Rzecz o chlaniu #1

podmocnymaniolem_1

„Pod mocnym aniołem” Wojtka Smarzowskiego zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Pod tym wpływem zastanawiam się nad graniem pijaków, chlaniu wśród aktorów i alkoholem w ogóle.

Słyszałem i pozytywne, i negatywne opinie o „Pod mocnym aniołem” Smarzowskiego. Zweryfikowałem je ostatnio i stwierdzam: świetny film. Mądre studium picia, ani przesadnie komediowe, ani przesadnie belferskie. Można by się przyczepiać, że bywa niekonsekwentne, albo nie wyjaśnia, co kieruje głównym bohaterem Jerzym, ale moim zdaniem to wszystko jest celowe. Wydarzenia tego filmu tak naprawdę nie wychodzą z głowy Jerzego. Chaos narracyjny, czasowy i uczuciowy wynika z tego, że w nim samym jest chaos. Burdel w mózgu, po prostu. Na przykład zwierzenia niektórych pacjentów odwyku są do siebie podobne, bo to Jerzy im je pisze. A może w ogóle wymyślił sobie te postaci? Może wszystko, co dzieje się wokół niego, jest jedynie jego wymysłem? Tylko jedno jest prawdą. Ważna jest prawda, a prawdą jest picie.

W kulminacyjnym momencie odwykowcy spowiadają się z przyczyn swojego chlania. Każdy ma swój powód: piję bo się boję, piję bo mnie wkurwia, piję bo jestem smutny, piję bo jestem radosny, piję bo lubię. I zaraz potem wszyscy śpiewają kolędę „Bóg się rodzi”. Ta pieśń wydaje mi się tutaj doskonale na miejscu, genialnie wymowna, maniakalno-depresyjna swoimi akademickimi oksymoronami. Idealnie pasuje do tego filmu. I w ogóle do tematu picia.

Moc truchleje

Aktorzy piją. Konkretnie wódę, bo nie tuczy. Ewentualnie przyjmują inne środki naturalne, na przykład koks. Można by było się zastanawiać, dlaczego to robią, ale mam wrażenie, że nie odkryłbym tu żadnej prawidłowości. Piją wszyscy. Chlanie jest elementem życia i jest go pełno w sztuce aktorskiej. Weźmy pierwszy z brzegu film, ważny dla naszej kultury: „Człowieka z żelaza”. Redaktor grany przez Mariana Opanię sięga po kieliszek co chwila, podobnie jak wszyscy inni. Także w głośnych polskich filmach ostatnich lat, jak „Rewers” czy „Plac Zbawiciela”, picie jest na porządku dziennym. Zaś jeśli chodzi o Wojciecha Smarzowskiego, chyba każdy jego film jest mniej lub bardziej chlorski, poczynając od genialnego „Wesela”, przez „Drogówkę” i „Dom zły”. Bo picie jest bardzo aktorskie, a może po prostu: picie jest ludzkie.

Granie pijaka jest niezwykle trudne. Tu już nie ma mowy o naturalności, ale wciąż musi być mowa o wiarygodności. Nie wolno przedobrzyć! Poproście kogokolwiek, aby udał, że jest pijany. Założę się, że zacznie się zataczać i bełkotać zupełnie niewiarygodnie. Na pewno nie zrobi tego w taki sposób, abyście byli niepewni: może i jest pijany?… To chyba clue grania pijaka: że nie do końca wiadomo. Bywa, że widzimy kogoś i rzucamy najebał się, ale przecież nie wiadomo na pewno, czy nie jest naćpany albo po prostu chory.

Ubodzy, was to spotkało

W „Pod mocnym aniołem” każda rola jest w dziesiątkę. Siedzę i myślę, na czym polega wyjątkowość tych ról i chyba mam odpowiedź: najpierw dogłębnie opracowano postaci, a dopiero potem nałożono na nich warstwę alkoholu etylowego. Ci ludzie zachowywaliby się mniej więcej tak samo, niezależnie od tego, czy są alkoholikami, czy nie. Czyli jak z każdą dobrą rolą – najpierw jest człowiek. Na przykład:

  • zalękniona i stłamszona przez życie, przygłupia lecz wrażliwa dziewczyna;
  • prosty kierowca ciężarówki, który zaczął pić, bo pili wszyscy wokół, a picie było środkiem do każdego celu;
  • arogancki, oszukujący samego siebie, raniący wszystkich wokół intelektualista, który rozumie wszystko oprócz jednego: że aby przestać pić, musi zacząć chcieć. Czyli grany przez Roberta Więckiewicza Jerzy.

Jestem przekonany, że każda z tych ról kosztowała aktorów bardzo wiele. Nie tylko dlatego, że trzeba było subtelnie zagrać dramat rozgrywający się w każdym z tych ludzi. Przecież do dramatu alkoholika coś prowadzi – jego problemy pomnożone przez skłonności i sprzyjające otoczenie. I to właśnie problemy wewnętrzne każdej występującej tu osoby są ważniejsze niż sam alkohol. Choć twórcy nie silą się na gloryfikowanie tych ludzi. Gdy przedstawiają ich jako zapijaczonych obszczymurków, można zdechnąć ze śmiechu! Całe kino parska rechotem, kiedy Więckiewicz rzuca bełta w windzie, po czym zwraca się do sąsiadki: Dźbry. Albo kiedy Jacek Braciak jakby nigdy nic rzyga na ołtarz w kościele. Niby nie ma się z czego śmiać, ale sam Smarzowski pyta: „Kto nie śmiał się z pijaka?”.

cdn.

5 uwag do wpisu “Rzecz o chlaniu #1

  1. Ja bym jeszcze dodała: picie jest polskie, niestety nasza kultura jest pod tym względem tragiczna…
    A film nieziemski 🙂 (Zapraszam do przeczytania mojej recenzji.) Choć nie wiem, czy bym chciała go ponownie obejrzeć 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. A ja się boję takich filmów. Wesele, Dzień świra czy właśnie Pod mocnym aniołem, tylko pozornie śmieszne a tak na prawdę przejmująco smutne. Smutne bo prawdziwe a boję się ich bo mogę odnaleźć w nich siebie samego 😉

    Polubione przez 1 osoba

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s