Słynne wiersze: Stefania

mathilda

W pierwszym odcinku cyklu, być może także ostatnim, polecam wiersz, który nie wydaje się słynny. Dopóki nie przeczytasz dwóch ostatnich linijek. Proszę państwa, mój ulubiony Tadeusz Boy-Żeleński, prosz:

Stefania
Po­wieść psy­cho­lo­gicz­na z ka­je­tu pen­sjo­nar­ki

Kto po­znał pa­nią Ste­fa­nią,
Ten wo­lał od in­nych pań ją.

Coś w niej już ta­kie­go by­ło,
Że po­pa­trzyć na nią mi­ło.

Oczy mia­ła jak bła­wat­ki
I na so­bie ład­ne szmat­ki.

Cho­ciaż to rzecz do­syć trud­na,
Za­wsze by­ła bar­dzo schlud­na.

Aż mó­wił każ­dy prze­cho­dzień:
„Ta się mu­si ką­pać co dzień”.

Choć mę­ża mia­ła fi­li­stra,
W in­nych rze­czach by­ła by­stra.

Jeź­dzi­ła aż do Aba­cji
Po te­mat do kon­wer­sa­cji.

Prócz te­go na­tu­ra szczo­dra
Da­ła jej bardzo ład­ne bio­dra.

Raz ją po­znał je­den ma­larz,
Któ­ry czę­sto pi­jał alasz.

Jak ją zo­ba­czył na fik­sie,
Za­raz w niej za­ko­chał w mig się.

Mia­ła w uszach wiel­ki to­paz
I by­ła wy­cię­ta po pas.

Przed­tem wi­dział róż­ne pa­nie,
Ale za­wsze bar­dzo ta­nie,

I do swe­go in­te­re­su
Mia­ły do­syć pod­łe des­so­us.

Strasz­nie się za­pa­lił do niej,
Wszę­dzie za Ste­fa­nią go­ni.

Miał ko­lo­ro­wą ko­szu­lę
I prze­ma­wiał bar­dzo czu­le,

Że­by da­ła mu na­tchnie­nie,
Ale ona mó­wi, że nie.

Że umi ko­chać bez gra­nic,
Ale to tyż by­ło na nic.

Po­tem jej mó­wił na rau­cie:
„Dał­bym ży­cie, że­bym miał cię”.

Jak zo­ba­czył, że nie spo­sób,
Po­szedł znów do tam­tych osób.

Ale już za­raz za bra­mą
Mó­wił, że to nie to sa­mo.

Ta­kiej do­stał dziw­nej ma­nii,
Że chciał tyl­ko od Ste­fa­nii.

Bo to za­wsze jest naj­głup­sze,
Kie­dy się kto przy czym uprze.

Mó­wi­li mu przy­ja­cie­le:
„Cze­mu je­steś ta­kie cie­lę,

Z ko­bie­ta­mi trze­ba twar­do,
A nie cac­kać się z pu­lar­dą.”

Więc jej za­czął szar­pać suk­nie,
A ta jak na nie­go fuk­nie.

Wte­dy cał­kiem stra­cił hu­mor
I upi­jał się na umor.

Po­tem do Ste­fa­nii lu­bej
List na­pi­sał do­syć gru­by,

Że to bę­dzie zna­ko­mi­cie,
Jak so­bie od­bie­rze ży­cie.

A ona my­śla­ła chy­trze:
„To by by­ło nie naj­brzyd­sze.”

Lecz jak przy­szło co do cze­go,
Ja­koś nic nie by­ło z te­go.

Po­tem zno­wu za lat kil­ka
Przy­szła na nią ta­ka chwil­ka.

I my­śla­ła, czy to war­to
By­ło być ta­ką upar­tą.

Lecz tym­cza­sem mu wy­chłó­dło,
Bo już by­ła sta­re pu­dło.

Tak to lu­dzie trwo­nią la­ta,
Że nie są jak brat dla bra­ta.

Z tym naj­więk­szy jest am­ba­ras,
Że­by dwo­je chcia­ło na­raz.

Ten cudny wierszyk Boya-Żeleńskiego
ze zbioru „Słówka” dedykuję
Magdzie, Krzyśkowi, Stefanii i Stefanii.
A że temat skojarzył mi się z Mathildą z Leona Zawodowca,
dedykuję także Matyldzie. 

3 uwagi do wpisu “Słynne wiersze: Stefania

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s