Kiedyś sterczący pindol stolicy, dziś centralny element miasta. Dawniej sztuczny symbol wielkości poprzedniej władzy, teraz symbolizuje rozwój w zgodzie z tradycją. Niegdyś kulturalny z nazwy i politycznego prikazu, aktualnie dla polskiej kultury jest wręcz kluczem. I dla każdego Warszawiaka elementem jego prywatnej historii. Panie i panowie – Pałac Kultury. Vel Pekin, vel Pajac.
Niemal co drugi dzień odwożę córki do lub odbieram z Pałacu. Chodzi o tzw. Pałac Młodzieży, ale nikt o zdrowych zmysłach go tak nie nazywa. Pałac Kultury to Pałac Kultury. Każdy, kto urodził się lub spędzał dzieciństwo w Warszawie, chodził do pałacu. Na basen, malarstwo, tkactwo, chemię, do czytelni, a jeśli jest nieco młodszy ode mnie, to i na informatykę. Ja chodziłem na majsterkowanie. Widocznie wystarczyło mi na całe życie – nienawidzę majsterkować.
To niezwykłe, jak dużo Pałac znaczy dla stolicy. Stoi na granicy Getta (którą dziś zaznacza symboliczny mosiężny pas z napisem „Mur Getta/Ghetto Wall 1940-1943”, przechodzący także przez Wolę, Muranów, Nowe Miasto i Śródmieście), a jego budowa przebiegała na tle zgliszczy miasta. Gdy już stał, wokół niego przez wiele lat nadal można było spotkać gołe ściany przedwojennych kamienic, straszące oczodołami okien. Robotnicy, którzy mieli zaszczyt budować go w latach 1952-55, mieszkali w specjalnie wybudowanym osiedlu o wszystko mówiącej nazwie Przyjaźń, które aktualnie sypie się i jest najtańszą noclegownią studencką w mieście. Mogę się mylić, ale jestem przekonany, że mieszkali także w barakach wzdłuż ulicy Batorego. Te ostatnie stoją do dziś w najlepszym zdrowiu, słynne z powodu najlepszego w mieście Chińczyka, którego tłumnie odwiedzają studenci z pobliskiego Esgiehu, kilku wydziałów Polibudy, a kiedyś także całego SGGW. Najlojalniejsi goście to: Mo, ja i nasze dzieci.
To również niezwykłe, jak wiele Pałac znaczy dla – nomen omen – kultury. To tutaj niejaki Minister przyjmował Ochódzkiego Ryszarda na 55. piętrze, gdzie przebywał z uwagi na płuca, w „Misiu”. W „ Rozmowach kontrolowanych” Pałac zostaje zrównany z ziemią, a w nowożytnej kontynuacji tych filmów – „Rysiu” – dygnitarz przyjmuje Ochódzkiego w basenie termalnym, który tak naprawdę jest pełnoprawnym sportowym basenem ze skocznią, z tym że aktualnie w remoncie. Tyle klasyka. A nie tak dawno obejrzałem znakomity „Rewers”, w którym jedną z najmocniejszych scen jest nielegalny pochówek w fundamentach powstającego Pałacu. Złoty medal za sam pomysł. Ponadto w PKiN-ie funkcjonuje Teatr 6. Piętro, który zaprosił mnie na spektakl „Czechow żartuje” za kilka dni (nie mogę się doczekać!). Oraz kilka innych, najsłynniejszych scen stolicy.
To fakt niezaprzeczalny: Pałac Kultury i Nauki jest najważniejszym elementem Warszawy. Ludzie z mojego pokolenia (i wcześniejszych) nienawidzili go mniej więcej do momentu, gdy dorobiono mu zegary, czyli w Sylwestra 2000 roku. Wówczas stał się sympatyczny, bo zaczął mieć sens. Teraz góruje nad stolicą tymi swoimi zegarami, spoglądającymi w cztery strony kraju, symbolicznie odmierzając sprinterskie tempo rozwoju miasta. Mniej więcej rok temu został sklasyfikowany jako zabytek, czym zamknięto usta nielicznym, którzy jeszcze nawoływali do zburzenia go. Kiedyś był niczym więcej niż sterczącym kutasem stolicy, wycelowanym w dziewiczą tarczę Syrenki. Dzisiaj jest równie znamiennym organem: sercem Warszawy.
Pomyślałam, że będę twarda i nie zatrzymam się tym razem na „pindolu” (zastanawiając nad etymologią), ale przy Chińczyku zawiesiłam się i zjechałam, żeby zapytać, czy to aby nie pies zmielony z budą 😉
PolubieniePolubienie
Skąd! Naprawdę znakomita ryba na ostro i genialna zupa krewetkowa. Mniam! Thienly czy jakos rak 😃
PolubieniePolubienie