„MŁYNARSKI obowiązkowo!” w Teatrze 6.piętro

MŁYNARSKI obowiązkowo! to wyjątkowa premiera Teatru 6.piętro. Właściciele tej stołecznej sceny prywatnej, aktor Michał Żebrowski i reżyser Eugeniusz Korin, rozpoczęli głośnym sukcesem (Zagraj to jeszcze raz, Sam Woody’ego Allena) dokładnie pięć lat temu. Przygotowując się do obchodów tej rocznicy, szukali odpowiedniego tekstu, przy czym miał to być tekst polski. Ktoś podrzucił pomysł, by nie brać czegoś gotowego, lecz stworzyć autorski spektakl-benefis Wojciecha Młynarskiego. Reżyserii podjął się długoletni współpracownik Młynarskiego, aktor, wokalista i reżyser Jacek Bończyk. Zatrudnił on kilkoro aktorów, znanych z świetnych umiejętności śpiewaczych: Annę Srokę-Hryń, Magdalenę Kumorek, Klementynę Umer, Wiktora Zborowskiego, Arkadiusza Brykalskiego oraz siebie samego. Zaś scenariusz napisał i osobistym patronatem objął sam Wojciech Młynarski. Idea była taka, by podsumować życie artystyczne autora serią jego własnych piosenek, przetykanych wierszowanymi zapowiedziami, częściowo również śpiewanymi. Wyszło śpiewająco!

Foto: J. Niemczak/Teatr 6.piętro
Foto: J. Niemczak/Teatr 6.piętro

MŁYNARSKI obowiązkowo! jest sentymentalną podróżą po kulturze w czasach komuny. To nie znaczy, że jest to przedstawienie wyłącznie dla 60-latków, którzy na prywatkach śpiewali „W Polskę idziemy”. To spektakl także dla młodych ludzi, którzy nie znają realiów komunizmu, a kabaret kojarzy im się z telewizyjnymi masowymi spędami, podczas których poziom dowcipu sięga najgłębszych den. Pozostawmy pierwszych, bo oni doskonale znają Młynarskiego i zwróćmy się do tych drugich: oto twórca, który w genialnie dowcipny sposób pisze o ludzkich przywarach i robi to z szacunkiem, ciepłem i wyczuciem. Nawet w tych tekstach, które mówią o takich cechach Polaków, jak pijaństwo i zawiść, jest to zrobione z delikatnością wyjątkowo wrażliwego człowieka – także Polaka.

Najczęściej jednak Młynarski po prostu komentuje rzeczywistość, a komentowanie rzeczywistości przed 1989 rokiem wymagało pomysłowych ewolucji z cenzurą. Mówi o tym utwór o babci zajmującej pięterko mieszkania dużej rodziny. Ta frywolna piosnka o ukrywaniu trudnych prawd przed niczego nieświadomą babcią zyskuje drugie dno, gdy zrozumie się, że tak naprawdę opowiada o kiwaniu cenzorów. To w ogóle niesamowity temat. Stanisław Tym mówił na przykład o cenzorze, który przeczytał jego nowe dziełko. Najpierw pochwalił je i opowiadał, że cała jego rodzina czytając spadała z krzeseł ze śmiechu, po czym przeszedł do meritum: Panie Stanisławie, to nie jest dobry tekst, nie mogę go puścić. Wyobrażacie sobie coś bardziej abstrakcyjnego? W podobnym tonie wypowiadał się także Wojciech Młynarski. Zdarzało się, że sami cenzorzy nakierowywali go w taki sposób, by sens pozostał, a tekst mógł przejść przez kontrolę. To jest właśnie bardziej abstrakcyjne!

Pomysł benefisu Teatru 6.piętro polega na tym, żeby przejść przez całą biografię od studiów i pomysłu na pisanie po współczesną twórczość w demokratycznej Polsce, po drodze przechodząc przez wszystkie stadia twórczości Wojciecha Młynarskiego. W tym najciekawszego dla mnie: współpracy z Edwardem Dziewońskim i jego Dudkiem. Nie muszę chyba dodawać, że Dudek to największy i najważniejszy polski kabaret i że obecne do niego się nie umywają. Dziewoński – zwany właśnie Dudkiem – chwalił sobie współpracę z Młynarskim, który napisał mniej więcej połowę tekstów do jego kabaretu. Podczas spektaklu lecą cudowne pieśni „W Polskę idziemy” (z zabawnym komentarzem, iż w zamyśle była to satyra na picie, a stała się hymnem na cześć picia), „Przyjdzie walec i wyrówna” (podsumowanie wszechobecnego za komuny partactwa) czy „Ballada o dzikim Zachodzie” (opowieść o kablowaniu, w oryginale zaśpiewana przez genialny duet Jan Kobuszewski/Wiesław Gołas). Wojciech Młynarski przez całą karierę specjalizował się w tekstach piosenek, i dlatego spektakl grany na szóstym piętrze jest w znakomitej większości śpiewany. A także zagrany. Mam na myśli granie aktorskie, ale też granie na instrumentach. Czteroosobową orkiestrę towarzyszącą aktorom poprowadził pianista/akordeonista Fabian Włodarek. Aranżacje na instrumenty klawiszowe lub akordeon, gitarę, bas lub kontrabas i instrumenty perkusyjne są rewelacyjne. Wiadomo, że w spektaklu muzycznym muzycy muszą reprezentować najwyższy poziom i tu tak jest. Ale nie zapominajmy o aktorach. Na scenie niewątpliwie rządzą kobiety: Magda Kumorek, Anna Sroka-Hryń i Klementyna Umer. Gdy śpiewają wspólne utwory, są zabawne i muzycznie wysmakowane, a gdy wchodzą indywidualnie, w nawet najtwardszym sercu wywołają wzruszenie. Mnie osobiście urzekła Magda Kumorek w pieśni będącej jednocześnie oskarżeniem mężczyzny i wyznaniem mu miłości („Z kim ci będzie tak źle jak ze mną” Kaliny Jędrusik). Lubię takie sprzeczności, w których aktorka może pokazać całą moc swojej gry. Chwilę później wykonała też świetne „Ogrzej mnie”, które jest jeszcze mocniejszą dawką emocji między partnerami dwojga płci. Wszystkie trzy aktorki wyglądają zjawiskowo i śpiewają mocnymi głosami w pięknych tercetach. Mężczyźni-aktorzy są za to skrajnie różni: Bończyk elegancki, Brykalski słodko zwariowany (zgodnie z nazwiskiem!), a Zborowski zabawny swoim spokojem. Każdy z nich na nieco innej skali wokalnej, co razem tworzy efektowne harmonie.

Uzupełnieniem spektaklu są goście specjalni. Zapowiedziano ich całą grupę, po jednym na spektakl, w tym: Stanisława Celińska, Hanna Śleszyńska, Janusz Gajos, Piotr Fronczewski, Krzysztof Kowalewski i Piotr Machalica. Musiałem mieć niebywałe szczęście, bo podczas przedstawienia, na którym byłem, wystąpiło aż dwóch gości specjalnych: Krzysztof Tyniec (który zaśpiewał wykonując pijacko-elegancki taniec) i Marian Opania (który nie dość, że wykonał francuską piosenkę w tłumaczeniu Młynarskiego, to uzupełnił popisowym numerem wraz z Wiktorem Zborowskim z ich wspólnego kabaretu Super Duo).

Oglądając ten spektakl, co chwila miałem łzy w oczach. Nie tylko dlatego, że znam większość tych utworów i kojarzą mi się z dzieciństwem (mimo że nie mam 60 lat!), ale też dlatego, że wzrusza mnie dobre śpiewanie, dobre granie (i aktorskie, i muzyczne) oraz genialny język, którymi napisane są te utwory. Całość podsumowana jest piękną i prostą myślą Wojciecha Młynarskiego: cokolwiek dzieje się wokół nas, zaufajmy samym sobie, jednym słowem róbmy swoje. „Róbmy swoje” jest hymnem tej sztuki.

Naprawdę ciężko mi się do czegoś przyczepić w spektaklu szóstego piętra. Może tylko do tego: w pierwszym akcie rolę narratora pełnił Wiktor Zborowski i to pasowało, co więcej, te zapowiedzi napisane były wierszem bardzo w stylu Wojciecha Młynarskiego. Zaś w drugim akcie narrator zniknął i zastąpiły go zapowiedzi śpiewane przez całą grupę. Ani jedno, ani drugie nie było lepsze czy gorsze, po prostu zdziwiła mnie ta zmiana, nie czułem, że jest czymkolwiek uzasadniona. To jednak niewielki zarzut do przedstawienia, które jest, zgodnie z tytułem, pozycją obowiązkową.

MŁYNARSKI obowiązkowo! 
Teatr 6.piętro
pomysł, scenariusz, opieka artystyczna: Wojciech Młynarski
reżyseria: Jacek Bończyk
występują: Magdalena Kumorek, Anna Sroka-Hryń, Klementyna Umer, Jacek Bończyk, Arkadiusz Brykalski, Wiktor Zborowski
goście specjalni: Stanisława Celińska, Hanna Śleszyńska, Janusz Gajos, Piotr Fronczewski, Krzysztof Kowalewski, Piotr Machalica, Marian Opania, Krzysztof Tyniec
orkiestra: Fabian Włodarek, Paweł Stankiewicz, Konrad Kubicki, Robert Siwak

Foto: Maciej Zdunowski
Foto: Maciej Zdunowski
Foto: Maciej Zdunowski
Foto: Maciej Zdunowski

11 uwag do wpisu “„MŁYNARSKI obowiązkowo!” w Teatrze 6.piętro

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s