Kontakt #1

ida1

Po wielu miesiącach analizowania aktorstwa chyba zaczynam je rozumieć. Pomaga mi w tym lektura największego nauczyciela aktorstwa wszech czasów: Konstantego Stanisławskiego. Oraz pewien znakomity film, nasz aktualny kandydat do Oscara.

Jednym z najbardziej inspirujących fragmentów Stanisławskiego jest ten o kontakcie. Kontakcie międzyludzkim, nie trzeba dodawać. Chodzi przede wszystkim o kontakt między postaciami sztuki czy filmu, ale z punktu widzenia aktorstwa jest w tym dużo więcej. Jeśli aktorzy jako ludzie nie będą się ze sobą kontaktować podczas akcji, nie skontaktują się także ich postaci, więc aktorstwo będzie niewiarygodne, czyli złe. I wcale nie chodzi o słowa, lecz dużo bardziej o kontakt pozawerbalny. Stanisławski nazywa to prądami, przepływającymi między ludźmi. Pisze wprost: nie biorę żadnej odpowiedzialności za naukowe konsekwencje tej tezy, ale nie da się zaprzeczyć, że prądy między ludźmi istnieją. To prawda! Oczywiście między dwojgiem ludzi kochających się, ale nie tylko! W każdej relacji może być to, co zwykle nazywamy chemią: napięcie, skryta wściekłość albo pożądanie… Albo może tej chemii nie być.

W aktorstwie chemia musi być, bo ono opowiada o tym, co dzieje się w głębi człowieka, dwojga ludzi, albo ludzi w ogóle. Tym, co nie jest wypowiedziane. Stanisławski nazywa aktorstwo przedstawianiem „życia ludzkiego ducha”. Długo zastanawiałem się, co tak naprawdę oznacza to bełkotliwe sformułowanie. Wszystko byłoby jasne, gdyby pisał o przedstawianiu „życia ludzkiego”, ale nie chodzi o nie. Bo na czym polega nasze codzienne życie? Zastanówmy się: budzę się, przeciągam. Daję buziaka Mo, która na mnie krzyczy, żebym umył zęby. Zwlekam się po jakimś czasie, idę srać, myję to i owo. Potem budzę dzieci, gimnastykuję się i robię wiele innych pierdół, które nikogo nie obchodzą. To nie jest aktorskie, a jednak pamiętam z początków szkoły, że takie właśnie rzeczy próbowaliśmy „grać”. Kto chciałby to oglądać? W aktorstwie chodzi o to, co dzieje się w środku człowieka. Takie sceny miałyby jakiś sens, gdyby stało się coś oddziałującego na bohatera: wczoraj umarła jego matka, rzuciła go dziewczyna, albo wyginęli wszyscy przedstawiciele przeciwnej płci. Co teraz zrobi taka postać, co przeżywa podczas porannej kąpieli? Oto prawdziwe zadanie aktorskie. To życie ludzkiego ducha.

Wszędzie obserwuję życie ludzkiego ducha. Co dzieje się w ludziach wokół mnie, dlaczego zachowują się tak jak się zachowują? Przykłady czerpię garściami z życia. Koleżanka w pracy się rozwodzi. Zasłyszałem kątem ucha, jak rozmawiała przez telefon, najwyraźniej ze swoim przyszłym byłym. Potem przyszła tam, gdzie akurat robiłem sobie kawę, niby nic, gadka szmatka, ale nie była w stanie ukryć trzęsących się rąk. Co za cudowny materiał do nauki!

Aktor ma przedstawiać życie w środku człowieka, jego życie duchowe. To nie znaczy: życie nadzwyczajne, wybitne, albo wyjątkowo dobre czy złe. Każdy normalny człowiek ma życie duchowe, tym się różnimy od zwierząt. Zadaniem aktora jest je odwzorować w sposób i w celu artystycznym. Jednym ze sposobów tego odwzorowywania jest właśnie kontakt, a dokładnie wysyłanie i odbieranie prądów emocjonalnych czy jakkolwiek je nazwiemy.

Czuję, że mi nie wierzycie. „Jakie prądy, mózg ci zlasowali!”. A jednak między ludźmi takie rzeczy się zdarzają. Jeśli jesteś facetem i spojrzysz pożądliwie na piękną kobietę (nie spróbujesz po prostu zajrzeć jej w dekolt, lecz naprawdę zarzucisz wędkę w głębi jej oczu), na sto procent to zauważy i chwyci komunikat. Jeśli jesteś kobietą i chwyciłaś komunikat, odpowiesz drobniusieńkim spojrzeniem, które natychmiast da się odebrać: „podejdź do mnie” albo „wypierdalaj na drzewo”. Nie będzie żadnych wielkich gestów, żadnych słów, a wszystko będzie jasne. Nadal mi nie wierzycie? Miałem kiedyś taką sytuację: jechałem samochodem ze znajomym, profesjonalnym aktorem. Stanęliśmy na światłach. W samochodzie przed nami był niedomknięty bagażnik. Znajomy mówi do mnie:

  • Trzeba mu powiedzieć.
  • Niby jak chcesz to zrobić?
  • Popatrz.

Wtedy spojrzał w kierunku kierowcy z poprzedzającego nas auta, wyciągnął rękę i jednym palcem pokazał: „bagażnik”. Już miałem parsknąć śmiechem, kiedy drzwi kierowcy otworzyły się. Wysiadł starszy pan, przeszedł dwa kroki, domknął klapę bagażnika, po czym odwrócił się, ukłonił znajomemu aktorowi i wrócił na swoje miejsce. Zamurowało mnie. Wybełkotałem tylko, że bardzo chciałbym obśmiać tę sytuację, ale niestety nie potrafię. Byłem – i wciąż jestem – w kompletnym szoku.

Niedawno obejrzałem film, w którym taki niewerbalny, tajemniczy kontakt między ludźmi wypełnia całą fabułę. To jeden z lepszych obrazów, jakie widziałem ostatnio. I nie jest to tylko moje wrażenie – ten film jest naszym tegorocznym kandydatem do Oscara, którego rozdanie już za kilka dni. Chodzi o „Idę” Pawła Pawlikowskiego. O prądach przepływających na lewo i prawo w tym obrazie napiszę w następnym artykule.

CDN.

Reklama

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s