Chcesz nauczyć się szybko czytać. Świetnie. Tylko po co?
- „Mój problem polega na tym, że zbyt wolno czytam.”
- „Nie mam czasu na czytanie. Skąd inni mają? Na pewno potrafią szybko czytać.”
- „Gdybym tylko potrafił szybko czytać, czytałbym dużo więcej.”
Znasz to? Ja też sobie tak mówiłem. Niedawno dotarło do mnie, że po prostu usprawiedliwiałem sobie to, że czytam zbyt mało. Żeby czytać, nie trzeba czytać szybko, wystarczy tylko czytać. Konkretnie: wystarczy zacząć. Też kiedyś słyszałem o ludziach czytających stronę w trzy sekundy (swoją drogą – może nikt im nie powiedział, że obcowanie z językiem literackim może być przyjemne!). Mam wrażenie, że bajka o szybkim czytaniu może być taką samą społeczną bzdurą i wielkim kłamstwem jak prognoza pogody albo matematyka.
Nie, nie żartuję. Prognozy pogody w telewizji to jeden z moich ulubionych tematów. Po co je oglądać? Ja wiem jaka będzie pogoda – dokładnie taka, jaka będzie. I żadna inna. Jeśli przepowiedzą w telewizji, że będzie świecić słońce, a w rzeczywistości spadnie deszcz, ludzie powiedzą po prostu „no cóż, nie spełniło się” i nadal będą słuchać prognoz, w przekonaniu, że następnym razem się sprawdzi. Co komu po prognozach, skoro nie wiadomo, kiedy się spełnią, a kiedy nie? Po prostu czujemy potrzebę panowania nad otoczeniem i dzięki prognozom mamy takie poczucie, choć władanie zjawiskami atmosferycznymi to oczywisty absurd. Argument, że sprzęt jest coraz dokładniejszy, więc prognozy pogody mają coraz większą sprawdzalność, jest śmieszny. Wydaje mi się, że nawet widziałem kiedyś wykres procentowy sprawdzalności prognozy pogody na dany tydzień. Doskonałe! Przypomina mi to scenę z któregoś Madagaskaru, jak Melman spojrzał w afrykańską sawannę i wymamrotał: „To San Diego. Tym razem mam czterdziestoprocentową pewność.”
Podobnym społecznym wariactwem jest matematyka. Niech ktoś proszę odpowie mi na banalne pytanie: co z tego, że dwa plus dwa równa się cztery? Czy cokolwiek z tego wynika? Czy to sprawi komuś radość? Czy da się na tym zbić fortunę? Nie da się. Przykład z dziedziny marketingu. Niektórzy ludzie uważnie studiują parametry produktów, porównują konkurencyjne oferty, choć często nie mają pojęcia, co oznaczają te dane. Są przekonani, że wybrali produkt ze względu na jego dane techniczne czy praktyczne cechy, a przecież każdy psycholog z łatwością dowiódłby im, że kupili go dlatego, że zaspokaja jakąś wewnętrzną potrzebę. Z reguły z tych najbardziej pierwotnych: bezpieczeństwo lub prestiż, ewentualnie jedno i drugie. Nie krytykuję tego – po prostu twierdzę, że cyferki nie mówią nic i o niczym. Sprawiają tylko, że ten, kto się nimi posługuje, ma poczucie, że jest zawodowcem i nie daje się zwieść miękkim cechom produktu. Oczywiście nie dotyczy to tylko produktów, ale całego życia, może poza najbardziej ekstremalnymi dziedzinami jak budownictwo czy pilotaż.
Ale czytanie nie jest ekstremalną dziedziną. Czytanie jest dla ludzi. Jeśli twierdzisz, że nie masz czasu na czytanie, spróbuj zrezygnować ze studiowania bezsensownych statystyk, oglądania przepowiedni pogodowych i innych niepotrzebnych programów telewizyjnych, siedzenia na youtubie, przeglądania fejsa setki razy dziennie, zerkania na krzyczące sensacją portale. Będziesz miał czas na czytanie i wcale nie będziesz musiał czytać szybko, cokolwiek to znaczy. Wtedy wszelkie czelędże „dwie książki miesięcznie” czy nawet „52 książki w rok” przestaną cię przerażać. To naprawdę działa. Wiem, bo zrobiłem to. I właśnie kończę czytać dwudziestą ósmą książkę w tym roku.
Fajnie, ale te wszystkie ,,czelendże” jak piszesz mogą zabić radość z czytania. Dobrze mieć takie założenie, bo na pewno działa to motywująco. Ale z drugiej strony po czasie można zacząć czytać tylko po to, żeby osiągnąć cel, a chyba nie o to chodzi, prawda?
PolubieniePolubienie
Racja! W czytaniu chodzi o czytanie, a nie liczenie. W sumie złapałaś mnie na strasznej niekonsekwencji, przyznaję. 😀
PolubieniePolubienie
Nie, nie! To nie tak 🙂 ja też chciałabym więcej czytać i ze wstydem przyznaję, że od lutego czytam ponad 600-stronnicową książkę i przeczytałam dopiero 2/3… Takie czelendże na pewno by mnie zmotywowały, żeby czytać systematycznie i regularnie. Jestem jednak zwolenniczką równowagi, harmonii i złotego środka. Grunt, to nie dać się zwariować 🙂
Tak, czy inaczej przeczytałam Twój wpis z wielką przyjemnością 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Tak, grunt to nie zwariować czytając moje wypociny 😉
PolubieniePolubienie
No zainspirowałeś mnie i poleciałam z tą książką do końca i na dodatek z ogromną przyjemnością! 🙂 biorę się za następne. Dziękuję za motywację 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A jaka to książka? Ciekawym. I jakie następne? Miłego czytania! 😃
PolubieniePolubienie
,,Najstarszy”, czyli druga część ,,Eragona”, a następnie zabieram się za Silmarilion. Ale obawiam się, że to akurat będzie wyzwanie 😛
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie znam Silmarilion, ale podobno jest hardkorem. Z Tolkiena czytałem tylko Władcę Pierścieni, za to kilkakroć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Staram się dużo czytać, ale wiele zależy od nastroju czy chęci na daną książkę. Ostatnio w dwa wieczory łyknąłem „Ostatni Patrol” Łukjanienki, a teraz już tydzień męczę się z antologią Steampunka. Byłem przekonany, że chcę to przeczytać, a teraz już nie wiem 😦 I jak to, odłożyć zaczętą książkę? Sięgnąć po czekającą w kolejce trudną i ciężką „Echopraksję” Wattsa?
W moim przypadku działa efekt sinusoidy. Przez tydzień mam chęć tylko na czytanie, potem tydzień na komiksy, tydzień na granie, tydzień na seriale czy filmy. Czasu niby mało, ale zawsze znajdzie się ta godzinka czy dwie, że sprawić sobie przyjemność – bo to chyba o to chodzi w czytaniu?
PolubieniePolubienie
Jasne, o to chodzi. Ja też mam fazy, a na kwestię odkładania książek mam sposób: czytam 2-3 książki naraz. Jak jedna mnie bardziej wciągnie, to ją łykam do końca, a tę rozwlekającą się zostawiam na później. I tak prędzej czy później do niej wrócę, a po kilku stronach przypominam sobie raczej dokładnie o co chodziło. Tak na przykład od ponad pół roku czytam „Niebezpieczne związki” Pierre Laclosa.
PolubieniePolubienie
Nie zgadzam się co do pogody. Ja śledzę stronę z prognozą na BBC UK i dla mojego regionu zgadza się niemal co do godziny 🙂 Może oni mają jakiś lepszych, tajnych informatorów nie z tej planety 😉 A sprawdzam, żeby wiedzieć w jakiej mniej więcej porze iść do sklepu, czy planować spacer, albo jak się ubrać następnego dnia.
Co do porad jak szybko czytać to one sprawdzają się chyba tylko w sytuacji kiedy taki delikwent studiuje jakieś filologie itp. i nie ma innego wyjścia jak przeczytać kilka grubaśnych tomów tygodniowo. W innym wypadku coś takiego naprawdę może zabić przyjemność czytania.
Ja przestałam oglądać TV dawno temu, nie oglądam pierdół w sieci, zajmuje się głównie czytaniem książek i blogami książkowymi – moja pasja, moje życie – więc czytam bardzo dużo. Nawet jeśli w ciągu dnia nie mam czasu, to już wieczór musi być z książką. Wystarczy chcieć 🙂
PolubieniePolubienie
Otóż to, wystarczy chcieć. Nie uświadamiałem sobie tego przez parę dobrych lat, aż w końcu zacząłem na powrót czytać, bo chciałem. Można! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na matematyce i 2+2=4 da się zbić fortunę, jedenastce z najsłynniejszch przestępstw i najbardziej opłacalnych (jakieś 120mln USD) polegało n przelaniu z banku zaokrągleń z n-tego miejsca po przecinku na konto hackera .. Ktoś umiał liczyć, a ktoś inny nie,
Wyobrażasz sobie zaprojektowanie jakiegoś wspaniałego lub zwykłego budynku bez matematyki? Wyobrażasz sobie internet bez matematyki? Nigdyby nie powstał, jesteś tutaj i piszesz ponieważ 2+2 jest cztery….. Cholera z telefonu słabo się pisze 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Być może. Ale wykorzystując internet nie muszę mieć żadnej wiedzy matematycznej. Ktoś to stworzył, dzięki mu za to, że się nieborak męczył z cyferkami, jego sprawa. Ktoś umiał liczyć, ktoś inny nie – ja jestem wsród tych drugich i jestem z tego powodu dumny, a nadto szczęśliwy. 😜
PolubieniePolubienie
A ja chciałabym nauczyć się szybko czytać nie z powodów, które wymieniłeś, ale dlatego, że czytać uwielbiam nieco obsesyjnie i mam całą listę książek, które chcę przeczytać. I ta lista nieustannie się powiększa, bo na każdą książkę, którą przeczytam dochodzi kilka nowych. Tyle książek do przeczytania, a tu tylko kilkadziesiąt lat aby to zrobić. Trzeba się pospieszyć 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No to daj znać jak to zrobiłaś, gdy to zrobisz. W sumie też bym chciał 😉
PolubieniePolubienie
A ja sobie założyłam, że będę czytała przynajmniej jedną książkę miesięcznie, która nie jest związana z moją pracą, czyli nie jest psychologicznym podręcznikiem, najnowszym poradnikiem dla rodziców czy jakimś prosto-z-pieca brykiem o coachingu. Wybieram książki kiedy jestem w Polsce (mam Kindle, ale książka na półce zaspokaja moje poczucie prestiżu. W Kindlu trzymam angielskojęzyczne) i czytam je potem z namaszczeniem, że oto odbywam te podróże w głąb czyjejś wyobraźni. Są takie książki, które się czyta jednym tchem, a są takie, które ciągną się bez końca (dla mnie tak Mistrz i Małgorzata się ciągnęły, że się poddałam). Czytam też mojej córce, która w końcu skupia się na chwilę i możemy już czytać opowieść o kocie Filemonie na raty. Jeśli czytanie nie sprawia przyjemności i jest „musem” polecam sięgnąć po inną książkę, inaczej napisaną, o innej tematyce. Jest ich tyle, że musi być jakaś, którą się w końcu pochłonie. A po tym już nie ma odwrotu… trzeba czytać dalej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się. Dlatego czytam zawsze więcej niż jedną naraz. Ciągnące czytam miesiącami, a w międzyczasie łykam kilka innych. Dla mnie z Mistrzem i Małgorzatą jest dokładnie odwrotnie 🙂
Zaspokaja moje poczucie prestiżu?? Dobre, o tym bym nie pomyślał.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Każdy zakup coś tam zaspokaja ;- ) Lubię sobie popatrzeć na fizyczne dowody mojej intelektualnej pracy 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha! Doskonałe. Naprawdę nie wpadłbym na to!
PolubieniePolubienie