Odkrycie: Teatr Pijana Sypialnia

teatrpijanasypialnia4
Źródło: teatrps.manifo.com

TO NIE JEST RECENZJA!

Którejś niedawnej niedzieli byłem na plenerowym przedstawieniu Teatru Pijana Sypialnia. Teoretycznie to jest teatr amatorski, ale teoria tym się różni od praktyki, że w teorii teoria i praktyka powinny być identyczne, a w praktyce są całkiem różne. Krótko mówiąc, niemal wszystko w tym teatrze jest profesjonalne. Począwszy od barwnych postaci, przez wciągające sceny i znakomitą muzykę po zabójczo śmieszne teksty. Spektakl, który widziałem, nosi tytuł „Wodewil warszawski”. Jak to w wodewilu, są piosenki i jest dowcip. Jak to w Warszawie, są słoiki i jest cwaniactwo. Takie bardziej przedwojenne, pozytywne cwaniactwo! Patrząc bowiem po strojach wszystkich protagonistów, rzecz odbywa się w Warszawie międzywojnia.

To są Edek i Fredek, bracia z Powiśla, z matki Woli i ojca Ochoty

Do stolicy przyjeżdża małżeństwo z córkami. Małżeństwo jak to niektóre małżeństwa: ona krzyczy, on się podporządkowuje. Córki jak to dziewczyny z prowincji: są podekscytowane i przerażone. Cała czwórka wychodzi z pociągu na dworcu Centralnym (czy też Głównym, który od 1932 do 1944 roku stał na rogu Marszałkowskiej i Jerozolimskich, mniej więcej tam, gdzie teraz jest główne wejście do metra Centrum). I gdy już nasi bohaterowie stoją na peronie, rozdziawiając buzie na widok chaosu stolicy, natychmiast otaczają ich git-ludzie. Błyskawicznie omamiają zagubionego tatusia i odsuwają na boczny tor butną mamuśkę, zaś córki porywają w wir stolicy. Następnie rodzice szukają córek po całej Warszawie, kłócąc się przy tym arcyzabawnie i wpadając w coraz to nowe kłopoty. Wszystkiemu towarzyszą doskonale wykonane stare piosenki o Powiślu i Bródnie. Pyszna to zabawa.

Teatr to nie tylko obraz. To sztuka wszystkich zmysłów. Aktorzy teatru Pijana Sypialnia, oraz ich profesjonalni mentorzy (m.in. dyrektor Stanisław Dembski, kierownik muzyczny Daniel Zieliński, choreograf Izabela Massalska), wiedzą o tym. Dlatego dbają o szczegóły przedstawienia:

  1. Ruch. Każda scena jest dopracowana ruchowo, kroki podkreślają zmiany scenografii (świetna scena z karuzelą!), nagłe skoki nadają akcent piosenkom. Gdy nie trzeba się ruszać, aktorzy się nie ruszają. A gdy ruch ma podkreślać jakiś cel sceny lub postaci, jest dokładnie taki jaki trzeba – czasem zwariowany, czasem taneczny, czasem nagły i zdecydowany.
  2. Dźwięk. Piosenki są piękne i to nie tylko zasługa dawnych kompozycji, ale też znakomitej aranżacji na wiele głosów oraz mini-orkiestrę pod batutą Daniela Zielińskiego. A przede wszystkim zasługa talentu wokalnego aktorów!
  3. Wygląd. Postaci są komiczne i wielorakie, kostiumy podkreślają przedwojenny szyk, ale też każda postać ma w sobie coś charakterystycznego, jakiś wizualny haczyk, na przykład kapelusz, przerysowane usta albo blade lica.
  4. Postaci. Każdy aktor ma pomysł na swoją postać, charakter każdej z nich jest dopracowany i ma sens wewnątrz sztuki. Czasem to sens abstrakcyjny, jak na przykład postać restauratorki Gagi Esler (!). Każdy bohater ma jakiegoś małego świra, wadę wymowy lub śmieszne zachowanie. Widać, że wszystko ma swój cel.
  5. Tekst. Dialogi są ciepłe i zabawne, pauzy są wymowne i tam, gdzie trzeba. Całość robi wrażenie absolutnie profesjonalne, przynajmniej jak dla mnie, Amaktora. Widać, że wszystko jest przemyślane, przepracowane i dopracowane, a nawet że kosztowało sporo bólu i łez. Dlatego wciąga publiczność na całego.
  6. Głosy. Nie tylko w śpiewie, ale także w dialogach widać pracę aktorów. Jeśli postać ma wadę wymowy, to konsekwentnie. Nie licząc piosenek, ale to też jest konsekwencja! Chodzi po prostu o to, żeby cały tekst był zrozumiały. W tym niestety przeszkadzała nie najlepsza moim zdaniem realizacja dźwięku.

Spektakl odbył się w dziwnym miejscu. Niby środek Warszawy, w prostej linii jakiś kilometr do Stadionu Narodowego, a jakby wieś: Siekierki. Cicho, spokojnie, drzewa i domki, luz, cisza i spokój. Naprawdę niesamowite miejsce na mapie stolicy, do tego stopnia, że mało który Warszawiak wpada na pomysł, by się tam zapuszczać. Na przykład ja. To miejsce jest znamienne tym bardziej w kontekście tematu sztuki. Dziwnie odbiera się spektakl o Warszawie w otoczeniu prawdziwie wiejskim, w dodatku jeśli się ma świadomość, że się jest w środku miasta.

Pijana Sypialnia trochę się śmieje z rodowitych Warszawiaków, a trochę z napływowych, czyli popularnych słoików, zwanych dawniej stonką. A o ile wiem, członkowie Sypialni pochodzą głównie spoza Warszawy. To sympatyczne, że podśmiewają się z „tych” i „tamtych”. Ale bardziej rzuca się w oczy to, jacy tak naprawdę są napływowi Warszawiacy: aktywni, pomysłowi i pracowici, niezależnie od wieku. Jestem pewien, że gdyby nie zaangażowanie młodych ludzi należących do teatru Pijana Sypialnia, nie istniałby on. Gdy się przyjrzeć ich działaniom, jest jasne ile pracy wkładają nie tylko w spektakle, ale także w ich promocję, public relations i aktywizowanie publiczności. Godne podziwu pozytywne ADHD. Dlatego właśnie to nie jest recenzja. Jak mógłbym recenzować coś, co grupka ludzi robi dla własnej satysfakcji? Czy zarabiają przy tym pieniądze, czy nie, nie gra roli. Robią to, bo ich to pasjonuje i żadne profesjonalne czy amaktorskie recenzje nic nie zmienią w ich podejściu. Nadal będą to robić i oby robili! Członkowie naszego zespołu kochają teatr, a nie siebie w teatrze – mówi dyrektor Dembski, trawestując Konstantego Stanisławskiego.

No i jest jeszcze jeden powód, dla którego nie mógłbym zrecenzować ich spektaklu. Byłem z dziećmi, a dzieci nie pozwalają obejrzeć całego przedstawienia w skupieniu. Tym niemniej wiem, że warto. Polecam.

Więcej o teatrze Pijana Sypialnia, na przykład dlaczego się tak nazywa, znajdziecie na ich stronie
Reklama

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s