
Wiele lat później, gdy zmarł Gabriel Garcia Marquez, przeczytałem kolejny raz „Sto lat samotności”. Pamiętałem dobrze mgliste, gorące Macondo. Ale dopiero teraz zrozumiałem, że ta książka tak naprawdę mówi o pamięci.
Ten post jest kontynuacją tego postu i tego postu
Jose Arcadio Drugi rozmawiał z Aurelianem w pokoju Melquiadesa i nagle, choć to nic nie miało wspólnego z rozmową, powiedział:
– Pamiętaj zawsze, że było ich przeszło trzy tysiące i że zostali wrzuceni do morza.
Potem upadł twarzą na pergaminy i skonał z otwartymi oczami.
Jose Arcadio Drugi był jedynym świadkiem masakry pracowników firmy hodującej banany w Macondo. Takie wydarzenie naprawdę miało miejsce w Kolumbii w 1928 roku i było to coś, co mógł pamiętać Gabriel Garcia Marquez przynajmniej z opowiadań. W książce wszyscy zaprzeczają tym wydarzeniom: „Od czasów twojego wujka pułkownika Aureliana Buendii nic złego nie działo się w Macondo.” Ale Jose Arcadio Drugi jest pewien, że to widział i informuje ostatniego Aureliana w nadziei zachowania prawdy.
Myślę, że pamięć strasznych rzeczy jest czymś, co kształtuje nas jako ludzi. Mam nadzieję, że potrafimy nie tylko pamiętać, ale także przekazywać tę „złą” pamięć następnym pokoleniom. To jest szczególnie ważne dla nas, Polaków, z powodu licznych wojen i przerażających rzeczy, które wydarzyły się przez wieki na naszych terenach.
Szczęściem i jednocześnie problemem naszego pokolenia jest, że sami tego nie przeżyliśmy. Nasi dziadkowie znają koszmar wojny i wiedzą, że trzeba poświęcić całą energię, aby ona się nie powtórzyła. A my tego nie znamy – nasze dzieci nie będą już naznaczone piętnem wojny tak jak nas naznaczyły starsze pokolenia. A to jest powód, dla którego znów może się wydarzyć coś straszliwego. Bo człowiek tak naprawdę jest okrutny. Pułkownik Aureliano Buendia toczył 32 przegrane wojny tylko z nudów i pychy:
– Powiedz mi, bracie, jedną rzecz: dlaczego walczysz?
– Jak to dlaczego, bracie – odpowiedział pułkownik Gerineldo Marquez. – Walczę dla wielkiej partii liberalnej.
– Szczęśliwy jesteś, że to wiesz – powiedział Aureliano. – Ja za to teraz dopiero zrozumiałem, że walczę przez dumę.
– To złe – powiedział pułkownik Germeldo Marquez. Pułkownika Aureliana Buendię śmieszyło jego przerażenie.
– Oczywiście – powiedział. – Ale tak czy inaczej lepsze to, niż nie wiedzieć, o co się walczy. – Spojrzał mu w oczy i dodał z uśmiechem: – Albo walczyć, jak ty, o coś, co nic dla nikogo nie znaczy.
Na początku pułkownik Aureliano Buendia rozumiał, że wojna jest tylko jałowym, głupim okrucieństwem dla samego okrucieństwa. Że nie ma żadnych ideałów i chodzi tylko o zwykłą rzeź dla władzy. Ale gdy ma tę władzę i już wie, że przez zwykłą konsekwencję musi kontynuować zabijanie, zachowuje się tak:
Nie przestając uśmiechać się wziął arkusze papieru, które wręczyli mu delegaci, gotów je podpisać.
– W związku z powyższym – zakończył – nie mamy nic przeciwko przyjęciu propozycji.
Jego ludzie patrzyli na siebie zaskoczeni.
– Pan wybaczy, pułkowniku – powiedział cicho pułkownik Gerineldo Marquez – ale to jest zdrada.
Pułkownik Aureliano Buendia zatrzymał w powietrzu umoczone pióro i wyładował na starym przyjacielu cały ciężar swojego autorytetu.
– Proszę oddać broń – rozkazał. Pułkownik Gerineldo Marquez wstał i położył broń na stole.
– Proszę stawić się w koszarach – rozkazał mu pułkownik Aureliano Buendia – i czekać na decyzję trybunału rewolucyjnego.
Następnie podpisał deklarację i wręczył arkusze papieru emisariuszom mówiąc:
– Panowie, oto papiery. Wszystkiego najlepszego.
W dwa dni później pułkownik Gerineldo Marquez oskarżony o najwyższą zdradę stanu, skazany został na śmierć.
Pułkownik Aureliano Buendia to człowiek, który urodził i wychował się w bajecznie pięknym Macondo, w czasach, gdy „świat był tak młody, że wiele rzeczy nie miało nazwy i mówiąc o nich trzeba było wskazywać palcem”. W szaleństwach ojca i porządkach matki. Nie przeżył nic strasznego, nie znał okrucieństwa, nie miał w sobie pamięci zła. W końcu sam zaczął czynić zło. Nigdy nie wolno nam do czegoś takiego dopuścić. Przepraszam za to paskudnie, prawicowo nacechowane sformułowanie, ale musimy zachować naszą pamięć narodową. To nasze zadanie dla dobra przyszłości. Inaczej zamiast przyszłości będzie tylko sto lat samotności.
Tak. Też znalazłam między wierszami nasze piętno historii i samotności, które łączy ludzi bez względu na miejsce zamieszkania.
Moja opinia: http://www.anianotuje.pl/2015/08/gabriel-garcia-marquez-sto-lat.html
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, chętnie przeczytam co tam ugotowałaś na ten temat 😃
PolubieniePolubienie
Ups, sorry, nie ugotowałaś, lecz zanotowałaś! 😄 W każdym razie tekst bardzo fajny i mądry, zwłaszcza uderzyłaś mnie Katyniem. Przyznam, że o tym aspekcie nie myślałem czytając tę książkę (za żadnym razem). Ale to przecież sprawa właśnie pamięci: pamięci o wydarzeniach, które kształtują nas jako naród i nas jako pojedynczych ludzi.
PolubieniePolubienie
Ostatnie zdanie ani nie jest paskudne ani prawicowo nacechowane. Myślę że problemem obecnego społeczeństwa jest właśnie ta lewicowa poprawność polityczna która nakazała autorowi powyższego tekstu i opatrzyc ostatnie zdanie tymże zbędnym i nietrafnym porównaniem
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Poprawność polityczna jest zwyczajną kurtuazją, grzecznością ludzi reprezentujących sobą pewien poziom. Nie ma nic wspólnego z prawicowo nacechowanym sformułowaniem o tym, że musimy zachować nasza pamięć narodową. Chciałbym, żeby to zdanie nie brzmiało w sposób nacechowany, ale brzmi. Jest to spowodowane tym, że prawicowy sposób myślenia próbuje zdobyć dominację w dyskursie społecznym. Gdyby nie próbował, może tego typu zdania byłyby po prostu wyrażeniem opinii, a nie deklaracją światopoglądową.
PolubieniePolubienie