Metody aktorskie cz. 1

Źródło: Polska the Times
Źródło: Polska the Times

Zadaniem aktora jest pokazanie wnętrza człowieka. Przekazanie co się z tym człowiekiem dzieje w „okolicznościach założonych”, czyli w warunkach opisanych w scenariuszu. Pisałem już o tym, jacy aktorzy są, a teraz co nieco o technikach. Oto rzeczy, których nauczyłem się w szkole aktorskiej.

Mówienie na biało.

Najpierw mówisz tekst bez grania. Nawet nie patrzysz na partera, siedzicie na krzesłach obok siebie, patrzycie w przestrzeń i mówicie. Ćwiczycie subtelności intonacyjne i wynikającą z nich interakcję. Tutaj wychodzi dlaczego coś mówicie i w jakim celu. Dopracowujecie prawdę sceniczną: rzeczywistość dziejącą się między ludźmi. Przekładacie ją na język tego, co ma się zdarzyć na scenie. Na tym etapie musisz mieć ustalone, po co robisz jakąś czynność lub mówisz jakieś słowa.

Praca nad rolą.

Trzeba postać dobrze przemyśleć, zrozumieć, wczuć się w nią niemal empatycznie, bo jeśli nie zauważy się w niej prawdziwego człowieka, to ona po prostu nie będzie prawdziwa, a widz natychmiast to wyniucha. Masz prosty tekst w scenariuszu. Załóżmy, że masz powiedzieć „dzień dobry” do partnera. Ale bez drugiego dna byłoby to bez sensu, nieteatralne, tautologiczne. Bo w aktorstwie tak naprawdę nieważny jest tekst. Ważny jest podtekst – intencja, z jaką coś mówisz. Zatem dodajemy drugie dno: nie cierpisz tej osoby, mówisz jej dzień dobry tylko dlatego, że tak trzeba. To ma być dzień dobry z podtekstem: „pierdol się kurwo”. Jak to zrobić? Całkiem proste: podkładasz to sobie w wyobraźni. Mówisz jedno, myślisz drugie – dokładnie tak samo jak człowiek, który kłamie.

Mowa ciała.

Potem jedziemy z motoryką. Ruchy muszą iść razem z emocją. Słowa muszą mieć potwierdzenie w zachowaniu ciała, ale to nie mogą być jakieś wielkie ruchy, no chyba że starasz się zrobić komedię. Naprawdę znaczące są tylko najdelikatniejsze zachowania. Lepiej przeciągnąć jakiś ruch, zatrzymać oczy na partnerze, niż machać rękami w jakiejś tam intencji, bo wtedy odchodzimy od aktorstwa, a wchodzimy w pokazywactwo – największy błąd, jaki aktor może popełnić. Wszystko powinny robić ręce i oczy. To wydaje się łatwe? Wcale nie jest, bo musisz mieć pełną kontrolę nad ciałem. Żadnych niepotrzebnych ruchów, bo każdy ruch coś znaczy. Widz dopowiada sobie intencję, która za tym ruchem może stać. Jeśli patrzysz na partnera, to nie wolno ci nawet mrugnąć. Tu mam pewien problem, bo jestem krótkowidzem:

  • Jeśli mam okulary, moje oczy grają za ich parawanem, co pogarsza efekt.
  • Jeśli je zdejmę, widać, że moje oczy są niewidzące, sztuczne.
  • Optymalne są soczewki, ale nawet z nimi widać, że z oczami coś jest nie tak.

Ale jeszcze gorsze są przyruchy. Większość ludzi nie potrafi spokojnie stać czy siedzieć – ja też mam ten problem. Kręcę się, macham nogami, drapię po nosie, poprawiam włosy. Każdy to robi. Oprócz aktorów, bo na scenie każdy ruch znaczy.

Tragiczna bezczynność.

Najtrudniejsze zadanie to wcale nie granie, tylko właśnie wyzbycie się grania. Aby postać była prawdziwa, musisz nią BYĆ. „Tragiczna bezczynność”, według Stanisławskiego, to jest właśnie ten tajemny mechanizm, który robi dobrego aktora. Niegranie jest trudne. To zadziwiające, że my ama(k)torzy chcemy zawsze „zagrać” więcej niż to jest potrzebne. Psorowie w szkole aktorskiej co chwila powtarzają nam: „Graj mniej!” albo wręcz: „Nie graj!”

Fiksowanie.

Na końcu utrwalamy: gdzie i kiedy konkretnie wykonujesz daną czynność. Jakie słowo twojego partnera powoduje jaką twoją reakcję. Nie tylko w którym momencie wchodzisz na scenę, ale wręcz: ile jak długich kroków robisz w danym kierunku, by zatrzymać się zawsze dokładnie w tym samym miejscu, dokładnie w tej samej pozycji. Wydaje się, że to kosztuje najwięcej pracy, a przy tym jest konieczne, bo inaczej sztuka będzie niedopracowana. Jak mówi Joanna Szczepkowska: „pokażesz coś niedokończonego”. Najzabawniejsze jest jednak, że gdy już zespół aktorski wszystko zafiksuje, to jeśli cokolwiek po drodze będzie nie tak, posypie się cała sztuka. Na przykład stolik nie stoi tam gdzie powinien, albo brakuje jednego krzesła. Aktorzy wchodzą i się zatykają. Automatyka, którą ćwiczyli tak rzetelnie, została zerwana. I nic dalej już nie idzie: zapominają tekstu, zaczynają się gotować… Niesamowite, prawda?

Ciąg dalszy nastąpi!

9 uwag do wpisu “Metody aktorskie cz. 1

  1. Interesujący tekst wypełniony ciekawymi spostrzeżeniami. Od kilku lat zdarza mi się występować amatorsko na „deskach teatru” i już troszkę poznałam tę drugą stronę, aktora. Zgadzam się z Tobą w tych kilku kwestiach, choć sama wiele jeszcze muszę się nauczyć.

    M.

    Polubione przez 1 osoba

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s