiony. Nie wiem jak to się dzieje, że jeszcze mnie krew nie zalała. Dodajmy, że pracuję w dziale marketingu, co oznacza, że ilekolwiek bym robił, i tak wszyscy wokół będą uważali, że nie robię nic.
Amaktor kuleje, to znaczy zawsze miałem napisane teksty na miesiąc do przodu, a teraz wyprzedzenie jest najwyżej tygodniowe. Gdyby nie pewne zobowiązania blogowe, do których podchodzę sumiennie acz z rozkoszą, nie pisałbym niemal nic i właściwie nic nie oglądał. Na szczęście już dawno zrozumiałem, że człowiek nie może żyć samą pracą, bo to prędzej czy później kończy się wypaleniem. Raz na jakis czas po prostu muszę usiąść i coś napisać – to przymus, codzienność jak nie przymierzając kupa. Ale i tak piszę mało. Mój chmurowy notatnik kipi od pomysłów, których wciąż nie ubrałem w teksty. Głowa mi ciąży. Potrzebuję relaksu. Potrzebuję kilku dobrych, lekkich ale mądrych filmów, które owioną mnie delikatną chmurką – byle nie komputerową! – i utulą do snu. A śnić będę dzięki nim seksownie i kolorowo.
Na przykład takich filmów, jak „Pożądanie”. Jest we francuskich filmach coś szczególnego, jakiś oddech i luz. Zupełnie nie ma tu angielskiej ironii (którą skądinąd uwielbiam), amerykańskiego zwiariowania (które skądinąd uwielbiam) i naszego smutku (który skandinąd…). Jest za to mnóstwo ciepła, afirmacji życia, a historie napisane wokół takich pozytywnych uczuć są bardzo aktorskie. Dobrze zagrane – potrafią wzruszać do głębi. Tak jest w „Pożądaniu” i to zasługa zarówno Sofie Marceau (którą skandinąd… mmmmmmmmm…), jak i Francois Cluzeta. Ten ostatni grał w genialnym filmie „Nietykalni” sprzed kilku lat, który też miał ten typowo francuski urok.
W ogóle z tą kulturą francuską jest przedziwnie – zupełnie jej nie kumam. Zdecydowanie bliżej mi do Hiszpanii i tak było już od dziecka. Gdy mieliśmy z bratem po kilkanaście lat, ojciec zabrał nas na parę dni do podparyskiego Eurodisneylandu, otwartego ledwie dwa czy trzy sezony wcześniej. Wcześniej sam jeździł służbowo do Paryża, znał go więc i nie namawiał nas na to, by choćby pójść na spacer. A my, jako gówniarze, woleliśmy siedzieć w amerykańskiej imprezowni, niż włóczyć się po francuskiej dziurze. Byłem więc w Paryżu, ale nie widziałem wieży Eiffla nawet z daleka. Dziś uwielbiam francuskie wino, sery, zamiłowanie do sztuki, ale na przykład języka nie czaję w ogóle. A już zwłaszcza jego brzmienia. Gdy słyszę piosenkę po francusku, podchodzi mi do gardła śniadanie – nawet jeśli rano zjadłem bagietkę z oliwą.
„Pożądanie” zachwyciło mnie niestandardowym potraktowaniem związku mężczyzny z kobietą, a zwłaszcza seksu. Oto piękna czterdziestka, pisarka, rozwódka poznaje na bankiecie eleganckiego mężczyznę w jej wieku, który sypie inteligentnym dowcipem, jest wykształcony, kumaty i… szczęśliwie żonaty. To jeden z niewielu filmów, w których nie mogę się przyczepić do polskiego tłumaczenia tytułu. Nie wiem czy taki był zamysł twórców, ale termin w tytule genialnie obrazuje, co dzieje się miedzy tą dwójką. Gdy myślimy „pożądanie” zawsze wizualizują nam się tego pożądania rozkoszne i pożądane konsekwencje. Tu nie jest tak prosto. Oni się spotykają, by nakręcać swoje wzajemne ciśnienie, a czy skończą w łóżku? Nie zdradzę. Dość, że czekasz na to przez półtorej godziny. Samo to już pokazuje, jak bardzo ten film jest niedopowiedziany i jak dobrze może zrobić niedopowiedzenie filmowi. Nie wymieniają się numerami, ale przeznaczenie za chwilę znów ich do siebie zbliża. Same ich spojrzenia – intensywne, gorące, pełne seksualnego napięcia – to wybitnie aktorski materiał. I oboje głównych odtwórców rzeźbi w tym materiale z wielką maestrią.
Film kończy się zaskakującą puentą, która zostaje w głowie tak, jak ją interpretujesz. Pod wpływem tej puenty można by było się zastanowić, jak mogłoby potoczyć się nasze życie. Jednak zamiast wpaść w melancholijny tryb typu „co by było gdyby”, spojrzałem ma Mo i powiedziałem z uśmiechem: o kurwa, ależ ja jestem szczęśliwy.
Tyle że nie z powodu pracy.
CDN.
PRZYJEDZ DO MNIE Z JAKAS DOBRA DZIWKA…..ALBO DWOMA ALE UWAZAJ W POLSKIM DZIENNIKU BYLO O KILE ZE SIE SZERZY (chyba samo z)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Je vive a Australie. VENIR MON AMI JE AVAIS 4 CHAMBRE POUR DORMIR PLUS DEU DUCHES
PolubieniePolubienie
NON LARGENT PAS’ LIBRE COMPLIMETMENTNON VIVE LA FRANCE VIVE LA AUSTRALIE
PolubieniePolubienie
MON address: VILLA DE LÁ BENITO MUSSOLINI
Perth, Australia W.A 6030
PolubieniePolubienie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
czy moge zapozyxczyc ten tekst I umiescic u siebie bo bardzo mi sie podoba?
PolubieniePolubienie
Prosz. 🙂
PolubieniePolubienie
grazie multi grazie
PolubieniePolubienie
myslisz zupelnie jak ja. Przylec do mnie jak najszybciej. Mam 4 sypialnie I 2 lazienki do twojej dyspozycji za darmo. I’m not going to fuck you, don’t worry
PolubieniePolubienie
No cóż. Do Australii chętnie przyjadę, ale jeśli you’re not going to fuck me, to po wała mam tam lecieć?! ;P
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak jak wczoraj wieczorem obiecałem, wpadłem, przeczytałem, zachwyciłem się i wpadłem w spiralę refleksji.
TN
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Terrific! 😉
PolubieniePolubienie
Refleksje nie sa zbyt dobre…lepiej poznac znudzona australijska milionerke i pieprzyc ja senselessly jak dzikie zwierze…walic posladki niczym pulpety na kotlety….sperma rozpryskana na scianach itd (tu wyzszosc farb akrylowych bo sa zmywalne…One tak lubia……jednak trudno tak walic stara
moze lepiej na poczatku popratykowac na malej kici chociaz w Polsce zabrania tego Towarzystwo Opieki nad Zwierzetami……zamiast kici moze byc wiekszy Doberman….chociaz jest to niebezpieczne bo penisa moga potraktowac jako kielbase i z tym uciec
\moze La Fontaine (?) napisalby o tym bajke?
PolubieniePolubienie
Wiesz co to jest niedopowiedzenie?
PolubieniePolubienie
wiem …sorry nie zauwazylem tego
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Amaktor
17/06/2015 o 09:39
No cóż. Do Australii chętnie przyjadę, ale jeśli you’re not going to fuck me, to po wała mam tam lecieć?! ;P
Przylec w styczniu jak u was mrozy… Moge znalesc Ci takiego brutalnego, obrosnietego Rumcajsa co zrobi Ci i sobie dobrze. Chociaz mozesz po tym nie moc chodzic przez kilka dni z powodu kontuzji odbytu.
PolubieniePolubienie
tego filmu nie znam, ale po opisie cos czuje ze mi sie moze spodobac 😉 poszukam do obejrzenia 😉
a jelsi chodzi o francuskie kino – nie koniecznie lekkie – to polecam : 5×2 pięć razy we dwoje i Za ile mnie pokochasz? ze wspaniala Monica Bellucci
PolubieniePolubienie
O tak, cudna. Ale szczerze mówiąc nie pamiętam ani jednego filmu z nią…
PolubieniePolubienie
Asterix i Kleopatra 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Malena
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uwielbiam francuskie filmy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kazdy narod robi jakies nieprzyzwoite rzeczy, Polacy grzebia w nosie a Australijczycy pierdza, Ja robie te dwie rzeczy juz na raz, Jak sie odzwyczaic? W nosie otwor I w dupie tez, Moze je zakorkowac?
PolubieniePolubienie