Nie znoszę błędów językowych. Jestem na nie wyczulony, a jednak w szkole aktorskiej dowiedziałem się, że popełniam więcej niż mi się wydawało!
Proszę pana, proszę pani,
„Proszę panią” jest do bani,
Proszę babci, cioci, mamy,
Dość już „proszę panią” mamy
I prosimy każdą panią:
Niechaj panie zwrot ten ganią!
– Mirosław Bańko
Takie błędy to dla mnie banał. Już w szkole byłem na to wyczulony, jakoś nie sprawia mi problemu zapamiętanie, że zwrot „proszę pani” odnosi się do wołacza, a nie do biernika, jak w wersie „prosimy każdą panią”. Nie ma tu dla mnie nic tajemniczego. Podobnie nie mam większego problemu z powiedzeniem z marszu „tę zieloną chustkę”, bo wiem, że zaimek „tę” odnosi się do rzeczownika „chustkę”, który jest w bierniku, a nie w narzędniku. A jednak większość z nas takie błędy robi, co jest o tyle zrozumiałe, że wciąż je słychać wśród polityków. Jednak uważam, że to nie jest ich wina – w końcu politycy są przedstawicielami ludu. To ten lud właśnie, to my popełniamy błędy i dlatego powtarza je telewizja. Każdy z nas powinien się postarać, żeby je ograniczyć.
Poszedłszy do szkoły aktorskiej, byłem mocno zaskoczony, jak wiele błędów popełniam, nawet o tym nie wiedząc. Na przykład w akcencie.
W polskim najczęściej używamy akcentu paroksytonicznego, czyli akcentujemy przedostatnią sylabę. Całe życie byłem święcie przekonany, że jest to wyłączny akcent w naszym języku, nie licząc słów pochodzenia łacińskiego, jak fizyka czy logika. Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że poprawny akcent w słowach zupełnie polskich, np. poszliśmy i czterysta, jest na trzecią od końca, czyli proparoksytoniczny. Przypomniałem sobie o wygodnej zasadzie w języku hiszpańskim, gdzie akcentowane samogłoski oznacza się kreską taką samą jak w naszym „ó”, zwaną akcentem. Ale tu także nie ma łatwo: to, kiedy się go stosuje, regulują dość rozbudowane zasady. Czyli nie ma bata, trzeba się tego nauczyć. Od tygodni ćwiczę, powtarzając po innych: poooszliśmy. Zrobiiiliśmy. Widzieeeliśmy. Strasznie trudne, ale już mi jakoś wchodzi.
Dowiedziałem się, że akcent można podkreślić na różne sposoby: dynamiczny akcentuje przez głośniejsze wymówienie akcentowanej sylaby, przyciskowy lub toniczny zmienia jej wysokość, a iloczasowy ją wydłuża. Na ostatnich zajęciach z psor Julią Chmielnik – zwaną Dżdżownicą Dżulią – ćwiczyliśmy (ćwiczyyyliśmy) te akcenty, a także łączyliśmy je w kolejny rodzaj, a mianowicie trójwarstwowy. Psor zwróciła nam uwagę jak ważne jest kontrolowanie akcentu, bo to wpływa nie tylko na zrozumiałość słowa, ale nawet na emocje, charakter zdania, albo jego zmianę w pytanie. Jest też kilka innych rodzajów akcentu, o których warto wiedzieć. Na przykład inicjalny, który akcentuje pierwszą sylabę słowa. To w polskim jest niepoprawne, ale aktorsko przydatne, bo niektórzy ludzie tak mówią. Na przykład politycy (poliiitycy) w przemowach.
Na większość popularnych błędów staram się być jednak wyczulony. I uważam, że każdy powinien. Mam cholernie za złe telewizji, że toleruje „tą drogę”. A zaimki „jakiś/jakichś”? „Włanczać/wyłanczać”? Dlaczego tak mówimy? Czy to naprawdę aż taki problem?
Czy Was też denerwują błędy językowe?
Błędy zauważam i poprawiam, co strasznie wszystkich irytuje. Ale nie mam nic przeciwko kiedy ktoś poprawia moje, bo czasem po prostu nie zwracam na nie uwagi i to jest dość przykre. Ucząc się na co dzień chorwackiego na studiach mam cholerny problem z akcentem. Wszystko przerzucam na ten chorwacki, czyli na pierwszą sylabę wyrazu. Czasem śmiesznie to brzmi – chorwacki akcent w polskim wyrazie. 😉
PolubieniePolubienie
Ha, w szkole aktorskiej też nas uczono tego akcentu: to jest akcent inicjalny. Po polsku niepoprawny, ale aktorsko przydatny, bo bywa, że ludzie tak mówią. Na przykład politycy, kiedy przemawiają mądrząc się. 🙂
Dzięki za przypomnienie!!
PolubieniePolubienie
Wydaje mi się, że z „tę” i „tą” problem tkwi w tym, że… głupio to brzmi, kiedy człowiek się „mądrzy” i próbuje być hiperpoprawny. I pewnie coś jest na rzeczy z leniwym aparatem gębowym u przeciętnego człowieka. W(y)łanczać, wziąść jakoś łatwiej poprawić.
Ja uwielbiam słuchać hiperpoprawnej polszczyzny. Nawet metrem jeżdżę dla Pana Ksawerego Jasieńskiego. Mistrz akcentów i tego starego „ly”.
PolubieniePolubienie
Tak, to jest super. Jest jeszcze kilku aktorów, którzy mówią to głębokie Ł, choć już tak się nie uczy.
Przypomniałaś mi, jak kiedyś na którejś linii tramwajowej przejeżdżającej mostem gdańskim, w wyniku jakichś zmian, część przystanków zapowiadał nie lektor, lecz zwykły pan z ZTM. I mówił: „Następny przystanek Park Traugusta” :D:D:D
PolubieniePolubienie
Są gusta, gusciki i Traugusta 😉
Kawałek dalej wciąż mówi się „Rondo StarŻyńskiego”.
PolubieniePolubienie
He, nie zauważyłem 🙂
PolubieniePolubienie
Telewizja toleruje „tą” i „tę”, ponieważ w języku mówionym obie formy są poprawne 😉 Taak, „tę” jest ładniejsze.
Ja bardzo nie lubię, kiedy grupa dziewcząt mówi: „zrobiliśmy”. Jakby sobie zmieniały płeć, brr.
PolubieniePolubienie
Telewizja toleruje „tą”, ponieważ w języku mówionym obie formy są poprawne. Taak, „tę” jest ładniejsze.
Ja z kolei nie cierpię, kiedy grupa dziewcząt mówi: „zrobiliśmy”, „rozmawialiśmy”. No jakby zapominały o swojej płci, brr.
PolubieniePolubienie
Masz rację, nie wolno Wam nigdy, przenigdy zapominać o swojej płci! 😉
PolubieniePolubienie