Mniej znaczy więcej

the-straight-story

Aktorstwo stawia na minimalizm. Im mniej zostanie powiedziane, tym lepiej.

Gdy studenci szkoły aktorskiej zaczynają tłumaczyć co i jak sobie wyobrażają w danej scenie, psorowie mówią: nie mów, zagraj to. Bo aktorstwo wcale nie wymaga mówienia. Owszem: sytuację, położenie, warunki zewnętrzne trzeba wypowiedzieć, żeby były zrozumiałe dla widza. Ale uczucia należy przekazać bez słów. Tak samo jak na co dzień ludzie je przekazują! I jak z każdym aspektem aktorstwa, tak i tutaj trzeba zachować maksimum wyczucia i subtelności: różnica między dobrym aktorstwem a dłużyzną może wynosić ułamek sekundy!

Przypomina mi się film Davida Lyncha „Prosta historia” z 1999 roku o starszym mężczyźnie, który przemierza dwa stany na maleńkim traktorku, by spotkać się po latach z bratem. Główną rolę gra Richard Farnsworth. Jego bohater jest wzorowany na autentycznej postaci Alvina Straighta. Ten człowiek podsumowuje swoje życie w rozmowach z przypadkowo spotkanymi, przyjaznymi ludźmi: od młodej uciekinierki z domu po pomocnego ojca rodziny. Rozlicza się ze światem. To jest rola życia. Dosłownie, bo Farnsworth zmarł kilka miesięcy po premierze. I tak tę rolę grał: jakby nie tylko jego bohater kończył swoją życiową drogę, lecz także on sam.

Alvin Straight w „Prostej historii” nie mówi wiele. Jeśli już otwiera usta, ma dokładnie ułożone, co chce wyrazić. Wiek wymusza dojrzałość. Alvin zwyczajnie wie, że nie warto tracić czasu i energii na nieprzemyślane słowa czy działania. Moim zdaniem to jest bardzo pouczające. Kilka lat temu Paul McCartney – dziś siedemdziesięciodwulatek – wydał płytę z piosenką „My Valentine”, napisana dla świeżo upieczonej żony (przepięknej kobiety, polecam wyszukać). Gdy posłuchałem tekstu, uderzyła mnie jego prostota, może nawet naiwność:

What if it rained?
We didn’t care
She said that someday soon
the sun was gonna shine.
And she was right,
this love of mine,
My Valentine

A potem pomyślałem: co z tego że to proste, jeśli prawdziwe i piękne? A może dojrzałość to jest zrozumienie prostoty świata? Skumanie, że rzeczy nie muszą być skomplikowane? Wydaje mi się, że do takiego wniosku może dojść tylko osoba, która sporo w życiu widziała. Taki właśnie jest Alvin Straight w „Prostej historii”. On po prostu wie, a tego co wie nie musi głośno podkreślać. Richard Farnsworth zagrał go doskonale, bo wiedział to samo. A przy tym pamiętał tę cudowną instrukcję aktorstwa, którą niesie ze sobą „Hamlet”:

Wszelka przesada kłóci się z celem teatru, a celem tym było i jest, tak na początku jak i dzisiaj, podstawiać zwierciadło naturze.

Reklama

8 uwag do wpisu “Mniej znaczy więcej

      1. Uwielbieniem bym tego nie nazwała, ale bardzo mnie się podoba, szczególnie teledysk 🙂
        Wiesz, ja lubię prostotę przekazu (o ile nie przekracza za bardzo tolerowanej przeze mnie granicy naiwności)…
        Przerost formy nad treścią, przeintelektualizowanie i przestylizowanie rzadko znajduje moje uznanie. Dlatego nie cierpię twórczości Dukaja, dlatego wolę „Prostą historię” od „Mulholland Drive” 🙂

        Polubienie

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s