Ten moment gdy…
Wieczór. Posprzątałem w kuchni, położyłem dzieci, Mo wróciła późno. Siedzę już w łóżku, czytam, czekam na nią. Krząta się chwilę, nagle wzywa mnie do kuchni i pokazuje kilka okruszków na jednym końcu blatu, coś niepotrzebnie stojącego na drugim końcu, oraz kilka niezauważalnych plamek na kuchence. Po czym staje z założonymi rękami i z rozbrajającym uśmiechem wypala:
– Przepraszam, ale ja tego nie wytrzymam.
Ja też nie mogę powstrzymać uśmiechu:
– Ale wiesz, że jesteś pierdolnięta?
– Wiem. Przepraszam. Nie mogę.
Wziąłem szmatkę i bez dyskusji dosprzątałem wszystko co chciała. I wtedy do mnie dotarło. Uświadomiłem sobie, że moja kobieta jest nieuleczalnie pierdolnięta i że to w pełni akceptuję, bo ona też akceptuje moje różne świry.
I to jest chyba clou partnerstwa w związku – akceptować wzajemnie swoje „pierdolnięcia” 😀
PolubieniePolubienie
Gorzej jak przez to musisz sprzątać 😉
PolubieniePolubienie
Wybacz, ale… chyba lepiej rozumiem twoja zone niz ciebie 😉
PolubieniePolubienie
Cóż… To chyba dobrze 🙂
PolubieniePolubienie
Kobieta kobiete zwykle latwiej rozumie. Szczegolnie, w temacie porzadkow. Moj narzeczony na pewno podziela twoje zdziwienie: „Jakie okruszki? Przeciez posprzatalem!” 😉
PolubieniePolubienie
Zajmujecie się pierdołami. Ale my kochamy te Wasze pierdoły!
PolubieniePolubienie
Jakbym czytała o mnie i moim Małżonie 😀 Choć mój ma chyba gorzej – ja jestem nieuleczalnie pierdolnięta do trzeciej potęgi 😉 Wannę i zlew do sucha wycieram, a fotele muszą stać pod odpowiednim kątem 😀
PolubieniePolubienie
„Odpowiedni kąt” – znakomite. Odpowiedni to znaczy jaki? Odpowiedź: taki, jaki uważa małżona. 😀
PolubieniePolubienie
Trafiony, zatopiony 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie