Obejrzałem „Tajemnicę Brokeback Mountain”. Tak, wiem, spóźniłem się kilka dobrych lat, ale lubię poznać jakiś głośny film czy płytę z opóźnieniem. Dystans czasu pozwala na niezakłócony ogląd.
„Brokeback Mountain” jest nudnawą historią miłosną, w której nie byłoby nic ciekawego, gdyby nie była to historia miłości gejowskiej. Każda miłość jest piękna, ale nie o każdej warto od razu kręcić filmy. Powstały miliony sztuk i filmów na temat niespełnionej miłości, od „Romea i Julii” po „Wielkiego Gatsby’ego”, a „Brokeback Mountain” wyróżnia się spośród nich tylko tym, że jest to miłość między dwoma facetami. Coś mi się zdaje, że sukces tego filmu wynika z pogoni za sensacją. A mówią, że ludzie inteligentni za sensacją nie gonią.
To jest naprawdę piękna miłość. Niespełniona, ale i nieuświadomiona, jakby niechciana. Przez to, że jest „inna”, postacie muszą być głęboko przemyślane, narysowane z uwagą. Właśnie takie są i są doskonale zagrane. Główny bohater Ennis (Heath Ledger) jest ekstremalnie zamknięty w sobie, kultywuje samotność, nie potrafi asertywnie dążyć do osiągania swoich celów, a nawet do wyznaczania ich. A jednocześnie jest dobrym człowiekiem: kocha swoje dzieci i stara się nie zranić żony, dopóki ją ma. Traci głowę tylko dla Jacka, ale jednocześnie boi się stracić ją dla niego całkiem.
Jack (Jake Gylenhaal) jest sympatycznym, otwartym, asertywnym człowiekiem, którego nie da się nie lubić. Radzi sobie w „normalnej” rzeczywistości, bo umie trzymać żonę i rodzinę na dystans. Zresztą oni najwyraźniej nie mają nic przeciwko temu. Jack to facet, który poradzi sobie zawsze. Jedyne, czego nie może i nigdy nie osiągnie, to prawdziwa miłość. Tę zostawił wiele lat temu na górze Brokeback.
Obaj aktorzy wykonali naprawdę gargantuiczną robotę. Za każdym razem, gdy Jack i Ennis mają zamiar się pocałować, wygląda to, jakby chcieli dać sobie po mordzie. Tak potraktowana miłość naprawdę jest inna i przez to ciekawa. Wcale się nie dziwię, że ich pocałunek jest uważany za jeden z najlepszych pocałunków filmowych wszech czasów. Cała scena kipi miłością oddaloną o milimetr od nienawiści i czystej, męskiej wściekłości. Coś niesamowitego. A jednak Ennis ucieka od tego związku. Jest chyba jednym z tych ludzi, którzy nie pozwalają sobie na szczęście. Jedyny raz puszczają mu nerwy, gdy rozmawia z byłą żoną Elmą (Michele Williams). Tu jest bardzo mocny fragment, emocjonująco zagrany przez oboje aktorów. Elma wyrzuca Ennisowi, że wie, co istnieje między nim a Jackiem, a on broni Jacka ledwie powstrzymując się przed daniem jej w zęby. Świetna scena. Zupełnie nie widać tego, że podczas kręcenia filmu Ledger i Williams stworzyli związek, który trwał do jego śmierci w 2008 roku.
Film inspiruje kuriozalne opinie, że „homoseksualista może być mężczyzną z krwi i kości”. Co to znaczy mężczyzną? Może lepiej człowiekiem? A skoro jest człowiekiem, jaka to różnica, czy jest homoseksualistą czy lubi blondynki? Sami aktorzy śmiali się z tego. Jake Gylenhaal opowiada: „Ludzie mówili, że mój bohater jest kobietą w tym związku, bo jest bardziej romantyczny i otwarty z uczuciami, ale jest też mężczyzną w tym związku, bo ma inicjatywę. Ja odpowiadałem: o czym wy w ogóle mówicie?!”. Głównym nieoficjalnym hasłem filmu było „gejowski western”. Zdaje się, że jego twórcy celowo nie dementowali tej szufladkującej i dość głupiej oceny. Było jasne, że właśnie to przyciągnie publiczność – ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Mam wrażenie, że recenzenci kompletnie nie wiedzą, co z tym filmem zrobić. Nie potrafią go normalnie ocenić. Słyszałem nawet takie zdanie: „Oto film, który płakał, by go zrobiono!”. Moim zdaniem to jest dobrze nakręcona, znakomicie zagrana, bardzo nudna opowieść.
Kino istnieje po to, by poruszać kontrowersyjne tematy, dzięki czemu otwiera umysły ludzi. To jeden z powodów istnienia sztuki w ogóle. Bardzo dobrze, że taki film powstał. Jeszcze lepiej, że jest dobry. Ale nie jest żadnym arcydziełem. Tajemnica „Brokeback Mountain” polega na tym, że to film polityczny, w tym społecznym sensie oczywiście. Tym, co go ratuje, jest gra aktorska. Nie ratuje go natomiast otwarte zakończenie. Dobry film powinien pozwalać na interpretację, powinien zmusić widza do dopowiedzenia go sobie samodzielnie. Świetnie, jeśli film kończy się znakiem zapytania i tu właśnie taki znak zapytania został postawiony. Ale w tym przypadku ma głównie na celu usprawiedliwić nieciekawą historię.
A ja jeszcze nie oglądałam mimo iż bardzo lubię elementy gejowskie we wszelkich produkcjach. Ja to chyba lubię dziwne rzeczy.
PolubieniePolubienie
Obejrzyj, naprawdę warto, ale tylko raz. To nie jest film, do którego się wraca.
PolubieniePolubienie