Wiarygodne odwzorowywanie życie ducha ludzkiego wymaga głębokich obserwacji. Czy życie wymaga obserwowania? Raczej nie, ale warto czasem to robić. 
Rzadko podróżuję samolotem, bo rzadko podróżuję w ogóle. Ale samoloty uwielbiam. Zawsze mnie pasjonował ten rodzaj transportu, nie tylko w sensie technologii, ale też psychologii. Fakt, że po godzinie znajduję się w miejscu oddalonym o tysiąc kilometrów wciąż ma dla mnie coś z magii. Ale najciekawsze jest obserwowanie życia na ziemi z samolotu podczas startu i lądowania. Codzienność, która zostaje gdzieś w oddali. Samochody zmierzające dokądś z jakimś celem. Świadomość, że w środku siedzą jacyś ludzie, którzy pracują, uczą się, czekają na coś, mają jakieś nadzieje, śmieją się, płaczą, wychowują dzieci i grzebią rodziców. No pojechałem trochę, to fakt. Ale oderwanie od rzeczywistości – oderwanie od ziemi – sprawia, że myślę w taki sposób. To jakby obserwowanie życia z zewnątrz, zwykłego życia, a jakże fascynującego. Dokładnie na tym polega film i teatr: na odtwarzaniu życia w sposób artystyczny, ale i wierny, gdy chcesz się od tego życia na chwilę zdystansować.
Tak się złożyło, że ostatnio leciałem do dużego miasta w Niemczech. Lot zajmuje półtorej godziny, w sam raz na czytanie, tym bardziej, gdy ma się wciągającą książkę. Taką jest „Gwiazdozbiór psa” Petera Hellera – powieść katastroficzna o człowieku, który jako jeden z niewielu przeżywa zagładę ludzkości i musi siłą bronić się przed zezwierzęconymi przedstawicielami tego, co kiedyś nazywano rasą ludzką. Czyli książka kompletnie nie dla mnie, gdybym przeczytał takie streszczenie jak powyżej, w życiu bym po nią nie sięgnął. Nie pamiętam co sprawiło, że sięgnąłem, ale nie żałuję. Świetna pozycja na temat psychiki silnego, ale wrażliwego faceta w sytuacji walki o życie i utraty wszystkiego wiele lat wcześniej. Przy życiu trzymają go trzy rzeczy: drugi facet (z którym się zżył jak z żoną – nie rozmawiają, tylko koegzystują), pies (jedyny przyjaciel i członek rodziny) oraz samolot. Codzienne loty zwiadowcze dają mu poczucie życia, jakiś sens na dnie den bezsensu.
Ale tym, co pokochałem najmocniej od pierwszego lotu szkoleniowego, była harmonia, wrażenie że wszystko jest na właściwym miejscu. Farmy na swoich kwadratowych poletkach, drogi dzielące przestrzeń wzdłuż głównych kierunków świata, wiatrochrony kładące się rano długim cieniem na zachód, okrągłe bele siana i rozsiane tu i ówdzie bydło i konie, równie doskonałe w swoim rozproszeniu jak skupiska gwiazd i połyskujące tym samym rdzawym słońcem, pikapy na podwórzach, osiedla przyczep kempingowych w ukośnych rzędach, podmiejskie domki szeregowe o powtarzalnych, bocznie oświetlonych pochyłościach dachów, boiska do baseballu i owalne tory gokartowe, nawet złomowiska dokładnie takie jak trzeba, nierówne rzędy zardzewiałych samochodów i sterty metalu równie nieuniknione i urocze jak topole amerykańskie rzucające długie cienie na brzegi rzek. Biała smuga z komina elektrowni odchylona na wschód porannym wiatrem, czysta jak bawełniany puch.
Facet lata swoją cessną i rzuca taką poezją, a potem wraca na ziemię i zajmuje się tym, żeby przeżyć kolejny dzień. Wydało mi się to wybitnie aktorskie – może nie teatralne, ale filmowe na pewno. A jego obserwacja rzeczywistości z góry wydaje mi się równoległa do mojego wrażenia, że lot to rodzaj wizji aktorskiej. Z takiego dystansu zdajesz sobie sprawę z zachowań ludzi, które można potem odtwarzać aktorsko. Zawsze robi na mnie wrażenie, jak niewiele aktor robi, a jaki jest prawdziwy. Bo tak samo zachowujemy się my: gdy robimy coś zwykłego, załóżmy idziemy do szkoły po dzieci, myślimy właśnie o tym, ale czasem też zgoła o czymś innym. Jeśli idąc po dzieci rozkminiasz kolejny poziom w counterstrike’a (czy cokolwiek jest teraz na topie), będzie to widać po tobie, gdzieś wewnątrz. W rozbieganych oczach, wzroku wbitym w dal, nagłych minach gdy coś sobie przypominasz. Jeśli właśnie rzuciła cię dziewczyna, a ty idziesz na egzamin, będzie to widać. Nie w ewidentnych ruchach czy wkurwie na wykrzywionym ryju. Nie, to nie tak. Raczej będziesz powstrzymywać płacz, ukrywać trawiący cię żal. Ludzie raczej skrywają uczucia niż chcą je pokazywać – te genialnie proste słowa mógł powiedzieć tylko wytrawny obserwator duszy ludzkiej. Powiedział to Robert DeNiro.
Cały geniusz aktora wychodzi wówczas, gdy potrafi te rzeczy przeżyć. W środku, naprawdę. Wtedy widać to na zewnątrz. Choć jest to bardzo subtelne, to jednak wyczuwalne dla mniej lub bardziej wrażliwego człowieka. Cała sztuka polega na tym, żeby zrobić to z wrażliwością i precyzją. Przeżyć w środku, konkretnie i skupiając się na tym przeżyciu. Dlatego Stanisławski nazywa aktorstwo sztuką przeżywania.
Przełączam się znów na częstotliwość alarmową i wywołuję dla przyzwoitości Mayday mayday cessna Sześć Trzy Trzy Trzy Alfa czuje się strasznie samotnie.
Wyobrażacie sobie taką sytuację? Człowiek siedzi w samolocie, patrzy na ziemię, widzi jej piękno i zdaje sobie sprawę, że ono istnieje tylko na dystans, z bliska jest tylko śmierć. I płacze, że świat się skończył, że jest sam. Wyobraźcie sobie dobrego aktora – choćby wspomnianego DeNiro – jak siedzi w cessnie, słuchawki założył pro forma, bo nie ma z kim się kontaktować, a jednak gada. Gada do siebie i patrzy w dół. Ktoś pewnie powiedziałby, że taka scena byłaby dłużyzną, a jednak, jeśli aktor przeżyje to w środku, będzie to wyjątkowo ludzkie. Pustkę i tęsknotę będzie można wyczuć na kilometr.
Dlatego właśnie aktorstwo wcale nie jest oszustwem. Jest wręcz wyjątkowo życiowe. Bo mówi o ludziach, pokazuje ich, czyli nas. Dobry aktor potrafi obserwować ludzi, ale chyba warto, by każdy potrafił to robić. Bo jeśli nie obserwujesz, słuchasz tylko tego, co ludzie mówią. A ludzie bardzo często nie mówią tego, co myślą. Może zbyt często, a może na tym polega nasz natura.
Ranczo. Bydło. Obok wiosenna rzeka. Dom w cieniu topoli amerykańskich pokrywających się liśćmi i kulistych wierzb. Meandry spękanej i zniszczonej drogi. Wystarczy że zmrużę oczy i mogę sobie wyobrazić kogoś na podwórzu. Kogoś kto nachyla się żeby wpiąć rozrzutnik do traktora. Kogoś kto myśli Cholerne plecy, ciągle bolą. Czuje zapach kawy z otwartych drzwi kuchni. Kogoś innego, kto wiesza pranie w plamie słońca. Każdy z własną listą problemów nieświadome swojego szczęścia. Wystarczy zmrużyć oczy żeby odtworzyć świat.
CDN.
Jedna uwaga do wpisu “Aktorstwo wymaga obserwowania #1”