„Prapremiera dreszczowca” w Och-Teatrze – nibyrecenzja

Mam wrażenie, że Och-Teatr specjalizuje się w spektaklach o teatrze. „Prapremiera dreszczowca” to trzecie przedstawienie jakie widziałem, które trąca ten temat, po „Uwaga… publiczność!” i „Przedstawieniu świątecznym w szpitalu św. Andrzeja”. Spośród tych trzech jest najbardziej komediowe i najmniej refleksyjne, a w związku z tym jak dla mnie najsłabsze. Mimo że zabawne.

Teatr jest sztuką skomplikowaną i trudną. Środki wszystkich sztuk i siły wielu ludzi muszą tu sobie podać ręce w dążeniu do tak znikomego na pozór rezultatu, jak trzygodzinna złuda spektaklu.

„Prapremiera…” to rzecz o ludziach, którzy zaczynają bawić się w teatr. Ludziach, którzy na co dzień nie mają z nim nic wspólnego, mianowicie pracowników naukowych jakiejś politechniki. Tu od początku do końca nie wychodzi nic i wyjść nie ma prawa. Wszyscy aktorzy – czy raczej amaktorzy! – po kolei popełniają wszystkie błędy, które ganią nauczyciele aktorstwa: sztuczne ruchy, nadmierne gesty, patetycznie wypowiadane kwestie, wdzięczenie się, nadmierna ambicja, problemy z tekstem, paraliżująca trema itp. No i najlepsze: jedna z „aktorek” jest partnerką reżysera (i przy okazji jego asystentką na uczelni), a inspicjentka, która miała grać jej rolę, jest o to zazdrosna. Cała sytuacja jest komiczna i przesadzona. Tekst jest pełen lepszych i gorszych gagów, akcja płynie wartko, publiczność się śmieje, a „aktorzy” traktują to wszystko superserio. Tylko czy jest to zabawne? Tak, zwłaszcza dla kogoś kto podobne rzeczy przeżył naprawdę w szkole aktorskiej. Ale tylko przez jakiś czas, potem po prostu nuży.

Ten nawet, kto w życiu posiada swobodę i naturalność zachowania, na scenę prawie na nowo przyswajać je sobie musi, najpierw dlatego, aby go nie opuściły w stanowczej chwili, a potem i z tego powoda także, że niejedno, co w życiu jest objawem swobody i naturalności, na scenie wydać się może niedbałem lub niezgrabnem.

Tekst „Prapremiery dreszczowca” napisało trzech młodych, profesjonalnych aktorów z londyńskiego West Endu. Wyżyli się na amatorach łapiących za Szekspira, ale też zadbali o precyzję, niezbędną w porządnej farsie. Aktorzy Och-Teatru odgrywają ją z ogromną dbałością. Rafał Rutkowski, który gra tu rolę reżysera tytułowego dreszczowca i jednocześnie detektywa w samym dreszczowcu, mówi, że nie jest łatwo zagrać złego aktora. To z pewnością prawda. Każda rola w komedii jest trudna, bo nie wolno przesadzić, a tu właśnie przesadzać trzeba, ale przesadzać tak, by wciąż było to śmieszne. Efekt jest taki, że prawdziwi aktorzy grają nieprawdziwych aktorów ze śmiertelną powagą. Na pewno w precyzji grania są odwrotnie proporcjonalni do swoich bohaterów. Plusem spektaklu jest też to, że jest konsekwentny. Pozostaje farsą od początku do końca, inaczej niż „Di, Viv i Rose”, który za to skrytykowałem. Spośród aktorów „Prapremiery…” wyróżnia się Andrzej Pieczyński jako docent, arystokrata, fatalny aktor i kichający trup. Jest po prostu śmieszny. Oraz Partycja Szczepanowska, która jako dziewczyna torująca sobie drogę do kariery uczelnianej i aktorskiej tyłkiem (apetycznym, a jakże!) jest zabawna i prawdziwa. Mimo całej sztuczności swojej bohaterki.

Nie ma nic śmieszniejszego i bardziej niesmacznego niż mazgajowaty amator, fuszerujący rolę pełnego werwy kochanka… Niż młoda osóbka, recytująca bez ruchów, sztywnie, po pensyonarsku, niby fonograf, ożywioną rolę, giestykulująca w ostateczności tylko i to jak manekin (…).

Nie podobała mi się ta sztuka. Nie dlatego, żeby aktorsko była zła, albo żeby nie była śmieszna – po prostu nic z niej wyciągnąłem. Trudno się dziwić, że komercyjny teatr, jakim jest Och, ma na afiszu efektowne farsy, grane przez dobrych aktorów. Szekspir też pisał znakomite komedie pod publikę, a Chopin komponował genialne walce dla kasy. „Prapremiera…” mogłaby być interesującym kompendium dla człowieka, który – tak jak bohaterowie – postanowił się pobawić w aktorstwo. Mogłaby, gdyby nie była potraktowana powierzchownie, sitcomowo. Taki był jednak cel i dlatego nie mam do czego się przyczepić w tym przedstawieniu. Miło spędziłem nieco ponad godzinę, ale nie zapamiętam jej na dłużej.

Jakkolwiek by amatorzy grali, nie miną ich oczywiście „burze” oklasków. Niechże jednak nie dziękują za nie ukłonem w ciągu aktu, lecz dopiero po spuszczeniu kurtyny. Zwyczaj ten wprowadzili najlepsi aktorzy w porządnych teatrach.

 

Cytaty pochodzą z: „Wskazówki niezbędne dla urządzających teatr amatorski” Zygmunt Niedźwiecki, ok. 1890

 

„Prapremiera dreszczowca”
Och-Teatr
Henry Lewis, Jonathan Sayer, Henry Shields
tytuł oryginału: The play that goes wrong
tłumaczenie: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Grzegorz Warchoł
obsada: Izabela Dąbrowska, Patrycja Szczepanowska, Tomasz Drabek, Adam Krawczuk, Andrzej Pieczyński, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki, Jan Malawski (głos)

fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
fot. Luka Łukasiak / Och-Teatr
Reklama

5 uwag do wpisu “„Prapremiera dreszczowca” w Och-Teatrze – nibyrecenzja

  1. Byliśmy wczoraj całą silną grupą na „Prapremierze”. Wszyscy się dobrze ubawili. Ja śmiałem się „do łez”. Jak nigdy. Przedstawienie super. Polecam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. To pierwsza recenzja jaką znalazłam , w której autor otwarcie przyznaje , że sztuka mu się nie podobała. A już myślałam ,że ze mną jest coś nie tak. Poszłam na przedstawienie zachęcona opinia znajomych ale w efekcie uśmiechnęłam się może kilka razy . Wszystko przewidywalne i jakoś mało śmieszne .

    Polubione przez 1 osoba

    1. Cóż, tak bywa. Polonia i Och wystawiają mnóstwo o wiele lepszych spektakli. Polecam na przykład „Seks dla opornych”, o którym piszę w ostatnim poście 😀

      Polubienie

    1. Dzień dobry! Bardzo się cieszę, że Pani się nie zgadza. Uważam, że to jest właśnie piękne w teatrze, czy może w sztuce w ogóle, że pewne rzeczy się jednym podobają, a innym nie. Ale po kilku latach, od kiedy napisałem tę recenzję, nie pamiętam z tego przedstawienia ani jednej sceny czy postaci, a to moim zdaniem świadczy o jego wartości. Tak czy inaczej zapraszam na mój blog i do częstszych polemik! 🙂
      Pozdrawiam serdecznie, Paweł Kuhn – Amaktor

      Polubienie

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s