Od miesiąca próbuję napisać post o tym, jak kobiety różnią się od facetów, a faceci od kobiet. I jak te różnice są wkurwiające. I piękne, z drugiej strony.
Ten post jest kontynuacją TEGO POSTU i TEGO POSTU
„Ale Pawełek najbardziej lubił dziewczęta. Mężczyźni wydawali mu się pospolici i trochę nudni.”
Mnie też na dłuższą metę nudzi męskie towarzystwo. Ile można żłopać piwska i gadać o dupach? Z drugiej strony – o sukienkach ślubnych można gadać zdecydowanie krócej. Z drugiej strony – to przynajmniej jest piękne, w odróżnieniu od piwa. Z drugiej strony – czasem ma się ochotę oddać królestwo za łyk zimnego piwa pszenicznego. Inaczej mówiąc: wszystko może być pospolite i nudne albo pociągające i kolorowe.
„– Przecież to wszystko jedno, czy się jest mężczyzną, czy kobietą – powiedział Pawełek marszcząc brwi.
– Aha, właśnie! Mężczyźni mają wszystko. – odpowiedziała wzburzona.”
Czy faktycznie mamy łatwiej? Musimy zarabiać, piąć się w wyścigu, być zdobywcą. A kobiety? Wszystko w ich życiu jest jasne. Z łatwością określają swoje cele. Dresiary znajdują bogatego męża, potem muszą tylko dawać dupy kiedy tego chce i przytakiwać mu – własnych celów mają niewiele i łatwo osiągają je drobnymi manipulacjami. Zaś mądre kobiety biorą życie w swoje ręce, wiedzą czego chcą, mają energię żeby to uzyskać i też z powodzeniem stosują manipulacje, już nie tylko drobne.
Chociaż z drugiej strony… Dresiary prędzej czy później mają dość i wkurwiają się na swoje ułożone życie, zaczynają zdradzać zakochanego w nich po szaleństwo faceta. Mądre kobiety też koniec końców żałują i zazdroszczą dresiarom. Mówiąc wprost: komplikują sobie na własne życzenie.
Z drugiej strony mężczyźni mają trudniej, i to z własnej głupoty. Kiedy widzę w Wyborczej artykuł „Fala samobójstw. Mężczyźni pod presją”, nóż mi się w kieszeni otwiera. Za tzw. kryzys męskości jesteśmy sami sobie winni. Kobiety wywalczyły swój pozytywny wizerunek – i bardzo dobrze! – a my nie potrafimy zadbać o swój. Zamiast koncentrować się na pozytywach, wykorzystać pozycję, którą budują sobie kobiety, korzystać z ich siły, wspólnie rozwijać, my wolimy rozczulać się nad sobą. Pewnie że jesteśmy pod presją, a kobiety niby nie? Wymaga się od nich rodzenia i wychowywania dzieci, budowania wspaniałego gniazda rodzinnego, a przy tym wiecznie pięknego wyglądu i stałego rozwoju osobistego, bo dlaczego miałyby być gorsze. A ich partnerzy czytają takie brednie o kryzysie męskości i mają wymówkę: mogą uciekać, nie brać odpowiedzialności za swoje czyny. Zostawić kobietę z dzieckiem, na przykład.
„Gdyby baby nie były głupie, mężczyźni nie byliby tacy źli, zawsze ci to powtarzam. Żaden mężczyzna nie zrobił mi nic złego… bez tego, żeby zaraz ode mnie nie dostał za swoje z powrotem. Co innego, że to banda hultajów, nie ma co do tego dwóch zdań.”
W genialnym filmie „Tootsie” bezrobotny aktor Michael Dorsay (Dustin Hoffman) bezskutecznie poszukuje roboty, a wymagania ma wysokie. W końcu wpada na pomysł zgarnięcia roli kobiecej i robi karierę jako Dorothy Michaels (dla odmiany Dustin Hoffman). Podczas tej przygody zaczyna współodczuwać z kobietami i uświadamia sobie różnice między płciami, a także pojmuje, dlaczego pewne zachowania męskie mogą drażnić kobiety albo sprawiać im ból. W końcu robi coming out i musi posprzątać intrygi, które zawiązały się pod wpływem Dorothy. Pomijam to, jak zabawny jest ten film (może kiedyś o tym napiszę) i jak doskonały jest Hoffman w podwójnej roli męsko-kobiecej. Największe wrażenie zrobiła na mnie puenta. Michael Dorsay rozmawia z dziewczyną, z którą zaprzyjaźnił się jako kobieta oraz zakochał w niej jako facet. Dziewczyna mówi:
- Wiesz, tęsknię za Dorothy.
A on odpowiada:
- Ona stoi przed tobą. Chciałbym być na co dzień taki jak Dorothy, bez noszenia sukienek i mówienia cienkim głosem.
To mi uświadomiło, że wszyscy mamy pierwiastki obu płci w sobie. Możemy się dobrze rozumieć nawzajem, pokojowo współżyć, że tak powiem. Wystarczy tylko wyczuwać w sobie płeć przeciwną. Zarówno pierwiastki męskie jak i żeńskie mają swoje zalety. Dlaczego nie pokochać ich w sobie, by lepiej rozumieć świat z drugiej strony?
Cytaty pochodzą z: „Synowie i kochankowie”, David Herbert Lawrence, 1913. „Tootsie”, Sydney Pollack, 1982.
Ha widzisz, bo często, szczególnie w męskich kręgach, w pszenicznych kręgach maczomenów, pierwiastek żeński w owłosionym ciele jest nieakceptowalny, chory i pierwszy w kolejce do wyparcia. To tak jak z osobami, które boją się własnego homoseksualizmu, ba – samego o nim wspomnienia! – tępią oni takie przejawy najgoręcejz obawy, a szkoda, bo trzeba się w siebie wsłuchać, zrozumieć i zaakceptować = mniej frustracji = korzyść dla wszystkich!
PolubieniePolubienie
„Pszeniczne kręgi maczomenów”. Znakomite!
PolubieniePolubienie
Ukłon.
PolubieniePolubienie
A ja mam jak zwykle swoją roboczą teorię, na podstawie wieloletnich obserwacji otoczenia 🙂
Mądre kobiety szukają takiego partnera, żeby się mądrze ustawić. Nie sponsora, ale zaradnego mężczyzny, który nie spali wody na herbatę i potrafi utrzymać porządek i rodzinę (niemal zawsze wspólnymi finansowymi siłami, ale kasa nie jest wyznacznikiem doskonałego męża). Dresiary szukają z kolei mężczyzny takiego jak one, bo normalny facet na dresiarę nie poleci (życie z dresem lub dresiarą jest dziewiątym kręgiem piekła). Może być posiadaczem stuningowanego starego BMW lub w niższych warstwach, kilkuletniego Golfa, grubego łańcucha, „sikora” i markowych ubrań, chodzi o „pokazanie się”, bo wyznacznikiem jest stan posiadania. Pomiędzy nimi są przeciętne, normalne kobiety, które szukają w partnerze bezpieczeństwa, co może, ale nie musi oznaczać sponsora. Bywają też głupie-mądre kobiety, które biorą za męża „sierotę”, bo im go żal, a taki miły jest (syndrom Violetty Villas – skoro nikt go nie chce, to ja go przygarnę).
A z tymi „miętkimi’ facetami, to chyba jest tak, że w jakimś stopniu zrównały się wzorce płciowe, więc facet może powiedzieć „nie wyrabiam” i naukowcy rzucą się do tłumaczenia, że to opresyjna kultura, zmiana obyczajów i tym podobne. Chociaż wczoraj czytałam o umęczonych presją społeczną i stereotypem „matki-Polki” kobietach. Nie tak dawno o przedszkolakach, które mają więcej zajęć dziennie, niż prezesi wielkich spółek. Znowu robocza teoria: nastały czasy, w których można sobie ponarzekać i szukać źródła problemów na zewnątrz.
PolubieniePolubienie
Tak, zbyt często szukamy powodów niepowodzeń w otoczeniu. „To nie moja wina!” Ale najbardziej mi się podoba Twoja pierwsza robocza teoria: „mądrze ustawić” – to mogła napisać tylko kobieta! 🙂
PolubieniePolubienie
Bez posądzania o seksizm, dyskryminację i całą resztę!
PolubieniePolubienie
Gdzieżby.
PolubieniePolubienie