
Oglądam liczne przedstawienia Hamleta i zaskakuje mnie, jak różnie można go zagrać.
Różnice są subtelne, a jednak ogromne. Trudno pisać o wszystkich inscenizacjach, które można znaleźć w teatrze i internecie. Dlatego pozostanę przy Teresie Budzisz-Krzyżanowskiej w spektaklu Wajdy „Hamlet IV”. Ona wykonuje tak gigantyczną pracę intelektualno-emocjonalno-fizyczną, że naprawdę nie mam pojęcia jak można to wszystko przekazać i nie zwariować. A może nie da się? Może przekracza już tę cienką granicę? Tak jak przekracza ją Hamlet?
Wajda i jego ekipa objechała z tym spektaklem cały świat. Budzisz-Krzyżanowska mówi: „Podczas gdy oni zwiedzali piękne miasta, ja po każdym spektaklu czułam się tak wykończona, że musiałam zostać w hotelu. Dla mnie spektakl był tak eksploatujący fizycznie i psychicznie, że nie miałam innego wyjścia, musiałam odreagować stres, a także oszczędzać gardło, żeby wieczorem znowu przemówić pełnym głosem w imieniu Hamleta”
Bo aktorstwo to ciężka praca, i to w warunkach stresowych. Potrzeba dyscypliny, bez niej nie da się pasji kształtnie wyrazić. Pamiętam jak milion lat temu w teatrze byłem świadkiem zaskakującego wydarzenia. Połowę widowni zajmowali młodzieńcy z warszawskich szkół. Hałaśliwie dawali wyraz swojej dezaprobacie, że muszą tam siedzieć. Pewna aktorka nagle przerwała występ i zwróciła się do nich tonem nie znoszącym sprzeciwu, iż w tych warunkach nie da się grać. Zdziwiłem się, że traktuje sprawę tak poważnie, zamiast po prostu ich olać. Dopiero wiele lat później LINK zdałem sobie sprawę, o co jej chodzi. Za każdym razem, kiedy chodzimy z Mo do teatru, ona wychodzi ze łzami w oczach. Któregoś razu, gdy wsiadaliśmy do samochodu, Mo wypaliła: „Cholera, czy wszystkie sztuki muszą być o nas?!” Wtedy zrozumiałem, że aktorstwo to poważna sprawa. Porusza ludzi w środku.
I tak było już w XVI wieku: Aktorzy są streszczoną, żywą kroniką czasu. Byłoby lepiej […] zyskać po śmierci niepochlebny napis na nagrobku niż za życia niekorzystne ich świadectwo na scenie. To zdanie wypowiada Hamlet, gdy do zamku przybywa trupa aktorska. Już wtedy, bez filmów i internetu, aktorzy zajmowali najwyraźniej pozycję opiniotwórczą. Dziś tym bardziej: wypowiedź znanego aktora znaczy dużo więcej niż „jakiegoś profesora”. To nie tylko przyjemne i zabawne, to przede wszystkim odpowiedzialność. Aktorstwo jest misją społeczną, a tą misją jest, zgodnie za słowami Hamleta: uświadamiać cnocie i hańbie ich własne rysy. Żeby to robić, trzeba być wiarogodnym i nie przekroczyć cienkiej linii żenady czy też głupoty.
Pewnie nie każdy przyjmie tę aktorską misję, tylko co bardziej wrażliwi, ale to właśnie potwierdza, jak trudne to jest zadanie. Wrażliwi ludzie nie dadzą się poruszyć tandetą. Za to niewrażliwi ludzie potrzebują prostej rozrywki, którą z całą siłą piętnuje Szekspir w Hamlecie. Na przykład w scenie, w której Poloniusz wypowiada się o jakiejś kwestii: To za długie. Na to Hamlet: Więc razem z twoją brodą pójdzie do balwierza. Mów dalej, bracie. Jemu by trzeba jasełek lub fars plugawych, inaczej zaśnie.
Podstawą aktorstwa jest tekst. A jeśli chodzi o Szekspira, musimy wspomnieć znów o tłumaczeniu. Mówi mi się [tłumaczenie] Barańczaka tak, jak się oddycha powietrzem. Tłumacz prowadzi mnie przez najbardziej powikłane i zaplątane wątki myślowe z krystaliczną prostotą.
To słowa Jana Peszka, który gra u Wajdy frapującą podwójną rolę: aktora i grabarza-filozofa. Piszę frapującą, bo aktor w wykonaniu Peszka jest dziwny, jakiś sztuczny, niewiarygodny. Zaskoczyło mnie to, ale doszedłem do wniosku, że to celowe. Myślę, że chodzi o odbicie słów Hamleta, gdy mówi o wyzbyciu się sztuczności i nadmiernej gestykulacji podczas gry aktorskiej. Postać Peszka odpowiada na zarzut Hamleta: Pochlebiamy sobie, żeśmy się tego pozbyli cokolwiek. A Hamlet na to: O, pozbądźcie się tego ze szczętem! Następnie recytują wspólnie taki tekst, kłócąc się o poprawną wymowę słowa „epoka” (piękna scena, ciekawe czy improwizowana?): Wszelka przesada kłóci się z celem teatru, a celem tym było i jest, tak na początku teatru jak i dzisiaj, podstawiać zwierciadło naturze, uświadamiać cnocie i hańbie ich własne rysy, substancji epoki nadawać formę, która ją utrwali.
Zaś Peszkowy grabarz jest absolutnie cudowny. To zaskakująca rola, bardzo figlarna i mocno filozoficzna. Tutaj Jan Peszek pokazuje pełnię swojego talentu. Jest normalny, zabawny i mimo głębokich przemyśleń bardzo ludzki. A może właśnie dzięki nim? Widziałem kilka interpretacji roli grabarza (spośród tysięcy pewnie) i najczęściej to jest głupawy robol z przebłyskami filozofii, wynikającymi prawdopodobnie bardziej z życiowego doświadczenia niż z siły umysłu. A Peszek gra go inaczej – to raczej inteligent, pracujący na cmentarzu w wyniku rodzinnej tradycji albo wykształcenia, a dorabiający jako aktor. Gdy spotyka Hamleta, witają się jak starzy znajomi. To wbrew tekstowi Szekspira! Ale czy to nie cudny zamysł reżysera? Można wręcz pokusić się o taką interpretację: aktor zawsze jest nieco oddalony od życia zwykłych ludzi, prawdziwe przemyślenia może mieć tylko ten, kto na co dzień jest świadkiem przemijania. Albo wręcz odwrotnie: jeśli pracujesz jako grabarz (lub w jakimkolwiek innym „przyziemnym” zawodzie), to żeby nie zwariować, musisz znaleźć sobie jakąś odskocznię, na przykład aktorstwo. U mnie to się sprawdza, choć do biznesu pogrzebowego mam daleko.
Zastosuj akcję do słów, a słowa do akcji, mając przede wszystkim to na względzie, abyś nie przekroczył granic natury; wszystko bowiem, co przesadzone, przeciwne jest intencjom teatru.
Naturalność to dla mnie najtrudniejsza kwestia w aktorstwie. Wciąż nie bardzo potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest naturalność, jaki człowiek jest naturalny, a jaki już nie. Czy to nie zaskakujące, że 16-wieczny autor piętnuje sztuczność w graniu? To z pewnością aluzje do konkurentów teatru Globe. I w tej wynoszonej na piedestał naturalności unosi się Teresa Budzisz-Krzyżanowska w spektaklu Wajdy. Jest zupełnie zwyczajna, nie przesadza z emocjami w żadnym momencie. Tyle w niej różnorodnych przemyśleń, a wszystkie wychodzą z niej całkiem zwyczajnie i wprost. A jednocześnie jest w pełni zaangażowana, absolutnie wiarygodna. To wzór aktorstwa.
Anthony Howard, autor książki „Women as Hamlet” opowiada, że widział więcej przedstawień kobiecych roli Hamleta niż męskich. Widział dużo znakomitych przedstawień męskich i dużo znakomitych żeńskich. Widział też dużo złych przedstawień męskich i dużo złych żeńskich. Ale najlepsze przedstawienie Hamleta, jakie widział, było żeńskim przedstawieniem. Nie zdziwię się, jeśli mówił o „Hamlecie IV” Wajdy.
CDN.
Cytaty pochodzą z:
„Hamlet”, Wiliam Shakespeare, ok. 1600 r.
(w tłumaczeniach Stanisława Barańczaka i Józefa Paszkowskiego)