
Umiesz mówić? Krzyczeć? Wrzeszczeć, szeptać, nie mówiąc o śpiewaniu? Tak ci się tylko wydaje.
Głos. Głos z wielkiej. Pewnie nie najważniejsze, ale jedno z najważniejszych narzędzi w arsenale aktora. Psorowie w szkole aktorskiej powtarzali nam w kółko: widzowie muszą cię usłyszeć siedząc zarówno w pierwszym rzędzie, jak i ostatnim. Nie tylko usłyszeć, ale przede wszystkim zrozumieć!
Okazuje się, że to jest całkiem proste, pod warunkiem że ma się dobrego nauczyciela, który wyjaśni to technicznie i pomoże wyćwiczyć praktycznie. Mogę powiedzieć tylko jedno: psor Dżdżownica Dżulia jest w tym względzie wspaniała. Jeśli ktoś chce profesjonalnego przygotowania pod względem głosu (np. do egzaminów do PWST), w dodatku w przyjaznej i mądrej atmosferze, zdecydowanie polecam Julię Chmielnik. W razie potrzeby proszę odezwać się do mnie mailem albo na fejsie, skontaktuję.
Głos to przede wszystkim samogłoski – to one niosą dźwięk. Spółgłoski to tylko przerywniki, oczywiście bardzo ważne, bo jeśli powiemy je niewyraźne, słowo czy zdanie będzie niezrozumiałe. Ale to samogłoski przenoszą głos, dlatego najważniejsze jest ich pierwotne ustawienie. Nie będę o tym pisał w szczegółach. Nie wiem, czy to jest do nauczenia bez kogoś kto nad wami siedzi. Zresztą ja nie jestem żadnym nauczycielem, polecam profesjonalistów. Dodam, że spółgłoski także należy ustawić, i to najlepiej w połączeniu z samogłoskami: SKA, FTE, GDI, KCU i tym podobne.
Teraz: żeby te zbitki spółgłosek z samogłoskami poprawnie wyprowadzić z siebie, trzeba użyć oparcia oddechowego. A żeby sobie w tym pomóc, zastosujemy kilka psychologicznych tricków, czym zresztą nawiążemy do hasła Stanisławskiego: „Świadomość działa na podświadomość”. Co to jest oparcie oddechowe? Znów teoria. Są trzy warstwy oddechu: płucny (wierzchołkowy), żebrowy (środkowy) oraz brzuszny (dolny). Interesuje nas ten ostatni. Oparcie oddechowe to wtłoczenie powietrza na sam dół tego ciągu, do brzucha, i kontrolowanie go. Tego terenu naszego ciała prawie nie używamy – na co dzień korzystamy zaledwie z połowy objętości płuc. Aby użyć pełnej objętości, wciągając powietrze wypchnij brzuch do przodu aż do nienaturalności. Masz? To teraz oprzyj: sycz miarowo wypuszczając powietrze i przy tym znów maksymalnie naciskaj brzuchem do przodu i w dół. Tak, do przodu, a nie w głąb ciała, bo wtedy stracisz w sekundę cały zapas powietrza. Oparcie oddechowe zapewnia ciśnienie przez cały czas emitowania dźwięku, bo przepona jest napięta. To ona stawia dźwięk, daje kontrolę, nośność i dynamikę głosu. To jest do wyćwiczenia. Wiem, bo wyćwiczyłem.
Dalej: aby poprawnie wyemitować dźwięk (samogłoskę), należy maksymalnie rozluźnić krtań i pozwolić, by ten dźwięk wydobył się z najgłębszej głębi, dosłownie z samych trzewi. Im lepiej zaogniskujemy samogłoski w brzuchu, tym lepiej będą one oparte, czyli postawione. To wszystko. Banał, gdy wejdzie w krew, albo raczej w brzuch.
Przyjmijmy, że mamy oddech, mamy oparcie oddechowe, mamy ustawione samogłoski i spółgłoski. Teraz przekuć to trzeba w praktykę. Zajmijmy się na chwilę śpiewem i psychologią. Śpiewamy dowolne dźwięki, coraz wyżej. I tu sztuczka: im wyższe dźwięki z siebie wydajesz, tym niżej musisz je sobie wyobrażać (pomaga na przykład kucanie). Tak właśnie działamy świadomością na podświadomość – ogłupiamy ciało. To naprawdę działa! Im głębiej wyobrażasz sobie dźwięk, tym wyższy jesteś w stanie z siebie wydać. I on nie będzie ściśnięty, stłumiony odrętwiałym gardłem, lecz pełny i mocny. Pamiętaj: nie wyciągaj głowy i szyi w górę, gdy śpiewasz wysoki dźwięk – wręcz odwrotnie! Wtedy ci wyjdzie. Dla mnie to odkrycie z kategorii epokowych.
A co z niskimi dźwiękami? Tu jest jeszcze ciekawiej. Najpierw drobny eksperyment: stań pół metra przed ścianą, rozstaw nogi lekko, następnie oprzyj się głową o mur, ręce mając z tyłu. Cały ciężar ciała oprzyj na czole, aż do bólu, i mrucz. Mrucząc, szukaj takiego miejsca i takiej wysokości dźwięku, by twoja czaszka, ściana i płuca razem stworzyły rezonans, coś w rodzaju brzmieniowej studni. Gdy to się uda, znalazłeś/znalazłaś rezonator głowowy. To on jest odpowiedzialny za basowy tembr głosu, głębię niskich tonów, które z ciebie wychodzą.
I to samo bez ściany. Schodź dźwiękami coraz niżej, ale staraj się je ulokować coraz wyżej, aż w głowie, w tym przed chwilą znalezionym rezonatorze. Prawda że to niesamowite? Im wyższe dźwięki, tym głębiej je musisz osadzić, a im niższe, tym płyciej.
Ćwiczymy? Prosz. Aby się porządnie wydrzeć, nie krzycz od razu, bo wtedy krzykniesz gardłem i głos będzie ściśnięty, a ty zedrzesz sobie to i owo. Przygotuj się, weź oddech, wpuść go głęboko, do brzucha, wypinając bęben do przodu. Następnie zaprzyj się tak, jakbyś chciał wysrać dużą piłkę (wersja dla kobiet: zaprzyj się tak, jakbyś chciała urodzić dużą piłkę), rozluźnij maksymalnie krtań i… rycz. Gwarantuję: twój własny głos cię zaskoczy. I przyznaję się: ćwiczę to na dzieciach. Działa.
Ale i tak najważniejsze jest, by mieć czym oddychać.
Nigdy nie miałem do czynienia z zajęciami aktorskimi, także to co piszesz robi na mnie spore wrażenie. Kila dobrych rad tutaj znalazłem 😉
PolubieniePolubienie
Dziękuję! Zapraszam! 🙂
PolubieniePolubienie